XXVI Ranking Banków Miesięcznika Finansowego BANK 2021 | Dentons | Trendy na rynku transakcji finansowych oraz regulacje i zagrożenia dla stabilności systemu bankowego
Jesteśmy świadkami wielu dynamicznych zmian związanych z kolejnymi lockdownami w gospodarkach wielu krajów, w tym Polski. Jaka jest dziś aktywność inwestorów na rynku transakcji finansowych? Jak wygląda rynek transakcji?
Bartosz Nojek: Począwszy od wprowadzenia po raz pierwszy stanu zagrożenia epidemicznego w Polsce w marcu 2020 r., i porównując go z kolejnymi, możemy stwierdzić, że za każdym razem istotnie różniły się one między sobą. Poza chwilowym okresem zawahania w kwietniu 2020 r., kiedy praktycznie nikt nie wiedział, co będzie się dalej działo i jakie będą skutki całej tej sytuacji, a później pod koniec roku, kiedy były wielkie nadzieje związane ze szczepionkami, ale równie duże niewiadome, kiedy nastąpi implementacja i jakie będzie tempo szczepień, to w pozostałych miesiącach mieliśmy bardzo dużo pracy. Od początku stycznia tego roku obserwujemy szczególnie mocne odbicie. Z jednej strony wróciły do nas projekty, które zostały zawieszone w czasie lockdownów, z drugiej, cały czas pojawia się bardzo duża liczba nowych projektów. Dotyczy to na przykład sektora szeroko pojętej logistyki, co ma między innymi związek z przyspieszonym w wyniku pandemii rozwojem branży e-commerce.
Tylko logistyka u nas odżyła w czasie zarazy?
– Oczywiście, że nie tylko. Cały czas prężnie działa sektor odnawialnych źródeł energii (OZE). To była i jest niezmiernie mocna strona naszej kancelarii, zaczynając od transakcji związanych z inwestycjami z zakresu farm wiatrowych, jak i innych źródeł energii odnawialnej, takich jak fotowoltaika. Jesteśmy obecni na polskim rynku 30 lat i byliśmy pionierami w doradztwie przy finansowaniu i wdrażaniu projektów OZE. Klienci przyzwyczaili się, że mogą na nas liczyć na każdym etapie życia ich projektów, w tym stosunkowo wcześnie, to jest już na etapie samego rozważania takich projektów. Zawsze staramy się patrzeć całościowo na proces transakcyjny i przewidywać kolejne dwa, trzy kroki naprzód. A wiedza i doświadczenie naszych ekspertów mogą się okazać szczególnie pomocne dla inwestorów przy poszukiwaniu aktywów dostępnych do nabycia, doborze doradców badających projekt od strony energetycznej i biznesowej oraz przy zapewnieniu sprawnej współpracy z partnerami finansującymi. Nasze biznesowe podejście i kompleksowe wsparcie obejmuje wszystkie aspekty prawne i podatkowe, które często przekraczają granice państw.
Banki nie przestraszyły się pandemii?
– Niektóre z nich zaostrzyły swoje wymagania, jeśli chodzi o to, jakie transakcje uważają za „bankowalne” i jakie parametry powinny one według nich spełniać. Jednak to nie wpłynęło na spadek liczby transakcji, przy których doradzaliśmy od początku pandemii. Poza tym banki zaczynają odczuwać rywalizację o klienta ze strony szeroko rozumianej konkurencji (w tym funduszy, które są w mniejszym stopniu regulowane, a to znaczy, że nie muszą trzymać się bardzo restrykcyjnych polityk). Instytucje te konkurują nie tylko ceną, ale również tym, że pewne decyzje są podejmowane przez nie szybciej. Dlatego rekomendujemy, aby banki uważnie obserwowały to, co dzieje się w ich otoczeniu rynkowym – choć jesteśmy przekonani, że i tak na pewno to śledzą na bieżąco.
Czy zatem banki tracą część rynku finansowania?
– Nie ujmowałbym tego w ten sposób. To raczej wyzwanie dla nich, że muszą być blisko klienta, dla którego czas ma zwykle ogromne znaczenie. W Polsce stale rośnie liczba finansowań konsorcjalnych (czyli takich, w których uczestniczy kilka banków), przy czym normą jest nadal udział kilku banków. Tymczasem na zachodzie Europy widzimy konsorcja składające się często nawet z kilkunastu instytucji finansujących – na naszym rynku zdarza się to wyjątkowo, tylko przy największych projektach. Prawdopodobnie to będzie przyszłość, z którą banki w Polsce wcześniej czy później będą musiały się również zmierzyć.
Jak więc wygląda rynek finansowania w połowie 2021 r?
