Dlaczego złoty umocnił się aż o 20 procent do dolara w ciągu roku?
W bieżących komentarzach walutowych poświęconych złotemu pojawia się kilka fraz. Pierwsza brzmi, że przedtem był nadmiernie tani, głównie przez wojnę toczoną zaraz za granicą Ukrainą.
W drugiej powtarza się, że po wielu miesiącach obaw Zachód już nie boi się lub obawy o rozszerzenie konfliktu na terytorium NATO są znacznie, znacznie mniejsze, więc złoty powrócił w rejony przypisywane mu przez makroekonomię.
Wskazuje się także, że po długich kwartałach minęła w Polsce i Europie panika wywołana możliwością braku paliw, energii i opału. Ich ceny wyrażane w dolarach ceny spadły, więc spadł też popyt na dolary USA, co musiało mieć przełożenie także na relacje cenowe złotego i dolara.
Kolejny czynnik, który ma sprzyjać złotemu to większa podaż dolarów w związku z nadwyżkami Polski w wymianie handlowej z zagranicą. Korzystne wyniki handlu zagranicznego sprawiły, że I kwartał 2023 r. zamknął się skromną, ale jednak nadwyżką 14,5 mld zł w rachunku bieżącym i kapitałowym bilansu płatniczego. Pojawia się wszakże paradoks. Otóż nadwyżka handlowa jest w pewnej, choć nie za wielkiej mierze rezultatem poprzedniej słabości złotego względem dolara i euro.
Dlaczego firmy w USA nie martwią się słabnącym dolarem?
Kursy walut „pląsają” w parach, nie solo, więc liczą się umiejętności i siły obojga „tancerzy. Inwestorzy działający na rynkach finansowych lokują swoje środki, zgodnie z zasadą najwyższego zarobku. Nie jest to zasada bezwzględna, bowiem decyzje korygowane są zgodnie z oceną ryzyka i stopnia bezpieczeństwa.
W tym ujęciu na parę dolar-złoty najsilniej oddziałuje różnica w stopach procentowych, wysokość inflacji w obu państwach oraz oczekiwania dotyczące możliwości i długości czasu potrzebnego do sprowadzenia jej do poziomu 2-3 proc.
Inflacja w USA już spadła do 3 proc, w Polsce nadal wynosi 11,5 proc. Rozsądne wydaje się założenie, że w USA stopy procentowe przestaną niebawem rosnąć, a niedługo zaczną spadać
W Polsce przez co najmniej kilka kwartałów nie spadną lub spadek będzie symboliczny. Dlatego obligacje polskiego rządu dadzą zarobić więcej niż skarbowe amerykańskie. Zakupy polskich papierów wzmagają popyt na złote, więc nasza waluta zyskuje do dolara, którym posługuje się gros inwestorów.
W USA za bardzo się tym nie martwią. Słabszy dolar to wyższa opłacalność amerykańskiego eksportu oraz wyższe zyski po repatriacji z zagranicy do USA dochodów netto ogromnych amerykańskich korporacji międzynarodowych w rodzaju Google, Apple, Amazona, Facebooka i tysięcy innych.
Korzyści korporacyjne wyjaśni przykład. Jeśli, hipotetycznie, polska odnoga Google miałaby przekazać do centrali w Stanach swoje zyski netto w wysokości np. 50 mln zł, to przy kursie ok. 5 zł za dolara byłoby to 10 mln dolarów, a przy obecnym, wynoszącym ok. 4 zł – 12,5 ml dol. Różnica nie do pogardzenia.
Słabnący dolar – lepsze prognozy gospodarcze dla świata?
Słaby (relatywnie) dolar sprzyja strategii inwestycyjnej zwanej carry trade. Słowo „carry” w jej nazwie oznacza „przenoszenie”. Inwestor stosujący carry trade pożycza środki na tym rynku gdzie są tańsze, czyli są pozyskiwane po niższej stopie (w tym wypadku w USA) i kupuje za nie aktywa wyżej oprocentowane – tu polskie obligacje.
Odsetki wypłacane od obligacji nie muszą być repatriowane za granicę. Najczęściej są reinwestowane w kraju-emitencie. Służą np. do zakupu kolejnych transzy obligacji, ale też akcji, towarów czy nieruchomości, z czego są dodatkowe korzyści.
Wg firmy Corpay, złoty jest w tym roku w czołówce zestawienia pod względem rentowności carry trade. Zwroty na inwestycjach, w których dolary służyły do zakupów na rynkach finansowych aktywów denominowanych w argentyńskim i kolumbijskim peso wyniosły od początku 2023 r. do dziś po ok. 25 proc. W przypadku węgierskiego forinta zwrot sięga ok. 20 proc.
Polska jest w tym zestawieniu na szóstej pozycji ze zwrotem na carry trade z wykorzystaniem pary dolar-złoty w wysokości 13,4 proc. Zaraz za złotym funt brytyjski – 9,4 proc. i frank szwajcarski – 6,9 proc.
Jak zwykle, obraz ma dwie strony. Wysoka rentowność carry trade na parze dolar-złoty oznacza łatwość pozyskiwania przez polski rząd środków z zagranicy. Ponieważ rynki nie dają nic za darmo, płacimy za tę łatwość wysokimi odsetkami. Dziś nie ciążą one nieznośnie na finansach państwa, ale jutro jest nieznane.
W szerokim ujęciu globalnym ujawnia się natomiast korzystny aspekt. Dolar amerykański jest dla gospodarki światowej probierzem apetytu na ryzyko. Gdy jest silny, społeczność biznesowa źle ocenia perspektywy gospodarcze świata.
Gdy jest słaby, co oznacza w tym przypadku, że rząd amerykański nie musi przepłacać za pożyczki pobierane na utrzymanie Ameryki, przyszłość zaczyna się rysować w jaśniejszych szarościach.