Retoryka i fakty
Oburzenie po wypowiedzi ministra finansów Jacka Rostowskiego w kwestii możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji w strefie euro jest tyleż powszechne, co bezrefleksyjne. Jeśli odrzucić batalistyczną retorykę i pochylić się nad ekspresyjną i dobitnie wyrażoną diagnozą, okaże się, że historyczne analogie czynią ją uzasadnioną i prawdopodobną.
Dla średnio inteligentnego odbiorcy jest przy tym jasne, że określenie wojna jest tyleż wyraziste, co symboliczne. Mniejsza zresztą o naszego ministra. Gorzej, kiedy poważni europejscy gracze nie uzgadniają poglądów na poziomie komunikacji społecznej. Francja gromko zapowiada pakiet pomocowy nie tyle dla Grecji, ile dla banku ją wspierającego, Niemcy stanowczo dementują…
Zamiast wspólnego stanowiska telekonferencja przywódców obu państw z greckim premierem. Zaoszczędzili na samolocie, na czasie, czy może chodziło o zatarcie wrażenia, że w istocie rzeczy wyrok już zapadł?! Jeszcze za naszej prezydencji okaże się, czy europejska solidarność jest wartością nadrzędną, czy retorycznym zwrotem. Na ile zdolność do dzielenia ciężarów kryzysu to wybór dalekowzroczny i racjonalny, na ile zaś jedynie deklaratywny i obliczony na uspokojenie nastrojów opinii społecznej. Zdaje się, że twarde nazywanie rzeczy po imieniu, jakie zaproponował polski minister finansów znajdzie naśladowców, pytanie tylko, czy jesteśmy gotowi, by przejść od słów do czynów?