– Spadło zainteresowanie inwestycjami w centra handlowe, włącznie z niesłusznie, moim zdaniem, uwzględnianymi w tej samej grupie galeriami handlowymi na otwartym powietrzu (parkami handlowymi). Od paru miesięcy widzimy wzmożone zainteresowanie i aktywność w budownictwie mieszkaniowym. Jeśli chodzi o biurowce, to jest tu wiele zmiennych i niewiadomych. Na przykład, czy praca zdalna po pandemii będzie szerzej wykorzystywana niż dotychczas – bezspornie tak, ale na pewno nie zniknie zapotrzebowanie na przestrzeń biurową. Na początku pandemii banki skoncentrowały się na negocjowaniu już trwających projektów i te (pomimo niepewności związanej z pandemią) udało się sfinalizować – tu należy docenić to, że banki zachowały się bardzo fair w tej sytuacji i dotrzymały danego wcześniej słowa, zachowując zdrowy osąd sytuacji i nie ulegając emocjom. Niemniej, tak długo, jak Polska będzie atrakcyjnym miejscem do zatrudniania pracowników i tworzenia centrów obsługi dla międzynarodowych firm, jak również dla rodzimych inwestorów, to biura nadal będą potrzebne i będą realizowane nowe projekty. W porównaniu do krajów Europy Zachodniej jesteśmy nadal, jeśli chodzi o takie inwestycje, rynkiem mocno nienasyconym i nadal są dostępne atrakcyjne lokalizacje dla obiektów biurowych.
Wiele firm w związku z pandemią ma problemy z zachowaniem płynności. Czy coś zmienia się na rynku ich finansowania?
Jarosław Bełdowski: W trudniejszych czasach wszyscy przypominają sobie o faktoringu, który w Polsce jest wykonywany przez banki, jak i inne wyspecjalizowane instytucje. Mamy jednak rynek faktoringowy, który jest dość konserwatywny i który nie dostrzega, że nie musi być lokalny. Jako największa firma prawnicza na świecie obsługujemy wiele międzynarodowych korporacji i w naszej praktyce spotykamy się z sytuacjami, kiedy faktorzy zagraniczni, myślę o takich krajach, jak Niemcy i Francja (a ostatnio także Włochy), przychodzą do grup kapitałowych i proponują zawarcie kompleksowej umowy dla całej grupy. W Polsce takiego produktu nie ma…
A może faktorzy boją się ryzyka za granicą?
– Dla faktorów niebędących w większej grupie kapitałowej to bez wątpienia wyzwanie, ale przecież mamy w Polsce banki, które są w dużych europejskich grupach kapitałowych, a jeśli chodzi o banki kontrolowane przez Skarb Państwa, to one często mają swoje oddziały za granicą. Dlaczego nie miałyby one oferować takiego produktu polskim grupom kapitałowym, które działają na rynkach zagranicznych?
To, co powinny zrobić?
– Powinny znaleźć międzynarodową kancelarię, która będzie w stanie zapewnić wsparcie na wszystkich wymaganych rynkach i pomoże stworzyć taką dokumentację faktoringową, a także wypracować model współpracy za granicą. Dla banków nie powinno to stanowić problemu. Doskonale potrafią już teraz szacować ryzyko na rynkach zagranicznych.
A potrafią szacować ryzyko regulacyjne?
– Z perspektywy proponowanych przepisów na poziomie Polski banki bez wątpienia potrafią to szybko obliczyć. Gorzej, gdy wchodzimy w sferę Unii Europejskiej oraz orzecznictwa sądów, co szerzej można określać jako ryzyko prawne.
Czyżby odwoływał się pan do tak zwanych sporów frankowych w Polsce?
– Nie tylko. Proszę zauważyć, że spór sądowy rozciągnięty jest w czasie i to ryzyko materializuje się stosunkowo późno. W dodatku, w przypadku sporów z konsumentami musimy brać pod uwagę orzecznictwo europejskie, a jego właściwe odczytywanie nie powinno być czynione przez media, jak to się często dzieje w Polsce.
A czy gdzieś jeszcze dostrzega pan ryzyko prawne dla polskiego sektora bankowego?
– W Polsce mało dyskutuje się na temat innej „bomby” regulacyjnej, to znaczy wygasających wskaźników referencyjnych powszechnie wykorzystywanych w umowach i dokumentacji klienckiej przez banki. Za chwilę ich nie będzie i co wówczas? Trzeba stąpać ostrożnie, przygotować się i mieć opracowaną kompleksową strategię dla każdego banku. Bo fałszywy krok może okazać się tak samo brzemienny w skutkach, jak w przypadku franków – doprowadzić do zalewu roszczeń, które mogą zachwiać każdą instytucją finansową, jeśli mają charakter masowy.
Czy to jedyne zagrożenie prawne, które pan dostrzega?
– Oczywiście, że nie. Przy rekordowo niskich stopach procentowych banki muszą myśleć o tym, by zarabiać. W innych krajach już teraz płaci się za trzymanie środków na rachunkach. W Polsce jak na razie nie dopuszcza się myśli, by banki mogły żądać od klienta detalicznego, by partycypował w takim koszcie. Czy to zatem czas, aby ponownie przemyśleć podatek bankowy i od lokat bankowych?