Warszawskie tramwaje – pułapka przetargowa

Warszawskie tramwaje – pułapka przetargowa
Przemysław Szubański, "Parkiet", fot. Krzysztof Skłodowski "FOTORZEPA"
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Warszawa kupi koreańskie tramwaje. Taniej niż przewidywały warunki przetargu - i znacznie taniej niż chciałaby je sprzedać bydgoska Pesa.

Przemysław Szubański: Nawet wojewoda kujawsko-pomorski, zwraca się do prezydenta Warszawy o ponowne przeanalizowanie sprawy przetargu #Pesa #HyundaiRotem

Wynik przetargu w Warszawie to poważny problem: władze stolicy nie popierają polskiego przemysłu! To nic, że Pesa zawaliła już parę kontraktów – i terminami, i jakością. Ale jest polska! To według (znanych wszystkim) niektórych podstawowa dla każdego przetargu wartość.

A że Pesa dostarcza zmówiony tabor z kilkumiesięcznymi opóźnieniami (Poznań, Gdańsk), a to opóźnia naprawy gwarancyjne (chociażby w Warszawie!) – a tramwaje mają usterki i seryjne wady techniczne: monitoringu, hydroakumulatorów i klimatyzacji. Jak wyliczała Gazeta Wyborcza, w tramwajach odklejają się również blachy, pękają prowadniki wózków. Wozy robią ponad to zbyt dużo hałasu, a w innych przypadkach samoczynnie się wyłączają. A stolica kupiła ich do tej pory 281. Tramwaje Śląskie z kolei zażądały naprawy pękających wózków napędowych w 27 z 30 zamówionych przed niemal siedmiu laty tramwajach.

No więc tramwaje nie dość, że będą niepolskie, to jeszcze ma je wyprodukować firma, która doświadczenia w wytwarzaniu takich pojazdów nie ma – twierdzą przeciwnicy (kontraktu, prezydenta Rafała Trzaskowskiwego itp.) Nie ma? A produkcja od 1979 roku taboru kolejowego, pociągów miejskich i pociągów metra to jakiś pikuś?

Rozumiałbym negatywne opinie, gdyby Hyundai Rotem wygrał przetarg na dostawę obrazów do Muzeum Narodowego. Mógłby nie dać rady (estetycznie, bo finansowo to raczej tak). W całej aferze chodzi po drugie o to, że PESA jest państwowa – w jej obronie interweniował ostatnio nawet wojewoda kujawsko-pomorski, zwraca się do Trzaskowskiego o ponowne przeanalizowanie sprawy przetargu. To znaczy – unieważnić i dać kontrakt Pesie.

„Uważam, że wobec udziału w przetargu bydgoskich zakładów Pesa takie jego rozstrzygnięcie należy uznać za co najmniej wątpliwe. Nie chodzi wyłącznie o to, że konkurentem firmy koreańskiej był polski producent, lecz o jego ogromne, potwierdzone wcześniejszymi kontraktami, doświadczenie w dostawach nowoczesnego taboru tramwajowego.” – napisał wojewoda Bogdanowicz. Czyli gdyby rywalem był np. Alstom i przewalił cenę o pół miliarda, to wątpliwości by nie było.

A co jest powodem pierwszym? Dla mnie – Rafał Trzaskowski. Jak to z kijem i psem: gdyby wybrał droższą o pół miliarda zł od budżetu projektu ofertę Pesy, oskarżono by go o niegospodarność. A tak – o brak patriotyzmu. A ten w Polsce nie liczy się z kosztami.

Źródło: Przemysław Szubański