Wsparcie, które daje szansę naprawdę wystartować

Wsparcie, które daje szansę naprawdę wystartować
Kamila Gibas, Fot. Archiwum prywatne
O tym, czy jest miejsce dla młodzieży z pieczy zastępczej w sektorze finansowym, jak wygląda wsparcie młodych w budowaniu własnych firm, czy otoczenie regulacyjne sprzyja takim inicjatywom – z Kamillą Gibas, prezeską Fundacji Szczęśliwej Drogi, rozmawiał Jerzy Rawicz.

Czym zajmuje się fundacja i jak to się wszystko zaczęło?

– Nasza fundacja powstała dziesięć lat temu – właśnie w tym roku obchodzimy jubileusz. Naszą misją od samego początku było wsparcie usamodzielniającej się młodzieży z pieczy zastępczej. Przez lata jako wolontariuszka byłam związana z domem dziecka w Konstancinie. Równolegle pracowałam w korporacji, co pozwoliło mi dostrzec przepaść między dwoma światami: środowiskiem pełnym ludzi o silnych osobowościach, świadomych swoich możliwości i potencjału, a młodzieżą z domów dziecka, która po opuszczeniu systemu opieki często trafia w pustkę, zmierzając siłą rzeczy ku wykluczeniu. Doświadczenia te pomogły wykreować innowacyjny pomysł „Siłowni Szczęśliwej Drogi”, czyli przestrzeni kompleksowego wsparcia dla zmierzającej ku dorosłości młodzieży z pieczy zastępczej.

Czym są te siłownie, czy stanowią one przestrzeń fizyczną w sensie dosłownym?

– Tak. To miejsca w Warszawie i Łodzi, w których młodzież, już od 13. roku życia, a najczęściej w wieku 14-15 lat, dostaje wsparcie w różnych obszarach. Z jednej strony jest to pomoc edukacyjna: korepetycje, doradztwo zawodowe, kursy kompetencyjne. Z drugiej – wsparcie psychologiczne, terapeutyczne, psychiatryczne. Z racji trudnych doświadczeń z dzieciństwa przeżytych traum, młodzież ta z reguły potrzebuje wsparcia psychologicznego, niekiedy również terapii uzależnień. Towarzyszymy im w tym długim i niełatwym procesie rozwoju, zaczynając pracę z młodzieżą, kiedy jest ona jeszcze w domach dziecka lub rodzinnej pieczy zastępczej, i kontynuując aż do 25. roku życia.

Tak długi i wszechstronny program wsparcia ułatwia tej młodzieży stopniowe wchodzenie w dorosły świat, również w aspekcie zawodowym czy wyboru ścieżki kariery…

– Powiem więcej: nie tylko ułatwia, dla wielu jest po prostu jedyną możliwością, by w pierwszych miesiącach funkcjonowania w owym dorosłym świecie nie popełnić fatalnych błędów, wynikających z nieświadomości. Przypomnę, iż wychowankowie domów dziecka bardzo często zostają pozostawieni sami sobie. Państwo gwarantuje im oczywiście świadczenia na tzw. usamodzielnienie, rzecz w tym, że bez edukacji ekonomicznej i praktycznych umiejętności to są pieniądze, które szybko znikają. Np. jedna z wychowanek naszej fundacji spędziła za te pieniądze weekend w hotelu Marriott, z kolei chłopak z niepełnosprawnością intelektualną wydał połowę przyznanej kwoty na drogie okulary i skórzaną kurtkę. Nigdy wcześniej nie mieli pieniędzy, więc nie wiedzą, jak nimi zarządzać.

