Widmo interwencji w Syrii oddala się…ale i tak do niej dojdzie
Cena ropy spadła w reakcji na brytyjskie "nie' dla interwencji w Syrii. Najprawdopodobniej to nie powstrzyma Obamy, ale dla inwestorów temat Syrii powoli już się kończy. W przyszłym tygodniu rynki finansowe będą ekscytować się danymi makro, posiedzenia banków centralny i czekaniem na wrześniowe posiedzenie Fed.
Wczoraj w nocy, ku wielkiemu zaskoczeniu obserwatorów, brytyjska Izba Gmin (niższa izba parlamentu Wielkiej Brytanii), sprzeciwiła się interwencji zbrojnej w Syrii, po tym jak kraj ten użył broni chemicznej przeciw ludności cywilnej. Premier David Cameron zapowiedział, że będzie respektował decyzję parlamentu. Philip Hammond, brytyjski minister obrony, oświadczył natomiast, że Wielka Brytania nie weźmie udziału w żadnej akcji wojskowej.
Wczoraj w nocy, ku wielkiemu zaskoczeniu obserwatorów, brytyjska Izba Gmin (niższa izba parlamentu Wielkiej Brytanii), sprzeciwiła się interwencji zbrojnej w Syrii, po tym jak kraj ten użył broni chemicznej przeciw ludności cywilnej. Premier David Cameron zapowiedział, że będzie respektował decyzję parlamentu. Philip Hammond, brytyjski minister obrony, oświadczył natomiast, że Wielka Brytania nie weźmie udziału w żadnej akcji wojskowej.
Dziennik The New York Times napisał, że stanowisko Wielkiej Brytanii i brak mandatu ONZ nie powstrzyma USA przed militarną podpowiedzią na atak chemiczny w Syrii. Gazeta przewiduje, że najwcześniej do tego może dojść w sobotę, gdy inspektorzy ONZ opuszczą Syrię.
Dla rynków finansowych temat interwencji zbrojnej w Syrii i strachu tym wywołanego (to bardziej pretekst niż faktyczny strach) powoli się kończy. W reakcji na brytyjskie „nie” ceny ropy w nocy spadły o ponad 1% do 106,78 dolarów za baryłkę. Od środowego maksimum notowania ropy cofnęły się tym samym o 5,44 dolarów, czyli o prawie 5%.
Temat Syrii kończy się dla inwestorów jednak nie dlatego, że widmo interwencji zbrojnej w jakiś sposób się oddala. Kończy się, bo już dziś ich uwaga powinna w większym stopniu koncentrować się na licznie publikowanych raportach makroekonomicznych. Natomiast w przyszłym tygodniu, gdy tych ważnych publikacji makro (plus posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego i Banku Anglii) będzie prawdziwe zatrzęsienie (m.in. indeksy ISM/PMI, raport ADP, miesięczne dane z rynku pracy w USA), cała uwaga skoncentruje się tylko na nich. Wówczas inwestorzy przestaną bać się Syrii, a zaczną emocjonować się tym, czy Rezerwa Federalna faktycznie we wrześniu ograniczy wartość programu QE3 i w jakim stopniu.
Mniejszy strach o Syrię znajduje dziś rano przełożenie nie tylko na niższe ceny ropy, ale również na wzrosty na większości giełd w Azji, czy też umocnienie indyjskiej rupii i stabilizację tureckiej liry (dziś w Turcji jest dzień wolny). Nie przekłada się to natomiast na umocnienie złotego. Rano kurs EUR/PLN rośnie do 4,2780 zł z 4,2735 zł wczoraj na koniec dnia, natomiast USD/PLN do 3,2316 zł z 3,2268 zł. To nie zaskakuje. Od dwóch dni podkreślamy, że inwestorzy (zagraniczni?) wykorzystali temat syryjski do krótkoterminowego ataku na złotego, wykorzystując w tym celu m.in. aktywację zleceń stop loss. W naszym przekonaniu to chwilowa przecena polskiej waluty, która gdyby nie zbliżające się dużym krokami wrześniowe posiedzenie Fed, skończyłoby się w przyszłym tygodniu, gdy kolejne dobre dane (potwierdzające ożywienie) napłyną z polskiej i europejskiej gospodarki.
Marcin Kiepas
Admiral Markets Polska