Wzajemny interes
Rozmowa z dr Mieczysławem Groszkiem - Wiceprezesem Związku Banków Polskich
Maciej Małek: Miał pan okazję moderować panelem, który odnosił się do kwestii udziału banków spółdzielczych w dystrybucji środków publicznych. Wydaje się, że dla każdego jest to łakomy kąsek, ale wiemy, że pieniądz publiczny jest jednocześnie trudnym pieniądzem. Jakie przesłanki przemawiają za włączeniem sektora w ich dystrybucję?
dr Mieczysław Groszek: Przesłanek jest kilka i zacznę od tej najważniejszej. Nazwałbym ją wzajemnym interesem. Wszystkie instytucje reprezentowane w panelu – BGK, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa – wszystkie one mogą zwiększyć swoje oddziaływanie gdy będą miały fachowych i profesjonalnych pośredników. Wszystkie one są związane z pieniędzmi w związku z tym naturalnym pośrednikiem jest bank, który rozumie procedury, z należytą starannścią obchodzi się z pieniądzem i ma dobrą bazę kientów. Baza ta dla instrumentów finansowych jest najlepszą, jaką można sobie wyobrazić. Mogą się pojawić beneficjenci programów z poza bazy kientów banków, ale i tak wtedy banki będą miały z nimi łatwiejszy sposób komunikowania i sprzedawania pieniędzy.
Jak zmiana funcji instrumentów fiannsowych z dotacyjnego na zwrotny wpływa na budowę całej inżynierii finansowej, która decyduje o powodzeniu projektu?
Ta zmiana to jest zupełnie inna filozofia. Można powiedzieć, że powierzchownie patrząc to w zasadzie nie ma znaczenia – w obu formach można coś zbudować, uruchomić, zmodernizować. Z punktu widzenie kształtowania właściwych postaw beneficjentów, czyli uczenia ich przy każdym wydaniu pieniądza przeprowadzenia rachunku ekonomicznego – ma znaczenie długookresowe. To jest edukacja, której nic nie jest w stanie zastąpić.
Drugim ważnym elementem jest to, że są to pieniądze, które zostają w obiegu gospodarczym. Pieniądz dotacyjny jest jednorazowego użytku. Natomiast instrumenty zwrotne wracają – my często używamy określenia żargonowego – instrumenty rewolwingowe, czyli krążące w systemie gospodarczym. Związek Banków Polskich, środowisko bankowe, bardzo to popierają. Przy okazji możemy również realizować nasze cele biznesowe i jest to najbardziej skuteczny i najważniejszy instrument edukacji finansowej.
Prezesi bankow spółdzielczych nader często i chętnie twierdzą, że na tego rodzaju projektach się nie zarabia, co nie jest przecież do końca prawdą. Co by im pan odpowiedział?
Na pewno się zarabia. Być może prezesi myślą o marżach, bo w wielu przypadkach w warunakch podstawowych projektów, w specyficznych i preferowanych obszarach są zdefiniowane marże. Nie jest to kwestia negocjacji między klientem, a bankiem. Ale w tych programach jest bardzo dużo innych elementów, które zachęcają. Po pierwsze opanowanie procedury, która może pozwolić na zwiększenie skali. Jest to sytuacja, gdzie nie mamy ograniczeń polegających na tym, że środki się wyczerpują.
Czyli uzyskujemy efekt dźwigni finansowej?
Efekt skali i dźwigni. Po drugie są to środki które mają jeszcze dodatkowe elementy, np. marketing czy popularyzacja przez instytucje, które to wdrożyły. Nie tylko bank się tym zajmuje, ale jest to ogólnie znany program, do którego bank się dołącza. Bywa to także połączone z miękkimi zabezpieczeniami – z częściowym umorzeniem kredytu, jakąś inną formą wsparcia typu dzielenie się ryzykiem. Gdy się patrzy tylko na jeden czynnik – marża – to może być wrażenie, że nie każdy z nich jest aktrakcyjny, ale gdy patrzy się kompleksowo jest to bardzo dobre uzupełnienie modelu biznesowego dla banków spółdzielczych.
Zobacz również rozmowę w wersji wideo.
aleBank.pl