Zabrzmiało to jak echo lat 90. i bezrefleksyjnie rozdawanych odpraw dla górników…

– Dokładnie tak. Dlatego tak ważna jest praktyczna edukacja. Uczymy młodzież czynności pozwalających na funkcjonowanie we współczesnym społeczeństwie, poczynając od wypełniania zeznań podatkowych, poprzez rozmowę z lekarzem, aż po podstawy funkcjonowania na rynku pracy, choćby poprzez świadomość różnic między umową o pracę a umową zleceniem i możliwość dokonania właściwego wyboru. Przypomnę, że zjawisko pracy nierejestrowanej wciąż istnieje, choć nie w takim stopniu jak jeszcze 20-30 lat temu. W przypadku osób z pieczy zastępczej czy domów dziecka zatrudnianie na czarno nie wiąże się tylko z omijaniem opodatkowania, ale może skutkować pokrzywdzeniem tych osób, które bez odpowiedniej edukacji nie będą w stanie dochodzić swoich praw, choćby w zakresie zaniżania wynagrodzenia czy pracy w warunkach niezgodnych z zasadami BHP. Pracujemy z wolontariuszami – w tym z tzw. wolontariuszami kompetencyjnymi, czyli doświadczonymi menedżerami, którzy pokazują młodym ludziom, jak funkcjonować na rynku pracy. Z czasem chcielibyśmy poszerzyć zakres beneficjentów, choćby o młodych ludzi w kryzysie psychicznym, którzy nie potrafią się odnaleźć, mimo iż funkcjonują w pełnych rodzinach. Już dziś mogę powiedzieć, że rodzice takich dzieci nierzadko pytają, jakie warunki należy spełnić, by uczestniczyć w naszych projektach. To jednoznaczny sygnał, że należy stworzyć odpowiednie warunki także i dla tej grupy.

Edukacja ekonomiczna to również budzenie świadomości bezpiecznego korzystania z dobrodziejstw współczesnej gospodarki. Wspomniała pani o nieuczciwym pracodawcy, zaniżającym płace, a to i tak nie największe zagrożenie: znacznie gorzej, kiedy młody, nieświadomy człowiek da się namówić na rzekomo atrakcyjną ofertę pracy, i stanie się tzw. mułem finansowym …

– Ogromnie. Większość takich przypadków instrumentalnego wykorzystywania młodych ludzi przez przestępców – wyłudzenia pieniędzy czy danych, zdalne pulpity, bycie słupem – znamy z doświadczenia. Młodzież czasem dopiero po fakcie mówi, że padła ofiarą manipulacji. Wtedy włączamy współpracę z policją. Organizujemy też prelekcje z byłymi funkcjonariuszami, którzy w praktyczny sposób opowiadają o tych zagrożeniach, przystępnym językiem omawiając kolejne przykłady przestępczych socjotechnik.

Kluczowy jest język. Trzeba mówić ich językiem, dotrzeć przez TikToka, Instagram, inne kanały. Szkoła nie przygotowuje ich do tego świata. Dlatego apeluję do firm – jeśli chcecie robić projekty społeczne, róbcie je mądrze. Nie róbcie trzytygodniowego projektu, który obejmowałby jedynie wąską grupę, np. „dziewczyny w IT”. Taki projekt musi być skierowany do zróżnicowanych grup naszych wychowanków, a przede wszystkim musi mieć charakter długofalowy, tylko tak bowiem jesteśmy w stanie budować relacje czy utrwalać kompetencje. Długofalowe efekty są najistotniejsze, nawet jeśli przedsięwzięcie trafi do relatywnie mniejszej grupy odbiorców.

Nie każdy ma kompetencje, żeby zostać informatykiem czy grafikiem. Jak wspieracie zawodowe wybory młodych ludzi?

– Poprzez mentoring 2.0 – nie indywidualny, tylko grupowy. Zabieramy młodzież do firm, pokazujemy różne stanowiska. Byliśmy w CD Projekt, w fabrykach, w PC, w Orange. Chcemy im pokazać, że poza fast foodem i sklepami, które znają i których się trzymają, jest też inny świat. Przypomnę, że w usługach mamy cały czas deficyt pracowników, i przewiduję, że AI nie będzie tu wielkim wsparciem. Jestem przekonana, że naturalna potrzeba relacji zawsze i niezmiennie będzie w cenie. Pamiętajmy też, że wielu naszych wychowanków po prostu nie stać na studia. Dostają oni zbyt małe wsparcie, często muszą wspierać rodzeństwo. Więc finansujemy kursy zawodowe, takie jak na wózki widłowe czy spawaczy. Zdarza się, że młody człowiek długo szuka swojej drogi. Przypomnę chłopaka, który po pracy w warsztacie samochodowym, biurze i handlu odkrył, że najbardziej kocha pływać. Dzięki naszej pomocy ukończył kurs ratownika, później, już samodzielnie, zrobił uprawnienia sternika motorowodnego. Dziś pracuje nad wodą jako ratownik – i jest szczęśliwy, można też spodziewać się, że pracy dlań nie zabraknie, widząc rosnące rzesze Polaków, wypoczywających nad polskim morzem czy jeziorami.

