Umowy frankowe, wynagrodzenie za korzystanie z kapitału – jakie jest stanowisko polskiego rządu przed TSUE?
Robert Lidke: Nie znamy stanowiska Rzeczypospolitej Polskiej w postępowaniu przed TSUE w sprawie „prejudycjalnej C-520/21 Bank M” jest bowiem ono objęte do czasu zakończenia postępowania poufnością i jest dostępne jedynie dla stron postępowania. Natomiast są znane założenia procesowe do stanowiska RP, które powstały w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w styczniu 2022 roku.
Rzecz dotyczy wykładni dyrektywy Rady 93/13/EWG z dnia 5 kwietnia 1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich, a konkretnie umowy zawartej przez konsumentów z bankiem o kredyt hipoteczny indeksowany do franka szwajcarskiego, i kwestii wynagrodzenia dla banku ze strony konsumenta z tytułu korzystania z kapitału w przypadku gdy umowa zawierała postanowienia niedozwolone.
W założeniach do stanowiska RP przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdza się, że Pełnomocnik Rzeczypospolitej Polskiej przedstawi stanowisko, że „dyrektywa 93/13/EWG interpretowana w świetle zasady skuteczności sprzeciwia się takiej wykładni prawa krajowego, która umożliwiałaby przedsiębiorcy żądanie zapłaty przez konsumenta wynagrodzenia za korzystanie z przedmiotu umowy uznanej za nieważną z tego powodu, iż przedsiębiorca umieścił w niej postanowienie niedozwolone.”
Tymczasem Komitet Stabilności Finansowej w swoim komunikacie po posiedzeniu dotyczącym nadzoru makroostrożnościowego nad systemem finansowym w dniu 28 marca 2022 roku oświadcza między innymi:
„Podnoszona przez kredytobiorców abuzywność postanowień umownych nie może być wykorzystywana instrumentalnie dla unikania niekorzystnych skutków zawartej umowy, związanych z materializacją ryzyka kursowego. Zgodnie z zasadami gospodarki rynkowej, w tym zasadami odpłatności i ekwiwalentności świadczeń, udostępnieniu kapitału finansowego powinien odpowiadać obowiązek jego zwrotu oraz wynagrodzenie ze strony korzystającego z tego kapitału, przynajmniej w wysokości pokrywającej poniesione koszty.”
Jak Pan skomentuje tak istotną różnicę w stanowiskach KSF i rządu RP?
Prof. Witold Orłowski: Nie znamy pełnego stanowiska rządu, więc nie wiemy dokładnie jak ono wygląda, ale można się domyślać, że to stanowisko jednoznacznie bierze stronę klienta. Stwierdza się w nim, że bank nie powinien żądać żadnego wynagrodzenia za udostępnienie kapitału.
Główny argument brzmi mniej więcej tak – gdyby istniała możliwość żądania pieniędzy za korzystanie z kapitału, to przedsiębiorcy mogliby narzucać konsumentom niedozwolone klauzule, a potem i tak odzyskać środki wraz z wynagrodzeniem, nawet jeśli umowa zawierałaby postanowienia uznane za niedozwolone.
Kluczem do zrozumienia sprawy jest to, że mamy dwie opinie rządu polskiego. Pierwszą złożoną w TSUE, która mówi mniej więcej tak: zgodnie z prawem antymonopolowym jeśli jest w umowie niedozwolona klauzula, to bank który został na tym złapany nie ma prawa żądać od drugiej strony żadnego wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, musi się pogodzić z tym, że cała umowa jest nieważna, i to są jego błędy i jego koszty.
I jest druga opinia, w tym przypadku Komitetu Stabilności Finansowej, która mówi, że nie wolno odrywać orzeczeń sądowych od choćby minimalnej racjonalności ekonomicznej, a kara powinna być proporcjonalna do przewinienia.
Jeśli nawet prawnicy będą wskazywali na to, że np. dany zapis umowy może być podstawą do jej unieważnienia to jednak trzeba myśleć o kosztach społecznych, o kosztach ekonomicznych. W takim przypadku należy też myśleć o proporcjonalności kary dla sprawcy wykroczenia.
Jestem ekonomistą, więc nie godzę się z wąskim prawnym podejściem: ponieważ nie został spełniony jakiś warunek, to w związku z tym cała umowa jest nieważna, wszystko jedno jakie będą tego konsekwencje ekonomiczne.
W gruncie rzeczy więc mamy problem nie z tym, jakie jest stanowisko rządu, ale że mamy po prostu dwa odmienne stanowiska tego samego rządu
KSF, to jest komitet odpowiadający za stabilność finansową i gospodarczą kraju. W jego skład wchodzi m.in. Ministerstwo Finansów i Komisja Nadzoru Finansowego. A także NBP, który wyraził podobną opinię: nie można odrywać problemów prawnych od ich sensu ekonomicznego i ich wpływu na gospodarkę, i społeczeństwo.
