Felieton: W meczu z Unią faworytem są Włosi
"Żołnierz włoski pokaże, że potrafi walczyć, kiedy ma o co"- pamiętają Państwo tę scenę w "Jak rozpętałem II wojnę światową", kiedy Włosi rzucają się do obrony... "przybytku rozkoszy"? W tamtych czasach i w tym miejscu był to dla nich faktycznie jedyny obiekt godny walki. Teraz front przebiega przez całe Włochy - od Turynu po Tarent. Centrum jest w Rzymie, w siedzibie włoskiego rządu.
Istnieje bowiem prawdopodobieństwo, że będzie walczył – jak to drzewiej bywało – z cała niemal Europą (a przynajmniej Komisją Europejską) o prawo do pomagania swoim bankom. Naudzielały one bowiem multum kredytów, z czego pewna, niewielka część, warta zaledwie 360 mld euro, jest spłacana źle albo wcale. Może się okazać, że wiele spośród prawie 600 włoskich banków trzeba będzie intensywnie ratować. Tymczasem zgodnie z nową unijną dyrektywą koszty takiego ratowania powinni ponosić przede wszystkim ich akcjonariusze i obligatariusze. Skala włoskiego problemu jest tymczasem taka (a wszelkiego typu udziałowców tylu), że sanacja uderzyłaby po kieszeni większość Włochów.
Rząd włoski znalazł się zatem między młotem (społeczeństwo) a kowadłem (Unia). Koronnym argumentem mogą się okazać przewidywania, prognozy i proroctwa wszelkiej maści specjalistów, według których ewentualny upadek włoskiego systemu bankowego będzie oznaczał kryzys nie tylko europejskiego, ale i światowego systemu finansowego. Widać już zresztą, że Unia się łamie.
W obronie swoich „przybytków” ruszyli się oczywiście również bankowcy. UniCredit się wyprzedaje, Banca Monte dei Paschi di Siena (założony w XV wieku najstarszy działający bank świata) szukał pomocy u władz UE, wspierają go teraz Amerykanie i Szwajcarzy. Bo włoskim bankom mocno brakuje kapitału, a za chwilę Włochom zabraknie do nich zaufania. Nie tylko do nich. Gospodarka Italii również nie czuje się najlepiej, a euro nie daje dużego pola manewru polityce pieniężnej. Italexit nie jest wcale taki nieprawdopodobny – w tej sytuacji Unia może się okazać bardzo elastyczna.
A Włochy? Powinny swą walkę zilustrować plakatem z czasów wojennych „sukcesów” Mussoliniego, z hasłem „E vulnerabile l’Italia? No!” („Czy można pokonać Włochy? Nie!”).
Przemysław Szubański