Wraca stare
Na szczęście leśnicy przybyli bez broni, więc przeciwnicy ministra Szyszki przeżyli. Za to uczestnicy wiecu poparcia – wypisz wymaluj przeciwnicy warchołów. Tylko tamci byli kulturalniejsi. Popierający rząd z kulturą nie mają nic wspólnego. Ale za to popierać mogą długo. Przecież „Będziemy rządzili do 2031 r. W najgorszym razie do 2027. Pokazaliśmy wizję. A opozycja? Jesienią PO dała medialny show, odpalając gabinet cieni. I co? Ile on istniał? Miesiąc? Dziś nie pozostał po nim nawet cień” – mówił wicepremier Mateusz Morawiecki tygodnikowi „wSieci”.
Rządzić? Tylko za co? Niedawno przez partyjne organy jak huragan przeleciała wieść: mamy nadwyżkę budżetową. W styczniu – 6,7 mld zł. Jak mówi stare przysłowie – nie chwal dnia przed zachodem słońca. A już zwłaszcza tuż po jego wschodzie. Jak łatwo sprawdzić w kalendarzu, styczeń jest pierwszym miesiącem roku, a do końca zostaje jeszcze tych miesięcy jedenaście. I w lutym nadwyżka mocno się skurczyła: o 6 mld zł. Według „Harmonogramu dochodów i wydatków budżetu państwa na 2017”, przygotowanego przez Ministerstwo Finansów, w marcu po nadwyżce zostanie już tylko wspomnienie – deficyt wyniesie 5,8 mld zł. I tak już będzie do końca roku, kiedy to deficyt sięgnie 59,3 mld zł.
Według planu, a plany – jak pokazały to dobitnie gospodarki socjalistyczne – mają to do siebie, że na ogół nie są realizowane. Zwłaszcza w sytuacji, gdy ma się do wydania ciężkie pieniądze na 500+, a w październiku zacznie się masowe przechodzenie na emeryturę dodatkowo, po obniżce wieku emerytalnego, uprawnionych do świadczeń. Czy wtedy wicepremier Morawiecki uda się do prezesa Kaczyńskiego i z uśmiechem oznajmi: szefie, jaka piękna katastrofa? A potem zatańczą obaj.
Przemysław Szubański
Redaktor Gazety Giełdy „Parkiet”