Czasem można odnieść wrażenie, że nasz system nie zostawia miejsca na takie poszukiwania…

– To prawda. System często zmusza młodych ludzi do podejmowania decyzji za wcześnie. Wybór profilu w szkole średniej, potem kierunku studiów… A przecież wiele osób potrzebuje czasu, żeby zrozumieć, co ich naprawdę interesuje. My robimy testy Gallupa, rozmawiamy z młodymi o ich mocnych stronach, wspieramy ich w samopoznaniu. I to działa.

Dziś dużo mówi się o zmianach na rynku pracy, o wpływie AI, o znikających zawodach. Czy pani zdaniem te zmiany to szansa, czy zagrożenie?

– Myślę, że jedno i drugie. Sztuczna inteligencja rzeczywiście może przewrócić rynek pracy, ale są obszary, których nie zastąpi, jak usługi. Automatyzacja lubi rzeczy zunifikowane, tymczasem każdy z nas ma inne meble, wyposażenie łazienki i kuchni, sprzęt AGD i RTV. Tylko fachowiec – dodam: kompetentny fachowiec – jest w stanie się w tym świecie odnaleźć. W naszych programach mamy młodzież z technikum, która świetnie odnajduje się w serwisach komputerowych, naprawach sprzętu. To są konkretne umiejętności i konkretne miejsca pracy. W tym kontekście warto śledzić nowe trendy regulacyjne na poziomie unijnym, jak choćby dyrektywę dotycząca przedłużania życia produktów. Jeśli producenci będą zobowiązani do budowania sieci serwisowej, to będzie to ogromna szansa na rozwój usług lokalnych: szewców, zegarmistrzów, serwisantów. Takie prace dają nie tylko pieniądze, ale i zakorzenienie – kontakt ze społecznością.

Wspomniała pani wcześniej o młodych matkach. To temat, który rzadko pojawia się w debacie publicznej.

– A szkoda, bo to bardzo ważny temat. Młode matki w pieczy zastępczej to spora, niewidoczna grupa. Dziewczyny zachodzą w ciążę między 16. a 18. rokiem życia. Po wyjściu z domu dziecka są kompletnie same. System nie oferuje im realnego wsparcia, a ich dzieci często trafiają z powrotem do pieczy. To jest błędne koło.

Dlatego realizujemy teraz pilotażowy projekt w Warszawie – mamy mieszkanie treningowe, w którym młode matki mieszkają z dziećmi. Mają wsparcie psychologów, asystenta usamodzielnienia, opiekunki. Dzięki temu mogą iść na kurs zawodowy, rozpocząć terapię, zdobywać kwalifikacje. Po dwóch latach, kiedy projekt się zakończy, jego uczestniczki będą gotowe, by pójść do pracy, a ich dzieci – do żłobka czy przedszkola. Chodzi o to, żeby przerwać ten łańcuch dziedziczonego wykluczenia. Przypomnę, że to również zysk dla całego społeczeństwa, zarówno w postaci ograniczenia wykluczenia społecznego jak i pozyskania nowych ludzi dla rynku pracy.

Porozmawiajmy teraz o rynku pracy. Czy widzi pani miejsce dla młodzieży z pieczy zastępczej w sektorze finansowym – bankach, instytucjach ubezpieczeniowych?

