Show must to go!
Wczorajszy dzień zakończył kontredanse PiS wokół prof. Zyty Gilowskiej. Najpierw wyraźnie zadeklarowała, że nie zamierza i nie zamierzała jako osoba bezpartyjna i - zasiadając w konstytucyjnym organie - z założenia apolityczna, debatować i agitować partyjnie.
Poza tym stwierdziła, że nie popierała, tylko wspierała, do czego jako obywatel ma prawo. Marsowe oblicze prof. Marka Belki (wcześniej odczytał stanowcze w formie i jednoznaczne w treści oświadczenie) przysłuchującego się tej wypowiedzi dopełniło reszty.
Pozostaje mieć nadzieję, że powaga i autorytet RPP zostały w naszym wspólnym, najlepiej rozumianym interesie ocalone. Co do samej Zyty Gilowskiej, jak się zdaje, nie tracąc rezonu, pokazała prezesowi przysłowiową figę. Przy okazji otworzyła językoznawcom, politologom, konstytucjonalistom, logikom pole do rozważań nad różnicami semantycznymi, zakresem pojęciowym, desygnatami i kontekstami wsparcia i poparcia.
Fizycy też dorzucą swoje trzy grosze i w ogólnym zamieszaniu wszyscy zapomną, co legło u podstaw całego zamętu. Mówią, że to Donald Tusk jest mistrzem medialnego rozgrywania wydarzeń i przykrywania inicjatyw konkurencji politycznej. Jak się okazuje, w osobie pani profesor znalazł godną rywalkę!