Jeśli dobrze rozumiem zapisy Założeń Procesowych, to stanowisko rządu wobec TSUE jest stanowiskiem sformułowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Mamy więc dwie różne grupy w ramach jednego rządu, które wyrażają odmienne stanowiska, przy czym pierwsza grupa, odpowiedzialna za stabilność finansową Polski uważa, że należy brać pod uwagę efekty ekonomiczne wyroków sądowych, a druga grupa mówi: to nie ma dla nas żadnego znaczenia, nieważne są konsekwencje ekonomiczne, my trzymamy się tylko czystej litery prawa ochrony konsumenta, które mówi: im mocniej się ukarze się tego, kto wprowadza klauzule niedozwolone, tym lepiej, bez względu na to, że takie stanowisko może doprowadzić gospodarkę całego kraju do destabilizacji.
W gruncie rzeczy więc mamy problem nie z tym, jakie jest stanowisko rządu, ale że mamy po prostu dwa odmienne stanowiska tego samego rządu.
Jednocześnie nie mamy żadnej informacji czy w oficjalnym stanowisku procesowym rządu została choćby w minimalnym stopniu uwzględniona opinia KNF, Ministerstwa Finansów czy Narodowego Banku Polskiego, która była sformułowana na potrzeby polskiego Sądu Najwyższego i dziś powtórzona.
Mamy więc wiedzę o dokumencie wyjściowym, który był podstawą do powstania stanowiska rządu polskiego prezentowanego przed TSUE, ale nie znamy samego stanowiska…
Nawet nie o to chodzi. Przede wszystkim mamy niespójność w stanowisku rządu, i nie wiemy czy ta niespójność wynika z tego, że instytucje uczestniczące w KSF wyraziły swój pogląd, ale ich opinia nie została uwzględniona, czy też z tego, że omawiane stanowisko powstało w ogóle bez ich udziału.
Jeśli to drugie, to mamy rozkład polityki w Polsce. Są dwie frakcje wewnątrz rządu, gdzie jedna nie informuje drugiej w kwestii stanowiska w sporze przed TSUE.
A w Pana opinii, które podejście do tego problemu jest właściwe?
Jako ekonomista powiem oczywiście, że bliskie mi jest stanowisko KSF. Prawo musi brać pod uwagę konsekwencje ekonomiczne i społeczne, zwłaszcza jeśli są one bardzo poważne.
Prawnicy często mówią: nas nie obchodzi jakiej będą konsekwencje, zasada polityki antymonopolowej jest taka, że jeżeli ktoś nabroił to należy go ukarać, im mocniej tym lepiej. W związku z tym nie ma żadnych podstaw aby pytać jakie będą konsekwencje ekonomiczne danego orzeczenia, nawet jakby miał zbankrutować bank, nawet jakby miałby się rozpaść system bankowy, to prawo jest ważniejsze i ochrona konsumenta jest ważniejsza.
Ja się z takim podejściem nie zgadzam. Taki był sens publicznej dyskusji między prof. Leszkiem Balcerowiczem, wybitnym ekonomistą, a prof. Ewą Łętowską, wybitną prawniczką, gdzie oba te stanowiska były bardzo ostro wypowiedziane. Prof. Balcerowicz mówił, że racjonalność ekonomiczna musi być na pierwszym miejscu, a prof. Łętowska prezentowała pogląd, że prawników nie interesują opinie ekonomistów, nie interesują konsekwencje orzeczeń, a jedynie trzymanie się litery i ducha prawa.
Komitet Stabilności Finansowej powinien jako tzw. „amicus curiae” wysłać swoją własną opinię do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości
Można rozumieć stanowisko ekonomistów i stanowisko prawników. Ja jestem po stronie ekonomistów, choć niekoniecznie w skrajny sposób.
Natomiast jest inny problem. Mamy rząd, który nie ma jednego stanowiska w tak ważnej sprawie. Wszystko zależy od tego, która grupa w rządzie jest proszona o wyrażenie stanowiska.
Wydaje mi się, że w takiej sytuacji Komitet Stabilności Finansowej powinien jako tzw. „amicus curiae” wysłać swoją własną opinię do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Choćby dlatego, że stanowisko sformułowane przez resort sprawiedliwości i urząd antymonopolowy jest ewidentnie sprzeczne z tym stanowiskiem, które prezentują i wdrażają w Polsce instytucje odpowiedzialne za stabilność finansową kraju i Trybunał powinien o tym wiedzieć.