To nie był udany styczeń…
Ci którzy oczekiwali tradycyjnego "efektu stycznia" srogo się zawiedli. Rynki akcji, zarówno te rozwinięte, jak i wschodzące, kończą pierwszy miesiąc 2014 roku przeceną. Dość niespodziewanie początek roku został bowiem zdominowany przez obawy o sytuację i perspektywy rynków wschodzących. Od Chin, poprzez Turcję, a na zmierzającej w kierunku kolejnego bankructwa Argentynie kończąc.
Strach ten był widoczny nie tylko na giełdach, ale też na innych rynkach. Inwestorzy uciekali od ryzykownych aktywów, w tym przede wszystkich tych związanych z rynkami wschodzącymi, a kupowali m.in. uznawane za bezpieczne niemieckie bundy, czy japońskiego jena i szwajcarskiego franka.
W lutym strach o przyszłość rynków wschodzących wciąż będzie obecny. Na horyzoncie nie widać bowiem niczego, co mogłoby uspokoić rynki. Inwestorzy będą ponadto mocno przyglądać się danym makroekonomicznym z USA próbując odgadnąć na ile tegoroczny atak zimy odcisnął trwałe piętno na gospodarce. To o tyle istotne, że pogorszenie koniunktury mogłoby zahamować ograniczenie przez Fed wartości kupowanych obligacji w ramach programu QE3. A taki ruch paradoksalnie wpłynie na poprawę nastrojów na rynkach finansowych.
Inwestorzy niepokoją się o rynki wschodzące
Indeks WIG20 kończy styczeń spadkiem o 2%, złoty w tym samym czasie osłabił się do dolara o ponad 4%, a do euro o ponad 2%, rentowność 10-letnich obligacji Polski natomiast wzrosła z 4,343% na koniec 2013 roku do wyznaczonego dziś 4,5-miesięcznego maksimum na 4,803%.
Przecena złotego, spadki na warszawskiej giełdzie i wyprzedaż polskich obligacji, to reakcja na narastające obawy o sytuację i perspektywy gospodarek wschodzących. Inwestorzy obawiają się m.in. o dynamikę wzrostu gospodarczego w Chinach, o niewypłacalność Argentyny, o doświadczającą spowolnienia gospodarczego i dotkniętą przez kryzys polityczny Turcję, ale też ogólnie o to, że zapoczątkowana w grudniu 2013 roku normalizacja polityki monetarnej przez Fed, po tym jak rozpoczęty został proces systematycznego ograniczania wartości miesięcznie kupowanych aktywów, spowoduje ucieczkę inwestorów zagranicznych z rynków wschodzących, gdzie wcześniej masowo płynęły duże strumienie taniego pieniądza.
Obserwowane obawy o sytuację gospodarek wschodzących, jakkolwiek w wielu przypadkach mogą wydawać się nieco przesadzone (np. strach o silne spowolnienie gospodarcze w Chinach), nie są jednak czymś chwilowym. To trwałe zjawisko, które w kolejnych tygodniach, a prawdopodobnie i miesiącach będzie narastać. Szczególnie, że jak okazało się w środę, Fed w swoich decyzjach o cięciu wartości skupu obligacji, co jest jedną z praprzyczyn obecnej sytuacji na rynkach (drugą jest pogorszenie sytuacji gospodarczej w opisywanych krajach), skupia się głównie na wynikach amerykańskiej gospodarki, a nie na ogólnie pojętej sytuacji na rynkach finansowych. I pod tym względem nie należy oczekiwać żadnej zmiany. Dał temu wyraz Ben Bernanke latem 2013 roku, gdy podobnej fali obaw o rynki wschodzące nie łączył z polityką Fed.
O tym, że obecne obawy i towarzyszący temu wzrost awersji do ryzyka może na dłużej stać się elementem rynkowego krajobrazu świadczy również to, że kraje doświadczające ucieczki kapitałów nie mają jak się skutecznie przeciwstawić temu procesowi. Dobitnie pokazał to przykład Turcji, gdzie agresywna podwyżka stóp procentowych nie zdołała w trwały sposób wzmocnić tamtejszej liry i poprawić sentymentu.
Dlaczego to co się dzieje na rynkach wschodzących jest tak ważne z punktu widzenia krajowego rynku finansowego? Przede wszystkim dlatego, że Polska jest w dużym stopniu podobnie postrzegana. Stąd też np. złoty oberwał mocnym rykoszetem, osłabiając się do głównych walut.
