Z londyńskiego oddziału Deutsche Banku do… pubu
Deutsche Bank od dawna nie ma dobrej prasy. Niedawno musiał zapłacić gigantyczną karę nałożoną przez Departament Sprawiedliwości USA za nielegalne transakcje na rynku forex podczas ostatniego kryzysu finansowego, a później zawalił drugi etap stres-testów zarządzonych przez Rezerwę Federalną.
W kwietniu 2018 roku w fotelu prezesa DB zasiadł Christian Sewing i od razu obiecał udziałowcom restrukturyzację, która przyniesie miliard euro oszczędności. Zaczął od zmniejszenia zatrudnienia o 6000 etatów w oddziałach rozrzuconych po całym świecie. Dwa miesiące temu zapowiedział jednak, że to nie wystarczy i konieczna jest dalsza „rozległa restrukturyzacja”, oznaczająca likwidację ponad 10 000 miejsc pracy.
Ciąg dalszy nastąpił w pierwszych dniach lipca. Tylko w Londynie redukcją został objęty co drugi spośród zatrudnionych ok. 6000 osób.
Rano zwołano zebrania i ogłoszono, że o 11:00 przestaną działać karty magnetyczne pracowników podlegających zwolnieniom. Dostali czas na spakowanie rzeczy osobistych i opuszczenie budynku.
Niektórzy minęli się w drzwiach z Ianem Fieldingiem-Calcuttem i Aleksem Rileyem z firmy Fielding & Nicholson Tailoring. Panowie zmierzali akurat w przeciwnym kierunku. Wjechali na piętra zajmowane przez kadrę kierowniczą, aby wziąć miarę na wcześniej zamówione garnitury, za które DB zapłaci po 1500 funtów.
– To niefortunny zbieg okoliczności, że zostaliśmy sfotografowani akurat w momencie, gdy z budynku wychodzili zwalniani pracownicy – powiedział później jeden ze współwłaścicieli firmy krawieckiej.
Poza krawcami zadowoleni są również właściciele okolicznych pubów. Przecież zwolnieni pracownicy musieli gdzieś utopić żal. Na piwo jeszcze im wystarczyło…