Wszyscy polubili francuskie Alpy
Rynki nieruchomości we francuskich kurortach alpejskich mają się bardzo dobrze. W pięciu z nich ceny nieruchomości są dziś znacznie wyższe niż rok temu - wynika z indeksu stworzonego przez Knight Frank. Prym wiodą Val d’isere, Meribel i Chamonix ze wzrostami na poziomie odpowiednio 5,8%, 4,5% i 3,2%. Dziś chcąc stać się właścicielem przeciętnego alpejskiego domu z wyższej półki trzeba dysponować budżetem z przedziału 1,5 do 2,5 mln EUR. Droższe nieruchomości, na które trzeba wydać przynajmniej 15 mln EUR cieszą się dziś znacznie mniejszą popularnością w związku z mniejszym zainteresowaniem ze strony Rosjan, którzy do niedawna chętnie celowali w ten segment rynku.
Na drugim biegunie są przeważnie kurorty szwajcarskie. W st. Moritz ceny spadły o 7,2%, w Crans Montana o 5%, a w Davos niewiele mniej (4,8%). Oczywiście dla porządku trzeba dodać, że w gronie przecenianych znalazła się też miejscowość Megeve (Francja), ale jest to wyjątek. Reguła jest bowiem taka, że szwajcarskie kurorty straciły ostatnio na popularności na rzecz francuskich miejscowości alpejskich.
Do zmiany akcentów przyczyniły się m.in. ceny – często 2-3 krotnie niższe we Francji niż Szwajcarii. Nie bez znaczenia były też zawirowania na rynku walutowym. Przypomnijmy, że na początku bieżącego roku za jedno euro trzeba było płacić około 1,2 franka. Gwałtowna styczniowa przecena spowodowała, że chwilowo frank okazał się nawet droższy niż wspólna waluta. Jakie miało to konsekwencje? Jeśli na początku stycznia ktoś ze strefy euro chciał kupić dom w Szwajcarii warty 1 mln CHF, musiał na ten cel wydać 833 tys. EUR. W dwa tygodnie później potężnym umocnieniu helweckiej walucie, trzeba było na ten sam cel wydać ponad 1 mln EUR. Same zmiany walutowe doprowadziły więc do tego, że szwajcarskie nieruchomości zdrożały raptem o 20% i odwrotnie – dla Szwajcarów francuskie Alpy stały się raptem o około kilkanaście procent tańsze niż ich rodzime.
Do tego wszystkiego doszły też zmiany w prawie. Wymagają one, aby w szwajcarskich miejscowościach domy wakacyjne stanowiły maksymalnie 20% budynków. Takie prawo wyraźnie ogranicza popyt faworyzując osoby, które chcą w danej miejscowości osiedlić się na stałe.
Źródło: Lion’s Bank