Złotego i polski dług jest wyprzedawany pomimo, że oczekiwane przyspieszenie wzrostu gospodarczego, czy też znaczne prefinansowanie przez rząd potrzeb pożyczkowych na ten rok, powinno działać stabilizująco.
Złoty może dalej tracić, jeżeli wokół gospodarek wschodzących będzie utrzymywała się duża niepewność. A będzie się utrzymywała, bo na horyzoncie nie widać czynników mogących uspokoić inwestorów. Dlatego do końca I kwartału br. złoty powinien pozostawać pod presją sprzedających.
Zakładamy, że na koniec marca za dolara trzeba będzie zapłacić 3,18 zł, za euro 4,26 zł, a szwajcarski frank podrożeje do 3,4850 zł. W II kwartale sytuacja na rynkach globalnych będzie się już powoli poprawiać wraz ze słabnięciem obaw o rynki wschodzące. Dodając do tego dalsze przyspieszenie wzrostu gospodarczego w Polsce oraz pierwsze sygnały z Rady Polityki Pieniężnej sugerujące podwyżki stóp procentowych pod koniec roku (wspominał o tym Hausner), spodziewamy się silnego odbicia na złotym. Latem notowania euro mają szanse wrócić do 4,15 zł, dolara do 3,1350 zł, natomiast szwajcarskiego franka do 3,3450 zł. Druga połowa 2014 roku to natomiast okres dalszego umocnienia złotego do euro i szwajcarskiego franka oraz relatywnej słabości do dolara.
USDPLN
Przebicie poziomu 3,077 zgodnie z tym o czym ostrzegaliśmy wcześniej, pociągnęło za sobą falę dalszej przeceny naszej waluty. Był to kluczowy opór broniący przeceny PLN przez cały styczeń. Problemy niedobrych kolegów PLN z koszyka walut EM spowodowały, że dostało się też nam. Obecnie znajdujemy się przy szczytach z listopada z dużą szansą na ich przebicie i znalezienie się w rejonach niewidzianych na złotym od września. Końca kłopotów EM póki co nie widać, interwencje banków centralnych nic nie przyniosły poza krótkoterminową okazją do skorzystania z lepszych cen i grania dalej z trendem.
EURPLN
EURPLN także w górę pomimo słabości EUR w stosunku do najważniejszych walut na świecie. Dziś już cena zameldowała się na 4,26 i także nie jest to raczej wszystko na co stać popyt. Trwałe przełamanie 4,25 oddali wizję powrotu spadków. Obecny sentyment na rynku promuję na razie dalszą przecenę złotego, jednak warto wypatrywać lokalnej niedźwiedziej korekty, ze względu na to, że ostatni wzrost od 15-ego stycznia o ponad 12 groszy nastąpił prawie bez sesji spadkowych.
USDJPY
Abenomika ostatnim czasem nie sprawdza się na parze USDJPY. Jest to bardzo dziwne, gdyż dolar amerykańskie w tym tygodniu dominuje na rynkach, a z jenem ma problemy. Z technicznego punktu widzenia kurs dotarł do strefy wsparcia zlokalizowanej pomiędzy geometriami 38,2% a 41,4%. To wsparcie w okolicach 102,00 jest dość silne i prawidłowo broni przed dalszym ruchem spadkowym. Z fundamentalnego punktu widzenia powinniśmy spodziewać się odbicia, a technika potwierdzi to obroną obecnego wsparcia.
EURUSD
Euro w relacji do dolara jest dziś najtańsze do 22 listopada 2013 (stan na godzinę 16:00). Wszystko na tej parze odbywa się w rytm bieżących danych fundamentalnych oraz decyzji FOMC odnośnie cięcia skupu aktywów w ramach QE3. Technicznie zbliżamy się do strefy wsparcia (38,2% – 41,4%), która stanowi zniesienie ruchu trwającego od kwietnia do grudnia 2013. rejony tych geometrii już kilka razy stanowiły poziomy wsparć/oporów, więc można się spodziewać, że zejście poniżej tych poziomów, może przyczynić się do pogłębienia ruchu spadkowego.
Marcin Kiepas,
Tomasz Wiśniewski,
Krzysztof Koza,
Admiral Markets