W rankingu największych spółek europejskich – aż czy tylko – 9 polskich
Na czele jest w Europie Grupa Volkswagen, a na miejscach 7. i 8. jej krajowi rywale z grup Mercedes-Benz i BMW.
Biorąc pod uwagę wielką ofensywę chińskiej motoryzacji, szanse tej trójki oraz 6. Stellantisa zarejestrowanego w Holandii na utrzymanie się za kilka lat w pierwszej dziesiątce, a nawet dwudziestce-trzydziestce, stają się coraz mniejsze.
Pierwszą dziesiątkę naszego kontynentu uzupełniają firmy paliwowe i banki. Wszystkie korporacje na miejscach od 1 do 10 mają korzenie w okresie przed II wojną, a najstarsza, Banco Santander, powstała w 1857 roku.
Nie za wiele polskich firm w rankingu pięciuset największych korporacji
Na całej liście miesięcznika „Fortune” zestawionej pod względem przychodów jest 9 firm z Polski uplasowanych, z jednym wyjątkiem, w środkowych i przydennych warstwach rankingu, co z uwagi na ich wzrastanie przez lata w biedzie dookoła dziwić nie powinno.
Naszym potentatem jest Orlen. Dzięki fuzjom i przejęciom (PGNiG, Lotos) zaordynowanym przez Skarb Państwa zajmuje wysokie 42. miejsce. Kilka oczek niżej od naszego mastodonta jest nie tylko rosyjski gigant naftowy Łukoil, ale też Lloyds, ING, Barclays, czy Unilever.
Jednak do czasu aż rodzimy koncern wykaże, że jest w stanie dobrze zarządzać aż 209 spółkami skupionymi pod jego skrzydłami, dobrze byłoby powstrzymać ewentualne „ochy i achy”.
Potęgi maleją w oczach, gdy przynoszą nie takie zyski, a pod tym względem, z dochodem netto w wysokości drobnych 370 mln dol., Orlen zajął dopiero 351. miejsce. Obawiać się należy, że potencjalna wspinaczka Orlenu ze Skarbem Państwa na plecach będzie alpinizmem w stylu syzyfowym.
W dolnych rejonach trzeciej setki znalazły się grupy PGE (energetyka) i PZU, pod koniec czwartej jest PKO BP, a w piątej KGHM, Enea, Tauron oraz Eurocash i Dino z ich sieciami handlowymi.
Na uwagę zasługuje KGHM, który z niecałych 9 mld dolarów przychodów wyciągnął aż 721 mln dolarów zysku.
Reszta krajowych gigantów jest z sektora finansowego, energetycznego i handlowego, a więc z terenów – można rzec – „samograjnych”.
Gdy ustaliłem, że do „pięćsetki” Fortune dobiły dwie rodzime firmy handlowe, przeszła przez głowę myśl nie dająca spokoju od dawna, że nasz wzrost gospodarczy oparty na konsumpcji jest niezdrowy i na drodze do dostatku daleko dalej nas nie zaprowadzi.
Popatrzmy na tycią pod względem ludnościowym Finlandię z jej 5,6 mln mieszkańców i jedenastoma firmami na liście Fortune. Są wśród fińskich, znane świetnie w świecie korporacje przemysłowo-technologiczne: Nokia, Kone (windy i schody ruchome), Stora Enso (papiernictwo i pochodne), Wärtsilä (technologie i urządzenia dla energetyki i gospodarki morskiej, stocznie).
Czytaj także: Polska gospodarka powinna przyspieszyć
W czołówce zestawienia „Fortune” firmy amerykańskie
Europa jako całość nie stanęła do wyścigu biznesowo-technologicznego ze Stanami Zjednoczonymi i Chinami.
Amerykański biznes patrzy z bardzo wysoka na europejskich starców. Mimo starań Donald Trumpa, tamtejsze firmy coraz mniej zajmują się skrawaniem czy spawaniem – wszystkie największe działają w obszarach najnowszych technologii i wszystkie są młode lub niestare.
Microsoft przekroczył właśnie pięćdziesiątkę, firmę Nvidia powołano do życia w 1993 roku, Amazon powstał w 1994 roku, Google narodził się w 1998 roku, Tesla znalazła się rejestrze spółek w 2003 roku, a Meta (Facebook) może już chodzić do barów, bo skończyła akurat 21 wiosen.
Łączna kapitalizacja (rynkowa wartość wszystkich akcji) europejskiej pięćsetki wyniosła prawie 16 bilionów (16 000 mld) dolarów.
Kapitalizacja samych tylko pięciu największych spółek amerykańskich (Nvidia, Apple, Alphabet, Microsoft, Amazon) wyniosła na początku grudnia’ 25 gargantuiczne 18,5 bln (18 500 mld dol.). Z czym do gości, chce się rzucić…
Największą kapitalizację w wysokości ok. 430 mld dol., czyli ponad 10 razy mniejszą, niż jego klient Nvidia, cieszy się obecnie w Europie holenderski holding ASML produkujący niesłychanie zaawansowane maszyny do wytwarzania najmniejszych chipów.
Duży jest także dystans dzielący Europę od USA pod względem przychodów uzyskiwanych przez ich największe przedsiębiorstwa.
Pierwsza dziesiątka największych amerykańskich firm miała łączne przychody w wysokości 4157 mld dol., dziesiątka europejska zebrała ich dwa razy mniej – 2033 mld dolarów.
Europejski kapitał w drodze do Stanów Zjednoczonych
Na europejskiej liście Fortune nie ma ani jednego Fintecha, a najwyżej na liście debiutantów z sektora finansowego jest włoska grupa CDP założona (sic) w 1850 r.
Nasz kontynent zaczyna więc przypominać staw niemalże opróżniony z karpi i m.in. dlatego mnóstwo europejskich inwestorów portfelowych kupuje akcje w Ameryce.
Wg danych Departamentu Skarbu i Fed, w połowie 2024 roku w posiadaniu inwestorów zagranicznych były akcje spółek z USA (common stock) o łącznej wartości 12,9 bln (12 900 mld) dolarów.
Jeśli dodać udziały w akcyjnych funduszach inwestycyjnych i inne instrumenty było to 16,9 bln (16 900 mld dolarów) i o ponad trzy biliony więcej niż w 2023 roku.
W zagranicznym portfelu akcyjnym niemal połowa należy do Europy, a więc aż ok. 8,5 bilionów dolarów pracuje na powodzenie amerykańskich korporacji, a nie po wschodniej stronie Atlantyku.
Tak jak w pierwszym zdaniu – starość nie radość w Europie…
