Warto wiedzieć. Pasje i Pasjonaci: Po prostu robię swoje…
Czy spodziewałeś się po pierwszych finałach, że więcej pieniędzy wpłynie na konto WOŚP z tytułu płatności przelewem, telefonem, niż trafi do puszek wolontariuszy?
– W życiu! Ale musimy mieć świadomość, o jak zupełnie innym świecie rozmawiamy – kiedy odbywały się pierwsze finały WOŚP, nie było jeszcze internetu! Najnowocześniejszym urządzeniem do wymiany informacji był telefax, pojawiali się pojedynczy ludzie korzystający z pierwszych komórek, które dosłownie wyglądały jak cegła przyłożona do głowy. Bardzo szybko uruchomiliśmy możliwość wpłat na WOŚP za pomocą kart kredytowych, które też były wtedy w Polsce zupełną nowością i luksusem dla nielicznych, najbogatszych Polaków. Ludzie dzwonili do studia, podawali przez telefon numer karty, swoje dane i operator na tej podstawie przelewał pieniądze z niej na WOŚP. Przy dzisiejszych, internetowych możliwościach – sytuacja nie do porównania. Nawet złoty polski był wtedy inny, przed denominacją, cały czas wysoka inflacja, generalnie wszystko szybko przeliczaliśmy na dolary, bo do nich mieliśmy większe zaufanie. Zatem mówienie w kontekście tamtych czasów o wpłacaniu pieniędzy przez internet, telefon komórkowy czy zegarek byłoby jak mówienie o tym, że naszymi wolontariuszami mogą być Marsjanie.
Ale mimo to, chyba nikt nie wyobraża sobie finału bez tysięcy wolontariuszy z tysiącami puszek, no i bez serduszek w klapie? Patrzysz na to czasem od strony zmian społecznych, które uruchomiłeś, tworząc WOŚP?
– O tym najczęściej mówimy, kiedy dziennikarze próbują na siłę wróżyć – będzie rekord czy nie będzie? Zawsze odpowiadam wtedy, że największym rekordem WOŚP jest właśnie to, że gramy po raz 28., że jest to chyba jedyna idea made in Poland, która nie dość, że przetrwała już ponad ćwierć wieku, to cały czas jednoczy ogromną większość Polaków ponad podziałami, ponad granicami, na tle coraz mocniej podzielonego społeczeństwa. WOŚP to już nie tylko akcja charytatywna, nie tylko i wyłącznie zbiórka, nie sprzęt medyczny w szpitalach, to przede wszystkim ogromny ruch społeczny, cieszący się największym społecznym zaufaniem. 120 tys. osób zbiera co roku pieniądze, to przecież armia ludzi jest, a tak naprawdę chętnych jest drugie tyle. Sztaby w całej Polsce, ale i w blisko 100 miejscach na świecie.
Najbardziej wzruszyło mnie, po którymś z finałów, wasze spotkanie. Twoje i wolontariuszy… Bez kamer, bez dziennikarzy i takie proste: Dziękuję, Dobra robota, Ważne że jesteście… To przyjaźń czy team building?
– Fenomen WOŚP jest taki, że 99% wszystkich zdarzeń, jakie wokół niej się dzieją, to zupełnie oddolne działanie. My nie zatrudniamy armii 1750 ludzi, których można wysłać gdzieś w teren, by oni organizowali nasze lokalne „oddziały”. Idea sztabu WOŚP jest niezmienna od lat – zbiera się grupa przyjaciół, ludzi oddanych idei WOŚP i oni sami organizują swój finał na rzecz naszej fundacji, ale absolutnie we własnym imieniu. Z kolei z nami w studiu, oprócz wielu sztabowców i wolontariuszy, jest także Pokojowy Patrol – przyjeżdżają z całej Polski, pracują w sumie dwa dni za zupełną darmochę, dzięki ich pracy to gigantyczne logistyczne przedsięwzięcie może w ogóle działać. Ja przez cały czas jestem w centrum tego zamieszania i te emocje są też moim udziałem, przeżywam na 100% każdą opowieść, każdą radość, a bywa, że czasem i żal, z jakim ktoś do nas przychodzi. I jak już znikamy z anteny, muzyka na scenie cichnie, emocje zaczynają opadać, pojawia się zmęczenie, ale i radość, że znów tak fantastycznie się udało – to oczywiście jest czas, by powiedzieć sobie „dziękuję”. I dla mnie ludzie, którzy wtedy są wokół mnie, to nie wynajęci statyści, ale przyjaciele, z którymi razem budujemy wielkie rzeczy.
Zapytałem o team building, bo jesteś cenionym mówcą motywacyjnym. Jakie jest najważniejsze przesłanie Owsiaka menedżera?
