Ubezpieczenie mieszkania: Polacy kupują polisy na potęgę, ale niezbyt dokładnie czytają umowy. Na co zwrócić uwagę?
Branża ubezpieczeniowa ma za sobą udany rok. Pik na rynku polis mieszkaniowych spowodował, że agenci ubezpieczeniowi zbierali żniwo. Tylko w I kw. 2019 r. liczba dobrowolnych ubezpieczeń lokali mieszkalnych, domów oraz domków letniskowych wynosiła 13 mln pln (dane KNF). Co więcej zainteresowanie tego typu ochroną rosło dynamicznie. Według najnowszych analiz Porówneo.pl od stycznia do grudnia 2019 r. liczba kupionych polis mieszkaniowych zwiększyła się aż o 199 proc., co potwierdza wzrostowy trend obserwowany na rynku.
„Prawie” ubezpieczony płacze po szkodzie
Statystyczny Polak wydaje na składkę ubezpieczenia swojego lokum średnio ok. 385 pln. Jeśli jest właścicielem domu ta kwota wynosi ok. 417 pln, w przypadku mieszkania wysokość składki to ok. 276 pln**. Niestety ubezpieczenie ubezpieczeniu nierówne. Tylko część z nich gwarantuje więcej niż podstawową ochronę. Dość duże skomplikowanie polis sprawia, że wykupujący je Polacy popełniają błędy i podpisują umowę, która tylko z pozoru chroni ich mieszkanie lub dom.
Czytaj także: Jak wybrać ubezpieczenie przy kredycie hipotecznym?
Problem jest także z czytaniem dokumentów zawierających Ogólne Warunki Ubezpieczeń (OWU) przed ich podpisaniem. Wiele osób poznaje treść OWU dopiero po zakupie polisy mieszkaniowej. Często sugerują się też ceną ubezpieczenia, a nie tym co ono faktycznie obejmuje.
– Błędy popełniane są również podczas dopełniania formalności związanych z zaciąganiem kredytu hipotecznego. Najczęściej banki proponują wtedy podpisanie wymaganej przez pożyczkodawcę umowy, która dotyczy ubezpieczenia danej nieruchomości. W takich momentach trzeba być czujnym i nie kierować się atrakcyjną ceną wskazaną w ofercie. W wielu przypadkach kryje się za nią jedynie podstawowa wersja, obejmująca zwykle ubezpieczenie murów lub murów i elementów stałych – mówi Kamila Kamińska, Dyrektor Operacyjny Porówneo.pl. – W praktyce oznacza to, że chronimy jedynie elementy konstrukcyjne, ale już nie nasze meble, sprzęt RTV i AGD czy inne elementy wyposażenia mieszkania – zaznacza ekspertka.
Czytaj także: Polacy wydają 100 – 200 zł rocznie na ubezpieczenie mieszkania >>>
Najczęściej różnice w cenach polis mieszkaniowych oferowanych przez ubezpieczycieli często wynikają z faktycznego zakresu gwarantowanej przez nich ochrony, mimo że pozornie jest ona taka sama. Może się bowiem okazać, że zakład ubezpieczeń oferujący niższą składkę, zapewnia ochronę m.in. przed zalaniem z wieloma kłopotliwymi wyłączeniami odpowiedzialności. Dotyczą one również zabezpieczeń murów przed skutkami działania ognia (pożaru) oraz innych żywiołów (np. powodzi, osuwania się ziemi oraz huraganu). Mury mieszkania to pojęcie bardzo wąsko zdefiniowane przez polskich ubezpieczycieli. Właściciele polis często nie są świadomi, że elementy tj. okna, parapety czy drzwi wewnętrzne nie są chronione w ramach ubezpieczenia murów. W takim przypadku wskazany jest rozszerzony zakres ubezpieczenia obejmujący tzw. elementy stałe, a to oznacza zwiększenie wysokości składki.
Mały wężyk wielkie straty
Szkody „zalaniowe” są statystycznie bardziej prawdopodobne niż zniszczenia wynikające np. z pożaru budynku. Właśnie dlatego typowym elementem ubezpieczeń mieszkaniowych jest ochrona dotycząca lokum osoby ubezpieczającej, jak i Odpowiedzialności Cywilnej (OC) związanej z zalaniem mieszkania sąsiada. Jednak odpowiednio szeroki zakres może zapewnić dopiero zwiększenie składki.
Czytaj także: Ubezpieczenie mieszkania: cztery błędy, które najczęściej popełniamy >>>
– Z naszej wiedzy wynika, że szkody „zalaniowe” zdarzają się relatywnie często. Nie zawsze jednak są one objęte podstawowym zakresem ubezpieczenia mieszkaniowego. Często w przypadku najtańszych polis ochrona dotyczy jedynie strat powstałych na skutek pozostawienia otwartego zaworu lub kranu podczas przerwy w dostawie wody – podkreśla Kamila Kamińska. – Najczęstszym problemem sygnalizowanym przez ubezpieczających lokum jest brak odpowiedzialności ubezpieczyciela za szkody będące efektem nieumyślnego pozostawienia otwartych kranów i zaworów, pęknięcia wężyków oraz zalania przez sąsiada. Niejednokrotnie wynika on z faktu, że nie czytamy podpisywanych w pośpiechu dokumentów, a tylko dokładne zapoznanie się z ich treścią i ewentualne wyjaśnienie wątpliwości pozwoli uniknąć przykrych i kosztownych konsekwencji szkód powstałych w domu lub mieszkaniu np. na skutek zalania czy pożaru – podsumowuje.