Bankowe łączenie i przejmowanie
Tak czy owak, w polskim sektorze bankowym się dzieje. Oczywiście, to nie to co w latach 90. Po wybuchu demokracji, również bankowej, nastąpił wysyp tych instytucji. W końcu 1991 działało ich już 71, na początku 1998 r. – 84. Poza tym, że ciut za dużo jak na taki kraj jak Polskę, to siła kapitałowa wielu z nich była nikła, a ambicje – ogromne. Żeby przyciągnąć klientów, oferowały tanie kredyty i drogie depozyty. Efekt – upadki (i to bez Bankowego Funduszu Gwarancyjnego). Pierwszy bank upadł w 1993 r. W sektorze spółdzielczym nastąpiła prawdziwa hekatomba: liczba banków spadła z 1644 w 1991 r. do około 1500 w 1996 roku i do 1340 w końcu 1997 r. Obecnie jest ich 553. A komercyjnych 35 – i wiele wskazuje, że będzie mniej.
Oczywiście, uwarunkowania ekonomiczne, konsolidacja, efekty synergii. Ale wczujmy się w sytuację klientów (to łatwe – spotkać to może każdego): budzisz się, posiadaczu konta w Kredyt Banku – a tu zarządza nim BZ WBK. A może ten klient uwielbiał nazwę swojego byłego banku, a BZ WBK mu się z jakichś powodów nie podoba? Lataj teraz i szukaj innego, o ładnej nazwie. Ale to drobiazg. Wyobraźmy sobie, że Nest Bank, oferujący całkowicie darmowe konto bez warunków (że nieco przaśne, to pikuś) zostaje przejęty przez jakiś pazerny na opłaty i prowizje bank. I nagle to 0 opłat staje się tylko elementem liczb, oznaczających kwoty różnych płatności. Wtedy naprawdę trzeba szukać bezpłatnej alternatywy. Pewnie tak nie będzie, bo banki nęcą Polaków wszelakimi bonusami, zwolnieniami itp., ale miecz Damoklesa wisi…