– Żeby nigdy nie działać samotnie, ale zawsze w ekipie ludzi oddanych wspólnej sprawie – czy biznesowi, czy idei społecznej, czy każdej innej. Żeby być konsekwentnym, realizować swoje pomysły do końca. Żeby rozmawiać z ludźmi prostym językiem i mówić wprost, a nie na około. Żeby zawsze iść za swoimi marzeniami i nigdy z nich nie rezygnować. Na swoich wykładach, które prowadzę dla firm, motywując ich załogi do pracy, pokazuję to wszystko na masie filmów i przykładów z całej historii Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zawsze mam w tle materiały, gdzie widać, jak zmienialiśmy się my, jako społeczeństwo i jak zmieniała się orkiestra, a jednocześnie – że fundament, wartość i idea jest ta sama i jesteśmy jej całkowicie oddani.
Fundacja jest świetnym „wehikułem” dla innych organizacji, żeby poprawić PR, CSR, wizerunek. Czy to trochę nie zaciera idei zbiorowego, bezinteresownego pomagania?
– Widzisz, przez te lata biznes, zwłaszcza w Polsce, też zmienił się bardzo i także ludzie zarządzający wielkimi korporacjami nie dość, że docenili świat organizacji pozarządowych, to zaczęli także z niego czerpać. Pierwsze finały to oczywiście były akcje wspierane przez pojedynczych biznesmenów, ale raczej działo się to impulsywnie, pod wpływem emocji. Ktoś przychodził do studia i zostawiał autentycznie worek pieniędzy. Dziś działające z nami firmy i korporacje to dla nas ogromnie ważni partnerzy, którzy są przy nas cały rok, razem realizujemy ogromne projekty, jesteśmy sobie oddani i wierni. Stawiamy na współpracę wieloletnią, konsekwentną, z pomysłem i celami do zrealizowania. Jak ktoś chce wyłożyć, czasem nawet ogromne, pieniądze tylko po to, by posłużyć się serduszkiem orkiestry lub na siłę się do niej „przytulić” – nawet nie zaczynamy rozmawiać. Zresztą Polacy, widząc czasem takie pomysły, również reagują na to negatywnie i podobne podejście przynosi więcej negatywnych niż pozytywnych efektów. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy cały czas ma w sobie szaleństwo i rock’n’roll, ale dziś to także bardzo sprawnie działająca organizacja i silna marka. Współpracując z innymi silnymi markami, ciągle zwiększamy nasze możliwości. A to oznacza realizowanie naszych celów z większym rozmachem, z większą skutecznością, co widać obecnie w każdym polskim szpitalu.
Od początku finały WOŚP były wydarzeniami medialnymi. Już na starcie wiedziałeś, że tylko media gwarantują sukces?
– Od pierwszych chwil WOŚP to przede wszystkim akcja medialna. Zaczęliśmy o niej mówić w moich muzycznych audycjach w radiowej Trójce, by po chwili ruszyć z pomysłem w publicznej telewizji. Ale idea była szalona i w samej telewizji także wyczuwało się dystans. Kiedy sprawa ograniczała się do programów „Róbta co chceta, czyli rock’n’rollowa jazda bez trzymanki”, które robiliśmy w TVP z Walterem Chełstowskim, a współprowadziła je ze mną Agata Młynarska, to wszyscy patrzyli na to z przymrużeniem oka. Lekko pewnie zaskoczeni powodzeniem i pierwszymi efektami. Ale jak pojawił się pomysł, żeby zorganizować wielki, telewizyjny finał, to na początku była konsternacja. Raczej pukano się w czoło, niż pałano entuzjazmem. Tak było na początku, przez pierwszych kilka finałów. Z każdym rokiem dystans był mniejszy, a zaangażowanie mediów większe. Dziś to nie tylko telewizja, ale ogromny ruch mediów traktujących finał po prostu jako wielkie społeczne wydarzenie, o którym trzeba mówić, bo to sprawa ważna dla większości Polaków. Na tym tle nieobecność mediów publicznych, które tak naprawdę stworzyły WOŚP, jest czymś znamiennym, ale cóż, nie mamy na to wpływu. Za to zaangażowanie mediów prywatnych jest fantastyczne, no i dzisiaj mamy też przepotężne narzędzie, jakim jest internet.
„Przeżywam na 100% każdą opowieść, każdą radość, a bywa, że czasem i żal, z jakim ktoś do nas przychodzi. I jak już znikamy z anteny, muzyka na scenie cichnie, emocje zaczynają opadać, pojawia się zmęczenie, ale i radość, że znów tak fantastycznie się udało – to oczywiście jest czas, by powiedzieć sobie „dziękuję”. I dla mnie ludzie, którzy wtedy są wokół mnie, to nie wynajęci statyści, ale przyjaciele, z którymi razem budujemy wielkie rzeczy.”
