W poszukiwaniu utraconych skarbów
To skądinąd nieco zaskakujące dla mnie uczucie, bo ani nie jest to powieść, która uwiodłaby mnie np. swoim niepowtarzalnym stylem i językiem, ani – tak popularna dziś – literatura sensacyjno-kryminalna wysokiej próby, w której z niecierpliwością czeka się na ostateczne rozwikłanie skomplikowanej intrygi. Autorka sama pisze o swoim dziele jako „fabularyzowanym reportażu”, ale mam wrażenie, że jednak jest to coś znacznie więcej. „Obrońca Skarbów” jest bowiem opowieścią o Karolu Estreicherze, wybitnym historyku sztuki i człowieku wielu talentów, który swoje najlepsze lata poświęcił najpierw na zabezpieczaniu i ukrywaniu materialnych świadectw naszej narodowej historii przed wojenną pożogą, później – na nieustannym tropieniu i inwentaryzacji zagrabionych prze Niemców polskich zabytków i dzieł sztuki, aby na koniec tej drogi – już w okresie powojennym – skupić się na ich wytrwałym poszukiwaniu i odzyskiwaniu dla przyszłych pokoleń.
Marta Grzywacz stworzyła w swojej książce niezwykle barwny portret polskiego Indiany Jones’a – może nie w tak zawadiackim kapeluszu i bez skórzanego pejcza, ale przecież równie nietuzinkowego poszukiwacza skarbów, w tym wypadku związanych z naszym dziedzictwem narodowym. Wystarczy przejrzeć bibliografię tej opowieści, by zdać sobie sprawę z ogromu pracy, jaki autorka musiała wykonać, aby z wielu rozproszonych fragmentów stworzyć swój własny obraz, tak przemawiający do mojej wyobraźni. To praca niemal archeologiczna, w której z rozsypanych skorup, koralików i ości oraz innych wykopalisk można wskrzesić całe, dawno zaginione światy. Ale przecież solidna kwerenda źródłowa nie wystarczy, aby napisać książkę porywającą czytelnika. Z tych samych puzzli można przecież było równie dobrze ułożyć historię, który przejrzeliby tylko nieliczni pasjonaci tematu i która powielałaby znane już opracowania na podobny temat. Jednak, jak sądzę, pozycja ta jest wyjątkowo atrakcyjna z kilku powodów. Oczywiście największa zasługa leży po stronie samej autorki, która umiejętnie i z dużą wprawą oprowadza nas po – dość hermetycznym skądinąd – świecie starannie wykształconego krakusa z dobrej rodziny z austriackimi korzeniami, zakochanego bez pamięci w swoim rodzinnym mieście, jego dziejach, zabytkach oraz licznych świadectwach historii. Losy Estreichera (wplecione w hekatombę II Wojny Światowej), który porzuca Kraków – w czasach, kiedy ludzkie życie traci swoją wartość – ale szuka śladów jego świetności po całym świecie, to gotowy materiał na film. Byłoby w nim wszystko, czego można wymagać nawet od hollywoodzkiej super-produkcji. Ucieczki i pogonie, podróże, historyczne wydarzenia i postaci, bezcenne skarby narodów. A nawet jeszcze więcej: tajemnicze skrytki i pułapki, nagłe zwroty akcji, detektywistyczne dochodzenia i śledztwa, śmierć i narodziny nowego świata, oszustwa, przekupstwa i wielka polityka. A pośrodku tego wszystkiego – nieprzeciętny człowiek, którego prowadzi pasja i idea. Nie od rzeczy będzie też – jak przystało na taki fresk filmowy – odpowiednio zaznaczyć wątek miłosny, o czym nie zapomniała Marta Grzywacz i co jeszcze bardziej przybliża nam postać głównego bohatera. Umiejętnie balansuje ona na granicy kilku światów (m.in. wysokiej kultury oraz arcydzieł sztuki oraz sfery pop-kultury), dzięki czemu zastosowana przez nią formuła narracji „patchworkowego” reportażu z kilkoma równoległymi wątkami, doskonale się sprawdza.
Jeśli dopowiemy też, że ważne elementy tej całej układanki to m.in. ołtarz Wita Stwosza z krakowskiej Bazyliki Mariackiej, słynne dzieło Leonarda da Vinci „Dama z gronostajem ” (wykorzystane m.in. w filmie Juliusza Machulskiego „Vinci”), krajobraz Rembrandta oraz pochodzący z tej samej kolekcji Książąt Czartoryskich – do dziś nieodnaleziony – „Portret młodzieńca” pędzla Rafaela Santi (pojawiający się m.in. w sensacyjnej książce „Bezcenny” Zygmunta Miłoszewskiego) czy legendarne arrasy wawelskie, to mamy cały – nomen omen – obraz pasjonującej wręcz historii o największej grabieży dzieł sztuki w dziejach świata. To również opowieść o pasji, posłannictwie i determinacji człowieka, dzięki któremu te – cudem ocalałe i odzyskane – dzieła możemy podziwiać na wystawach i w polskich muzeach.
Czy taka opowieść kogoś dziś zainteresuje i czy polski historyk sztuki może być głównym bohaterem nie tylko świetnej książki, ale i nakręconego z rozmachem filmu, w którym pojawią się m.in. generał Władysław Sikorski, Stalin, Churchill czy Roosevelt, ale i sprawcy największej kradzieży dzieł sztuki w historii oraz wojenni zbrodniarze – Adolf Hitler, Herman Göring. Hans Frank czy Albert Speer? To temat tak niezwykły i wciąż skrywający tajemnice (do dziś nie wiemy, co naprawdę stało z się ze słynnym „Portretem młodzieńca” i gdzie go dziś szukać?), że jestem przekonany, że niebawem scenariusz takiej filmowej opowieści na pewno powstanie. Bo to nie tylko ważny fragment naszej narodowej historii, ale i istotne, choć stosunkowo mało znane do tej pory świadectwo dramatycznych wydarzeń XX wieku. Czego dowodem jest świetna książka Marty Grzywacz, której drugą edycję przydałoby się jednak opatrzyć większą ilością ilustracji, bo po prostu zasługuje ona na taką bogatszą oprawę.
Ta pozycja powinna bowiem trafić do kanonu lektur obowiązkowych każdego polskiego inteligenta (cokolwiek się dziś jeszcze kryje pod takim sformułowaniem). Poleciłbym też ją wszystkim historykom ( nie tylko sztuki), muzealnikom, artystom i pasjonatom – zarówno naszych najnowszych dziejów, jak i malarstwa czy zabytków. To również doskonały podręcznik do nauki doskonałego warsztatu dla adeptów dziennikarstwa. Trzeba ją przeczytać – nie tylko w oczekiwaniu na film, dla którego powinna być główną inspiracją.
Wojciech Fułek
Marta Grzywacz, Obrońca skarbów – Karol Estreicher – w poszukiwaniu zagrabionych dzieł sztuki, Wydawnictwo naukowe PWN, Warszawa 2017, ss. 294