– Jak najbardziej. Kilka lat temu realizowaliśmy projekt we współpracy z Fundacją PKO Banku Polskiego. Był to wzorcowy program stażowy – młodzież nie tylko otrzymywała wynagrodzenie, ale też dodatkowe środki na dojazdy czy wyposażenie miejsca pracy. Przypomnę, że współpracowaliśmy z działem HR banku, żeby formuła rekrutacji pozwoliła dopasować miejsce pracy optymalnie pod kątem indywidualnych kompetencji danego beneficjenta. Trafiali oni do różnych obszarów funkcjonowania banków, poczynając od oddziałów, aż po działy marketingu, prawne czy IT. Część z nich pozostała na tych stanowiskach po zakończeniu stażu, co jest dużym sukcesem – dla nas, dla banku, ale przede wszystkim dla samych stażystów.

Każda osoba miała z jednej strony swojego mentora w oddziale, a z drugiej – asystenta usamodzielnienia z fundacji. Dodatkowo szkoliliśmy pracowników banku: mówiliśmy, na czym polega specyfika pracy z tą młodzieżą, jak z nią rozmawiać, czego nie robić. Najgorsze, co można zrobić, to litować się. Trzeba wymagać – mądrze, ale konsekwentnie.

I co? Efekty były?

– Tak – część uczestników została w banku na dłużej. Ale projekt przyniósł wartość także firmie. Pracownicy się zaangażowali. Poczuli sens. To są projekty, które spajają ludzi i budują długofalowe relacje. W dodatku – to naprawdę się opłaca. Jeśli ktoś zainwestuje w młodego człowieka na początku, to zyskuje lojalnego, wiernego pracownika.

To chyba wpisuje się też w coraz bardziej rozbudowane obowiązki w zakresie ESG.

– Zdecydowanie. CSR i ESG to nie tylko ślad węglowy. To także społeczna odpowiedzialność. Ale – mówiąc szczerze – największy zysk to po prostu dostęp do lojalnych pracowników. I to w czasie, gdy rynek cierpi na niedobór rąk do pracy.

Sektor prywatny to nie tylko praca etatowa. Czy wspieracie młodych także w budowaniu własnych firm?

– Tak – przedsiębiorczość to jeden z naszych kierunków działania. Pamiętam szczególny przykład: młoda mama z Łodzi, wychowanka pieczy zastępczej, samotnie wychowująca dwójkę dzieci. Zaczęła od sprzedaży ubrań online, a my połączyliśmy ją z mentorkami – kobietami prowadzącymi własne, prężnie działające firmy. Dziś ta dziewczyna prowadzi własną sieć sklepów. To pokazuje, że jeśli damy komuś wsparcie i uwierzymy w jego potencjał, to może się wydarzyć coś niezwykłego.

Szukajmy więc w naszych pracownikach zasobów, które mogą służyć innym – młodym ludziom z potencjałem. Czasem wystarczy mądra rada, inspiracja, kilka godzin rozmowy z kimś, kto już przebył długą drogę. Wtedy naprawdę dzieją się cuda.

Na koniec pytanie może trudne: czy polskie prawo sprzyja dziś takim działaniom? Czy otoczenie regulacyjne wspiera młodzież z pieczy?

– Nie jest źle – mamy np. ulgę podatkową dla osób do 26. roku życia, co jest ogromnym wsparciem. Ale… pierwsza pensja po dwudziestce szóstce bywa szokiem. Ogólnie rzecz biorąc, państwo robi swoje, ale bardzo wiele zależy od pracodawców.

Zbyt często pracodawcy szukają przygotowanych pracowników – najlepiej najlepszych absolwentów, ze świetnym CV. A przecież są młodzi ludzie, którzy mają ogromny potencjał, tylko wymagają na początku trochę więcej zaangażowania. Psychologicznego, społecznego, relacyjnego. I warto dać im tę szansę, bo oni – jeśli się zwiążą – zostają. Są lojalni, wierni, wdzięczni.

Zanim zatem sięgniemy po pracowników z zagranicy…

– …rozejrzyjmy się u siebie. Mamy całe grupy osób zagrożonych wykluczeniem – wychowanków pieczy zastępczej, młode matki, ludzi z traumatycznymi doświadczeniami. Dajmy im realne wsparcie na starcie, a odwdzięczą się stabilnością i zaangażowaniem. To ten obszar, w którym cele biznesowe w pełni pokrywają się z odpowiedzialnością społeczną.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK