Piechotą do lata?
Byłem zwolennikiem powstania sopockiej mariny, choć w jednej, dość zasadniczej sprawie nie tylko ja zostałem w tej sprawie wprowadzony w błąd. Przed jej budową byliśmy bowiem wszyscy zapewniani, że nie będzie ona miała żadnego negatywnego wpływu na linię brzegową i sopocką plażę, co ponoć potwierdzały ekspertyzy wybitnych (?) hydrotechników. Glosy sceptyków i krytyków (np. prof. Jana Marcina Węsławskiego z sopockiego Instytutu Oceanologii PAN czy prof. Macieja Wołowicza z Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego, były lekceważone i pomijane. W rezultacie dziś mamy dość poważny problem z tzw. zjawiskiem „tomboli”, wypłycaniem się dna morskiego w okolicach mola i koniecznością jego pogłębiania, które trzeba będzie regularnie powtarzać, co z kolei obciąży ogromnymi kosztami miejski budżet. Może czas zatem na publiczną publikację opinii tych wybitnych specjalistów od obiektów hydrotechnicznych, którzy nie byli w stanie przewidzieć takich środowiskowych skutków powstania sopockiej mariny? Wszak opinie te były – jak rozumiem – podstawą do ostatecznej decyzji budowy żeglarskiej przystani w takim, a nie innym kształcie. Powstały za publiczne pieniądze, sporządzili je – jak zapewniał kilka razy sopocki prezydent przy różnych okazjach – wybitni fachowcy. Może pora, abyśmy ponieśli zatem jakiekolwiek konsekwencje swoich nietrafionych diagnoz i opinii? I może poznamy też w końcu ich nazwiska?
Jeśli np. architekt źle wyliczy obciążenia konstrukcyjne projektowanego przez siebie budynku, naraża się w konsekwencji na odpowiedzialność karną, jeśli zdarzy się jakakolwiek katastrofa budowlana. Czy wystawiający błędne diagnozy eksperci nie powinni odpowiadać również za popełnione błędy? Wszak grozi nam za chwilę przejście piechotą nie tyle do lata, co do samej mariny, co może skutkować dodatkowym zagrożeniem dla rozmaitych jednostek pływających w tej okolicy. Gołym okiem widać przecież, że morskie dno się w tym miejscu systematycznie wypłyca, a plaża z kolei wciąż się powiększa, co nie pozostaje też zapewne bez wpływu na częstsze osadzanie się w tym rejonie zwałów gnijących glonów.
W tym roku w sopockim budżecie zapisano po raz pierwszy niebagatelną kwotę 1.000.000,- zł na „odpiaszczanie dna morskiego w okolicy mola”. Okazało się jednak, że to kwota przeznaczona głównie na analizę i badania, dotyczące tego zagrożenia, a nie prace, bezpośrednio związane z pogłębianiem dna morskiego. Czy dowiemy się zatem, jakie będą realne koszty doprowadzenia tego fragmentu plaży i dna morskiego do stanu pierwotnego? I czy w ogóle jest to jeszcze możliwe? Może zapytajmy też w końcu innych ekspertów o możliwe scenariusze dalszych zagrożeń w tym miejscu?
Wojciech Fułek