Złoty, akcje i obligacje drożeją

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Wtorek przynosi kontynuację wczorajszego umocnienia złotego, co koreluje z większym popytem na polskie akcje i obligacje. Nie należy jednak zapominać, że to tylko odreagowanie wcześniejszej wyprzedaży polskich aktywów, a perspektywy pozostają niekorzystne.

Złoty dziś zyskuje do głównych walut, kontynuując zapoczątkowaną wczoraj tendencję aprecjacyjną. O godzinie 12:28 kurs EUR/PLN testował poziom 4,4150 zł, USD/PLN 4,1510 zł, a CHF/PLN 4,1130 zł. Umocnienie to idzie w parze z większym popytem na polski dług. W efekcie rentowność 10-letnich obligacji spada do 3,508% z 3,586% w poniedziałek na koniec dnia. Wczorajsze wzrosty kontynuuje również warszawska giełda. Po trzech i pół godzinie handlu indeks WIG20 zyskiwał 0,9%, po tym jak w poniedziałek wzrósł o 1,77% do 1756,35 pkt.

We wszystkich trzech przypadkach u źródeł obserwowanych w tym tygodniu zmian leżą rynki globalne. W tym przede wszystkim zatrzymanie, a następnie korekta, powyborczego rajdu na dolarze i równoczesnej wyprzedaży długu jaka w tym czasie przetoczyła się przez rynki globalne. Dodatkowo giełdom pomagają wzrosty cen ropy przed szczytem OPEC (30 listopada) oraz zbliżający się start sezonu przedświątecznych zakupów w USA (tradycyjnie startuje on w tzw. Czarny Piątek czyli 25 listopada).

Obserwowany obecnie pozytywny sentyment do polskich aktywów ma duże szanse utrzymać się do końca dnia. Po pierwsze dlatego, że rozpoczęta korekta na dolarze i obligacjach raczej nie zakończy się na jednym dniu. Przemawia za tym nie tylko krótkoterminowe wykupienie rynku, ale też specyfika tego tygodnia (z czwartkowym Świętem Dziękczynienia w USA). Po drugie, w dzisiejszym kalendarium brak jest wydarzeń, które mogłyby zmienić nastroje na rynkach. Jest bowiem mało prawdopodobne, że takim impulsem będą publikowane dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA (prognoza: 5,42 mln), czy indeks Fed z Richmond (prognoza: 1 pkt.). Pierwsze takie impulsy pojawią się dopiero jutro, gdy zostanie opublikowana seria wstępnych odczytów indeksów PMI z Francji, Niemiec, Strefy Euro i USA, jak również amerykańskie dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku, zasiłki dla bezrobotnych, sprzedaż nowych domów, indeks Uniwersytetu Michigan i protokół z ostatniego posiedzenia FOMC.

Od zeszłotygodniowych maksimów notowania euro i szwajcarskiego franka spadły o 5 gr, a dolar cofnął się o 6 gr. Docelowo kurs EUR/PLN ma szansę wrócić do 4,40 zł, CHF/PLN do 4,08-4,09 zł, a USD/PLN do 4,10 zł. Nie można jednakże zapominać, że perspektywy dla złotego, zarówno te oceniane przez pryzmat czynników globalnych (oczekiwania co do polityki Trumpa, podwyżki stóp przez Fed, mocny dolar, wyprzedaż obligacji, odpływ inwestorów z rynków wschodzących), jak i lokalnych (zwalniające tempo wzrostu gospodarczego w Polsce, możliwe pojawienie się spekulacji nt. cięcia stóp przez RPP, obawy przed cięciem ratingu), pozostają słabe. Dlatego trzeba nauczyć się żyć ze słabym złotym. Zwłaszcza w relacji do dolara, za którego przy prawdopodobnym spadku kursu EUR/USD w perspektywie pół roku do parytetu (EUR/USD po 1,00), być może trzeba będzie zapłacić nawet 4,40 zł.

Marcin Kiepas