Bank Spółdzielczy w Limanowej wspiera rajd charytatywny Złombol
W tym roku cały Rajd uzbierał już ponad 2 700 000 złotych, a liczba samochodów, które zarejestrowały się na starcie wyniosła 950.
Podkreślić należy to, że wygrywa każdy, kto dojedzie do mety, a więc nie ma punktacji oraz klasyfikacji. Rajd jest zwieńczeniem zbiórki, którą przeprowadzają zespoły.
Uczestnicy rajdu udostępniają darczyńcom powierzchnię reklamową na swoich pojazdach, w których podejmują się wyprawy w ustalone miejsce.
Na starcie kwiat motoryzacji byłego bloku wschodniego
Warto zaznaczyć, że dopuszczone do startu są wyłącznie auta wyprodukowane w tzw. byłym bloku wschodnim lub wyprodukowane już po transformacji ustrojowej z 1989 roku, ale zaprojektowane w poprzednim systemie.
Na starcie więc można było zobaczyć popularne w Polsce: Polonezy, Fiaty 125 czy 126, Warszawy, Skody Favorit, 120, 105, czy GAZy, UAZy, Łady, Zazy lub inne pojazdy minionej epoki. Załogi w drodze do mety poruszają się w niewielkich grupach po kilka aut lub indywidualnie (wedle uznania załóg).
Rajd uzbierał już ponad 2 700 000 złotych, a liczba samochodów, które zarejestrowały się na starcie wyniosła 950
Każda ekipa samodzielnie decyduje jakimi drogami jedzie do celu, nie ma jednej, ustalonej odgórnie trasy. Po dotarciu do wskazanej przez organizatorów mety, załogi na własną rękę powracają do kraju. Organizatorzy nie zapewniają lawet, mechaników lub innego wsparcia technicznego, a wszystko co może się zepsuć zespoły muszą zabrać ze sobą.
Ekipa wspierana przez BS w Limanowej pokonała trasę Chorzów ‒ Durres
Ekipa „Dzikiego Kaszlaka”, którą wsparł Bank Spółdzielczy w Limanowej, wyruszyła 3 września z Chorzowa do albańskiej miejscowości Durres swoją ponad trzydziestoletnią Skodą Favorit z silnikiem o zawrotnej mocy 54 kM.
Czteroosobowy zespół finalnie przejechał praktycznie bezawaryjnie ponad 4000 kilometrów. Skoda przejechała przez siedem krajów (Czechy, Słowację, Węgry, Bośnię i Hercegowinę, Chorwację, Czarnogórę i Albanię) docierając do wybrzeża morza Jońskiego i Adriatyckiego.
Tak komentują swój udział w rajdzie członkowie ekipy „Dzikiego Kaszlaka”:
‒ To, jak wygląda trasa przejazdu zależy od decyzji podjętej przez każdą ekipę, jednak Złombol to start i meta. W zależności od ilości wolnych dni, podróż może trwać dla kogoś tydzień, dwa tygodnie, albo miesiąc. Z uwagi na obowiązki zawodowe niektórych z nas, my przeznaczyliśmy dwa tygodnie ‒ 4 dni na dojechanie do mety oraz kolejne 9 na swobodne zwiedzanie oraz powrót do Polski.
Niektórzy Złombola przeżywają w samochodzie, który „ledwo” kupili i nie przeprowadzili jakiegokolwiek przeglądu lub prewencyjnej wymiany newralgicznych części, jadąc całą drogę w niepewności czy dojadą lub kiedy nastąpi pierwsza awaria. My skodę przygotowywaliśmy mechanicznie przez pół roku, wymieniając zużyte elementy.
Przed Złombolem skoda była na co dzień używana, aby to, co ewentualnie może się zepsuć, zepsuło się w Polsce. Eliminuje to niepotrzebny stres w podróży lub minimalizuje nieplanowane postoje. W trasę zapakowaliśmy cały bagażnik narzędzi oraz części zapasowych, więc raczej byliśmy przygotowani na większość potencjalnych usterek, które na szczęście nie miały miejsca. Oczywiście w tym roku także były pojedyncze przypadki, gdy samochody musiały wracać na lawecie lub team wrócił do Polski innym środkiem transportu, aby za kilka dni wrócić z uszkodzoną częścią, wymienić i kontynuować podróż.
Połączenie podróżowania z pomaganiem to znakomita forma spędzenia wolnego czasu, a dodając do tego szczyptę niepewności czy ekstremalności uzyskuje się doskonały przepis na przygodę życia, którą będzie można przez lata wspominać.
Relacja dostępna na https://www.facebook.com/dziki.kaszlak