W tym tygodniu liczy się tylko Fed
Bieżący tydzień na rynku walutowym rozpoczynamy w okolicach 4,37 po tym jak piątkowa sesja przyniosła dalszą realizację zysków na złotym. A jest z czego! Na fali poprawy nastrojów na globalnych rynkach i to nawet pomimo dość niepewnej sytuacji związanej z ustawą frankową, w ostatnich dniach kurs EURPLN ocierał się o wsparcie na 4,31. Tymczasem przy braku nowych czynników umacniających złotego, nadal pozostają te podnoszące ryzyko: Fed (15.06) i głosowanie nad Brexitem (23.06).
W piątek jedynym wydarzeniem na rynku krajowym było powołanie przez Sejm prof. Adama Glapińskiego na prezesa NBP. Glapiński zastąpi prof. Marka Belkę, którego sześcioletnia kadencja zakończyła się wraz z czerwcowym posiedzeniem RPP. W ostatnich wypowiedziach Glapiński zapewniał, że będzie pilnował, aby bank centralny był niezależny, zaś obecny poziom stóp procentowych uznał za odpowiedni. Opowiedział się on również za włączeniem KNF w struktury NBP. Glapiński w lutym został powołany na członka zarządu NBP przez prezydenta Andrzeja Dudę; wnioskował o to prof. Marek Belka. Od 2009 r. był doradcą ekonomicznym prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w lutym 2010 r. wskazał go jako jednego z trzech swoich przedstawicieli w RPP.
W tym tygodniu, dla złotego najistotniejsze będzie wspomniane już posiedzenie Rezerwy Federalnej (15.06). Jak zapowiedziała prezes J. Yellen w tym miesiącu nie należy spodziewać się podwyżki stóp, ale na pewno uwagę warto będzie skupić na prognozach makroekonomicznych oraz wydźwięku komunikatu wysłanego do rynku. Chęć podwyżek w kolejnych miesiącach oraz utrzymanie prognozy, o co najmniej dwóch ruchach w tym roku, mogłoby doprowadzić do umocnienia amerykańskiego dolara, a co za tym idzie negatywnie odbiłoby się na walutach z krajów wschodzących, w tym z Polski. Gdyby przecena złotego nasiliła się, wzrostu kursu EURPLN w kierunku 4,38-4,40 byłby prawdopodobny. Z kolei alternatywny scenariusz w postaci wyraźnie gołębiego Fedu mógłby doprowadzić do powrotu wzrostów polskiej waluty i wówczas para EURPLN mogłaby nawet pokusić się o przebicie poziomu 4,30. Dla złotego ważne będą także dane z Chin. Tamtejsza gospodarka ponownie zaczęła wysyłać niepokojące sygnały i chociaż rynek jak na razie je ignoruje, to kolejna seria słabych danych mogłaby doprowadzić do powrotu nerwowości wśród inwestorów. Kolejnym czynnikiem ryzyka jest także potencjalne wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Przewaga zwolenników pozostania w strukturach unijnych zdaje się maleć i chociaż pomimo sondaży rynek na ten moment wydaje się być przekonanym o pozytywnym zakończeniu całej sprawy, to wraz ze zbliżaniem się 23 czerwca (dzień referendum) wzrost awersji do ryzyka może być coraz bardziej widoczny. Tymczasem już dzisiaj GUS opublikuje finalne dane inflacyjne za maj, zaś NBP poda wyniki w handlu zagranicznym.
Na rynku bazowym, deprecjacja wspólnej waluty zatrzymała się w okolicach wsparcia na 1,125 USD. Tu również inwestorzy wypatrują środowego posiedzenia Fed, od wydźwięku którego zależeć będą dalsze zmiany na eurodolarze. W piątek poznaliśmy indeks nastrojów U. Michigan. Słabszy od spodziewanego spadek wskaźnika (w czerwcu do 94,3 pkt) wsparł „zielonego”. W tym tygodniu obok Fedu na rynek napłyną jeszcze dane z USA dot. m.in. handlu zagranicznego, sprzedaży detalicznej i inflacji.
Na rynku stopy procentowej ostatni tydzień przyniósł dużą zmienność notowań. Ostatecznie rentowności dłuższych obligacji spadły, co przy stabilnym krótkim końcu krzywej doprowadziło do jej wypłaszczenia.
Zmiany rynkowe pokazują, że w Polsce perspektywy polityki pieniężnej nie uległy zmianie, a wpływ na notowania miały globalne nastroje. W naszej ocenie pojawiające się w kraju propozycje rozwiązania problemu kredytów frankowych i posiedzenie RPP miały neutralny wpływ. Również argument rosnącego ryzyka Brexitu jest wątpliwy pomimo zmiennych sondaży.
Największy wpływ na rynek ma polityka pieniężna w USA, a tu punktem zwrotnym była publikacja non-farm payrolls za maj (inwestorzy przesunęli oczekiwania w zakresie podwyżki stóp na II połowę br.). W reakcji nastąpiła krótkotrwała euforia: deprecjacja dolara, wzrost cen surowców, wzrost cen akcji i spadek rentowności obligacji. W drugiej części tygodnia zwrócono uwagę, że słabszy wzrost w USA, to niższe ceny surowców i potencjalne problemy dla EM. Stąd wzrost awersji do ryzyka, któremu nadal towarzyszyły bardziej „gołębie” oczekiwania co do decyzji Fed (15.06) i niższe rentowności obligacji (tylko najwiarygodniejszych emitentów). Wiele wskazuje na kontynuację tej tendencji. W tej sytuacji polskie obligacji powinny podążać za Bundami i UST.
Joanna Bachert,
Mirosław Budzicki,
PKO Bank Polski