Wierzyć, ale także myśleć
„Człowiek to brzmi dumnie”, stwierdził onegdaj pisarz rosyjski Maksym Gorki. Jeśli zgodzimy się z teorią, że Pan Bóg nie tylko człowieka stworzył, ale i uczynił koroną stworzenia, to może jakiś powód do dumy i byłby. Ale tylko wtedy, gdyby domeną powierzoną mu przez stwórcę umiał zarządzać mądrze i sprawiedliwie.
Przez tysiące lat ludzie dokonali wielu wielkich rzeczy – opanowali ogień, rozwinęli medycynę, stworzyli super technologie i umiejętnie je wykorzystują. Rozwinęli się emocjonalnie, potrafią współdziałać, pomagać sobie, być bezinteresownymi.
Jednak wymyślili też wojny, nienawiść, zazdrość, pomówienia. Zwłaszcza te ostatnie wychodzą im znakomicie.
I tylko jakby w cieniu nieco ludzie pozostawili to, o czym mówi ich naukowa nazwa: homo sapiens, czyli człowiek rozumny. A jako taki, ten przedstawiciel rzędu naczelnych wyróżnia się (podobno) „najwyższym stopniem rozwoju ośrodkowego układu nerwowego, psychiki, zdolnością abstrakcyjnego myślenia, rozwinięciem mowy, nadto jest twórcą kultury i specyficznej organizacji życia społecznego”.
Co do tej „specyficznej” organizacji życia społecznego wątpliwości nie mam, wystarczy przecież uważniej wokół się rozejrzeć. Gorzej jednak z tym abstrakcyjnym myśleniem.
Bo choć coraz więcej jest możliwości uczenia się i nawet coraz więcej ludzi z nich korzysta, płacąc przy tym wcale niemało, to raczej zdobywają oni formułki, niż rzeczywiście czerpią z nauki. A szkoda, bo mogliby i intelekt podszkolić, i nieco wiedzy łyknąć.
Przydałoby się to, bo rozglądając się wokół, dostrzegam, że panują u nas wiara i wiedza. Zwłaszcza w samych siebie i głoszone przez naszych idoli idee oraz przekonanie, że mamy recepty na wszystko i nic nam niestraszne.
Czym zatem różni się ta nasza wiara od tej naszej wiedzy? Dużo by o tym mówić, ale najlepiej chyba wyjaśnia to profesor UJ Alosza Awdiejew w książce „Opowiem ci kawał”:
„Ksiądz w kościele wyjaśnia, czym wiara różni się od wiedzy:
– Popatrzcie na Johna i Mary, którzy wraz z dziećmi siedzą tutaj w pierwszym rzędzie. Mary wie, że to jej dzieci, i jest to wiedza. John natomiast wierzy, że to są jego dzieci. I to jest wiara.”
Wiara w coś, kogoś, jakieś idee, potrafi czasami zaburzyć, i to mocno, procesy myślowe. Świadczą o tym dyskusje publiczne, w których oponenci cały czas przerzucają się ciągle tymi samymi argumentami. Jakby nie mogli (nie umieli?) wymyślić nowych. A jak już nie mają nic w zanadrzu, po prostu obrażają przeciwnika.
Tymczasem homo sapiens podobno jest w stanie myśleć abstrakcyjnie, czyli także reagować tak, aby nie obrażając nikogo, pokazać, co się o nim sądzi. Jako argument za tym wykorzystam kolejny cytat wspomnianego prof. Awdiejewa:
„W pierwszym dniu wykładów zarozumiały wykładowca zwraca się do grupy:
– Jeśli w tej grupie są idioci, niech wstaną.
Jeden ze studentów wstaje.
– Czy pan uważa się za idiotę? – pyta wykładowca.
– Nie, ale nie chcę, żeby pan sam tutaj stał.”
Jako człowiek lichej raczej wiary, nie mogę się też nadziwić, że wciąż jest wielu takich, co w obietnice ciągle jeszcze wierzą. Zwłaszcza gdy mówi się w nich, że lepiej będzie dosłownie za chwilę. Owa chwilka dziwnie pasuje mi bowiem do fragmentu z książki Roberta Stillera (tłumacza, pisarza i językoznawcy pochodzenia żydowskiego) „Wielki śmiech po żydowsku”:
„Rabin wykładał, że wieczność to jedna chwilka. Na zakończenie któryś ze słuchaczy poprosił: Rebe, pożycz mi na chwilkę tysiąc złotych. Na to rabin: Z miłą chęcią. Za chwilkę.”
Nie mam nic przeciwko wierze, zwłaszcza że jeśli nawet życia nie ułatwia, to czasem jednak żyć pozwala. Warto wszakże umiejętnie korzystać przy tym z wiedzy. Bo wypróbowywanie recept na wszystko na żywym organizmie może się czasem skończyć tak, jak w jednej z opowieści Jorge Bucaya (argentyńskiego pisarza, z wykształcenia lekarza psychiatry) zamieszczonej w książce „Pozwól, że Ci opowiem… bajki, które nauczyły mnie jak żyć”:
„Mój dziadek lubił sobie wypić. Najbardziej smakowała mu turecka anyżówka. Pił anyżówkę i dodawał wody, aby ją rozcieńczyć, ale upijał się tak samo. Wówczas pił whisky z wodą i się upijał. I pił wino z wodą, i się upijał. Aż pewnego dnia postanowił się wyleczyć. I zostawił… wodę”.
Jeśli zatem nie mamy pewności, co rzeczywiście może szkodzić, lepiej jednak zostawić to, co szkodzić może najbardziej.
Zapraszamy do lektury październikowego (2022) numeru Miesięcznika Finansowego BANK