Groteska czy burleska
Posłanka PiS, notabene była wiceminister sprawiedliwości, uznała za stosowne udzielić poręczenia osobie, której wprawdzie nie zna, lecz w zastosowaniu wobec niej środka zapobiegawczego dopatruje się motywacji politycznych. Tym samym przypisuje politycznym adwersarzom niskie pobudki, zatrącające o próbę rewanżu za mało eleganckie odzywki skandowane na stadionach pod adresem urzędującego premiera.
Czym innym jest nadgorliwość policji, z którą mieliśmy do czynienia kilka tygodni temu w Białymstoku, czym innym zaś egzekwowanie prawa. Zdumienie budzi poręczenie wobec pospolitego bandyty, zatrzymanego w związku z brutalnym i udokumentowanym rozbojem. Rozbojem dokonanym w warunkach recydywy, jeśli uznać, że wcześniejsze wielokrotne podżeganie do przemocy to występek opisany w kodeksie karnym.
Sceny utrwalone po meczu o piłkarski Puchar Polski w Bydgoszczy, kiedy to jedna z operatorek telewizyjnych została przewrócona na ziemię brutalnym kopniakiem w plecy, tylko z pozoru przypominały obrazki rodem z niemego kina, gdzie Stan i Ollie bardziej znani jako Flip i Flap przyprawiali nas o paroksyzmy śmiechu.
Nie było mi do śmiechu, kiedy oglądałem posłankę Kempę nazywającą wypowiedzi polityków Platformy popiskiwaniem, nie z uwagi na brak elegancji, lecz zacietrzewienie pozwalające lekceważyć nie tylko tzw. prawdę materialną, lecz elementarną rzetelność i szacunek dla faktów.
Groteska jako środek wyrazu artystycznego bywa skuteczna. W polityce jest groźna, bowiem ewentualne skutki godzą rykoszetem w tych, którym wydaje się, że ugodzenie politycznego przeciwnika warte jest każdej ceny.