Jest ważniejszy od przekazów telewizyjnych?
– Trudno mówić, że coś jest ważniejsze albo mniej ważne. Tym bardziej że wszystko się tak bardzo wymieszało. Finał to cały czas oczywiście wydarzenie telewizyjne, ale umówmy się – bardzo wielu z nas nawet telewizję ogląda dziś przez internet. Media społecznościowe to dla nas fundament całorocznej komunikacji, bo nasza akcja jest jednodniowa, a orkiestra gra cały rok, realizując swoje cele, organizując Festiwal Pol’and’Rock czy przygotowując kolejny finał. W tej codzienności nasz internet gra absolutnie pierwsze skrzypce i nawet dla mediów tradycyjnych często jest podstawowym źródłem wiedzy.
Ile pieniędzy zebrała fundacja, a ile jest wart sprzęt, który otrzymały szpitale, bo kupujecie z dużymi rabatami.
– Od początku swojego istnienia Fundacja WOŚP zebrała na wsparcie polskiej medycyny 1,126 mld zł. Dzięki temu kupiliśmy i przekazaliśmy polskim szpitalom blisko 62 tys. urządzeń medycznych. Ich realna wartość jest znacznie większa, niż wydane przez WOŚP złotówki, bo kupując w skali całej Polski i stosując wypracowany od początku przez nas mechanizm konkursu ofert, udaje nam się nabyć sprzęt znacznie taniej niż po rynkowych cenach. Czasem uzyskujemy 20% rabatu, a czasem ponad połowę wartości, wiele zależy od odwagi i postawy firm oferujących urządzenia. Ale zawsze sprzęt, jaki WOŚP kupuje dla szpitali, to urządzenia najnowocześniejsze i na najwyższym światowym poziomie. Bo oczywiście walczymy o niską cenę, ale najważniejsza jest jakość.
Kto, kiedy i jak bada finanse fundacji, efekty zbiórek i zasadność wydanych pieniędzy?
– Przede wszystkim działa bardzo szeroko pojęta kontrola społeczna. WOŚP publicznie prowadzi swoją sprawozdawczość, publikuje roczne bilanse finansowe oraz dokładne rozliczenia finałów. Dbamy, żeby każde urządzenie przekazane szpitalowi przez WOŚP było oznaczone, a każdy mógł sprawdzić, jaki, kiedy i jakiej wartości sprzęt trafił do szpitala w jego mieście. Nieoceniony jest w tym internet.
Każde nasze sprawozdanie finansowe bada biegły audytor, a następnie jest ono składane w Ministerstwie Zdrowia, Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, czy chociażby w urzędzie skarbowym. No i trzeba tu wspomnieć o kontrolach, które regularnie pojawiają się u nas w fundacji i badają nasze finanse. Właśnie skończyła się kontrola ZUS, która nie wykazała żadnych uchybień.
28. Finał WOŚP już za nami, czy wiesz już, co robisz za miesiąc, dwa, pół roku?
– Teraz przed nami kilka tygodni intensywnej pracy, musimy policzyć pieniądze zebrane w finale. Na początku marca ogłosimy wynik zbiórki i natychmiast rusza machina zakupu sprzętu dla szpitali. Na wiosnę zorganizujemy pierwszy konkurs ofert, na jesieni pewnie kolejny. W międzyczasie latem zapraszamy na Najpiękniejszy Festiwal Świata, czyli Pol’and’Rock Festiwal. Jego ostatnia edycja była rekordowa, cudowna, pełna wspaniałych koncertów i absolutnie wyjątkowej edukacji na Akademii Sztuk Przepięknych. Że wspomnę jednego z tegorocznych gości, naszą noblistkę Olgę Tokarczuk. Po festiwalu pewnie wszyscy znajdziemy chwilę na urlopy, by zaraz potem natychmiast ruszyć z przygotowaniami do kolejnej zbiórki.
Jesteś dziadkiem, mężem, taka „geriatria”, na dodatek w krótkich spodenkach. Jak to jest, że szanuje cię młodzież, słuchają „korpoludki”, cenią artyści?
– A to już nie do mnie pytanie. Jestem sobą, mam swoje pasje, z których największą jest oczywiście WOŚP. Mam swoje wartości i nie waham się, by o nich mówić i o nie walczyć. Mam przyjaciół wokół siebie i bardzo ich cenię. Za każdą pomoc dziękuję i staram się nie zawieść zaufania. I po prostu – robię swoje.