Uspokojenie na europejskich giełdach w oczekiwaniu na USA

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

slepaczuk.robert.union.investment.01.400x262O sytuacji na europejskich rynkach akcji, zachowaniu inwestorów po posiedzeniu Fed i sentymencie do azjatyckich rynków akcji rozmawiamy z Robertem Ślepaczukiem, Szefem Inwestycji Ilościowych Union Investment TFI.

Jak Pan ocenia obecną sytuację gospodarczą w Europie?

RŚ: Wskaźniki wyprzedzające dla przemysłu i usług strefy euro, które prognozują przyszłą koniunkturę (np. PMI), w strefie euro pokazują pierwsze symptomy nadchodzącej poprawy. Co prawda nie są one równie widoczne we wszystkich gospodarkach, ale z pewnością w tych najważniejszych.

A czy w realnej gospodarce widać już pierwsze jaskółki poprawy?

RŚ: Tak. Ostatnio pozytywnie zaskoczyła m.in. sprzedaż detaliczna – nie tylko w Niemczech, ale również we Francji i Hiszpanii. Na bardziej spektakularne ożywienie w sferze realnej przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Oczywiście o ile program QE uruchomiony przez Europejski Bank Centralny przyniesie oczekiwane rezultaty. Co ciekawe, brak twardych danych potwierdzających poprawę koniunktury w Europie nie przeszkadza inwestorom.

Czy ma to przełożenie na rynki?

RŚ: Tak. W ślad za sentymentem bardzo pozytywnie zachowują się szczególnie giełdy rynków rozwiniętych, m.in. Niemiec, Holandii czy Francji. Od początku roku ich indeksy wzrosły nominalnie o 15-20%. Poza niższymi cenami ropy naftowej hossa ta była w dużej mierze napędzana paliwem w postaci pieniądza drukowanego przez EBC i taniejącego euro.

Co dalej? Wzrosty bez pokrycia w fundamentach nie mogą przecież trwać bez końca…

RŚ: To prawda. Teraz czas na poprawę wyników finansowych europejskich spółek, które muszą dogonić wzrosty cen akcji. Wydaje się, że na europejskich parkietach przez jakiś czas możemy się spodziewać uspokojenia w oczekiwaniu na pierwsze podwyżki stóp procentowych przez amerykańską Rezerwę Federalną. Ostateczna reakcja inwestorów jest sporą niewiadomą, bo zależy w dużej mierze od tego, czy wieloletni program luzowania ilościowego prowadzony przez Fed wywoła trwały efekt w amerykańskiej gospodarce, nawet po pierwszych podwyżkach stóp procentowych.

Przejdźmy do USA. Jak Pan ocenia wypowiedź szefowej Fed, Janet Yellen, w odniesieniu do podwyżek stóp?

RŚ: Inwestorzy i obserwatorzy rynku oczekiwali, że Yellen usunie ze swojej retoryki słowo „cierpliwy”. Tak się rzeczywiście stało. Jednocześnie, jak dodała szefowa Fed, nie oznacza to bynajmniej, że bank centralny stanie się „niecierpliwy” w kwestii zacieśniania polityki pieniężnej. Inwestorzy zinterpretowali tę wypowiedź jako oddalenie momentu podwyżek stóp o kilka miesięcy, co zaowocowało wzrostami w USA i na światowych giełdach. Jako dobry znak można przyjąć to, że euforia inwestorów dzień po konferencji Fed nie przerodziła się w gwałtowne spadki w następnych dniach, jak to miewało miejsce w przeszłości. Niewątpliwie pomógł w tym fakt, że hipotetyczne ścieżki podwyżek stóp procentowych zasygnalizowane przez Janet Yellen przesunęły się w czasie, zbliżając się do rynkowych oczekiwań.

A jak kształtuje się sentyment na azjatyckich giełdach?

RŚ: W Japonii, gdzie bank centralny kontynuuje luzowanie ilościowe, obserwujemy pozytywne nastawienie do akcji. Sprzyjający klimat inwestycyjny panuje także w Chinach, gdzie giełdowy rajd trwa od IV kwartału 2014 r. Wbrew analizom większości banków inwestycyjnych, wieszczących spowolnienie w Państwie Środka, indeksy wzrosły tam już o ponad 50%, a sentyment pozostaje pozytywny. Korzystnie prezentuje się także rynek akcji w Indiach, któremu sprzyjają ostatnie reformy. Inne azjatyckie parkiety, np. Indonezja czy Tajlandia, obecnie zachowują się gorzej niż w poprzednich latach.

Źródło: Union Investment TFI