AC Milan złamał zasady finansowego fair play ustalone przez UEFA
Włosi jeszcze nie strawili klęski swej piłkarskiej reprezentacji, która po sześćdziesięciu latach nie zakwalifikowała się do finałowej fazy mistrzostw świata, a na tutejszy futbol spadła kolejna cegłówka.
Tak właśnie, jako cios zadany całemu systemowi, choć dotyczy tylko aspektu finansowego, przyjęto wiadomość, że Organ Klubowej Kontroli Finansowej Europejskiej Federacji Piłki Nożnej na rok wykluczył z rozgrywek pucharowych AC Milan.
Nigdy nie zdarzyło się, żeby włoski klub z jakiegokolwiek powodu został wykluczony z pucharowych rozgrywek. To poirytowało nie tylko kibiców, ale zniechęciło również sponsorów. A powodem takiej decyzji ma być naruszenie zasad tzw. finansowego fair play ustalonego przez UEFA dla klubów na naszym kontynencie.
O tym, że przyjęto to jako – niesłusznie oczywiście – ugodzenie w cały włoski futbol świadczą pierwsze reakcje.
Urażeni Włosi
„Historia tego klubu nie zasługuje na podobne traktowanie”, oświadczył Giovanni Malago’, prezes włoskiego komitetu olimpijskiego. Liczy on na to, że Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie, który zajmie się 19 lipca odwołaniem złożonym przez klub, po prostu uchyli ten wyrok.
Komisarz włoskiego związku piłki nożnej FIGC Roberto Fabbricini, pełniący tę funkcję z ramienia Włoskiego Komitetu Olimpijskiego zapewnił, że Milan może liczyć w tej sprawie na poparcie ze strony „całego włoskiego sportu”.
Czy tu jest pralnia brudnych pieniędzy?
Prasa jest mniej litościwa i przypomina, że nadużycia finansowe, albo przynajmniej balansowanie na granicy tego, co dozwolone i tego, co nielegalne, jest we włoskich klubach normą.
W konkretnej zaś sprawie mediolańskiego klubu, powraca podejrzenie, czy przed rokiem były jego właściciel Silvio Berlusconi rzeczywiście sprzedał go chińskiemu biznesmenowi Yonghong Li, czy być może doszło do bardzo wyrafinowanej formy prania brudnych pieniędzy.
Pożyczki, jakie zaciągał on za oceanem, faktycznie mogłyby pochodzić z kont włoskiego magnata telewizyjnego w rajach podatkowych, o co podejrzewał go przez długie lata włoski wymiar sprawiedliwości. Jak się okazuje, nie umilkło dotąd echo słów byłego premiera – i dlatego powraca stale jego nazwisko – który przed rokiem oświadczył: „Pozostawiam Milan w dobrych rękach”. „Kto wie, co by było, gdyby ręce te okazały się niedobre”, dworuje sobie jeden z komentatorów.
Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się w kwietniu ubiegłego roku, gdy Berlusconi sprzedał Chińczykowi 99,93 procent udziałów w AC Milan za sumę ponad 750 milionów euro.
Kto kupi AC Milan?
Yonghong Li musiał wtedy brakujące mu 303 miliony euro pożyczyć od amerykańskiego funduszu inwestycyjnego Elliott, zobowiązując się zwrócić te pieniądze do października 2018 roku. Nowy właściciel Milanu miał w tych dniach spłacić kolejną ratę w wysokości 32 milionów, czego jednak nie uczynił. Ostateczny termin upływa 6 lipca, po czym Elliott stanie się formalnym właścicielem AC Milan.
Aktualna stała się więc kwestia nowej sprzedaży dawnego klubu Berlusconiego. Chrapkę na niego mają mieć niejaki Rocco Commisso, włoski imigrant z Kalabrii, właściciel piątej co do wielkości sieci telewizji kablowej w Stanach Zjednoczonych gotowy pokryć zadłużenie w wysokości 150 milionów euro, pozostawiając tajemniczemu chińskiemu biznesmenowi 30 procent udziałów.
Chińczyk nie rezygnuje?
Jego konkurentem ma być Thomas Ricketts, właściciel amerykańskiej drużyny baseballowej grającej w centralnej dywizji National League, którego konsulatem jest firma Morgan Stanley. Nie przypuszcza się jednak, aby potrzebne na to pieniądze mógł on zdobyć przed upływem terminu, wyznaczonego chińskiemu dłużnikowi przez amerykański fundusz agresywny.
Człowiekiem Rickettsa w Mediolanie byłby niejaki Umberto Gandini, były współpracownik Berlusconiego w jego klubie, pracujący następnie z Romą, a od 2008 roku wiceprezes stowarzyszenia klubów piłkarskich w Europie.
Co zrobi w tej sytuacji Yonghong Li? Według prasy jest on w stałym kontakcie z nowojorską siedzibą banku inwestycyjnego Goldman Sachs, gdzie mają być prowadzone rozmowy z trzecim kandydatem na przejęcie Milanu, którego tożsamości nie udało się ustalić do tej pory.
Włoscy kibice mają nadzieję, że pozytywne sfinalizowanie tych kontaktów wpłynęłoby na UEFA i odmieniło losy ukaranego klubu. Władzom europejskiego futbolu nie spodobały się bowiem jego plany, budowane na niedoszłym zakwalifikowaniu się do Ligi Mistrzów, jak i te związane z Chinami – gdzie Milan miał mieć miliony domniemanych wielbicieli, a więc i potężną telewizyjną widownię.