Złoto tanieje, głównym „winowajcą” dolar
Głównym „winowajcą”, odpowiedzialnym za spadek cen złota, okazał się dolar, który po niedawnym osiągnięciu poziomu najniższego od 3 lat, w minionym tygodniu zanotował 1,5-procentowe odbicie w górę. A gdy amerykańska waluta drożeje, spadają notowania kruszców, bo mocniejszy dolar hamuje popyt na metale szlachetne poza USA.
W ubiegłym tygodniu, oprócz złota, spadki zaliczyły także inne metale szlachetne. Srebro potaniało o nieco ponad 1,5 procent (na koniec handlu w piątek uncja tego kruszcu kosztowała około 16,3 dolara), a jeszcze gorzej radziły sobie platynowce. Platyna zakończyła tydzień na 2,6-procentowym minusie (z ceną 965 dolarów za uncję), a pallad zanurkował w dół o ponad 6 procent – cena nieco poniżej 980 dolarów za uncję to najsłabszy wynik od października 2017 roku.
Korekta na Wall Street bez wpływu na rynek złota
Kruszce potaniały pomimo sporych spadków na Wall Street, gdzie indeks Dow Jones stracił w ciągu dwóch sesji aż tysiąc punktów, kończąc ubiegły tydzień na 6-procentowym minusie. A jeśli wziąć pod uwagę ostatnie dwa tygodnie, strata wynosi już 10 procent, czyli dwa razy więcej niż straciło złoto i srebro.
To rzadka sytuacja, gdy wraz ze spadkiem giełdowych indeksów, na wartości tracą także metale szlachetne. Dzieje się tak, gdy na globalnych rynkach mamy do czynienia z początkową fazą korekty, a inwestorzy w sporym pośpiechu wymieniają na gotówkę swoje najbardziej płynne aktywa, zwłaszcza gdy te przyniosły już zyski. W takim przypadku, złoto często jest na pierwszym miejscu zasobów do upłynnienia.
Czas powinien sprzyjać posiadaczom kruszców
Czas jednak powinien sprzyjać posiadaczom kruszców, jeśli korekta będzie się nasilać. Spadające indeksy sprawią, że inwestorzy z coraz większymi obawami będą podchodzić do giełdy. A wówczas najprawdopodobniej wzrośnie popyt na najbezpieczniejsze aktywa, czyli m.in. złoto.
Trzeba jednak pamiętać o jeszcze jednym czynniku, który może być obciążeniem dla metali szlachetnych, niezależnie od rozwoju sytuacji na giełdzie. Chodzi o rosnące oczekiwania wobec polityki amerykańskiego Fedu. Jeszcze na początku roku rynki zakładały dwie podwyżki stóp procentowych w USA. Dziś bardzo prawdopodobnym scenariuszem są aż cztery. W ten sposób Rezerwa Federalna może zareagować na rosnącą inflację.