Temat Numeru | Bancassurance w Bankach Spółdzielczych | Warto postawić na ubezpieczenia
Epidemia koronawirusa odciśnie na współczesnej gospodarce piętno nieporównywalne ze skutkami kryzysu sprzed dekady – twierdzą zgodnie ekonomiści. Niektórzy sugerują wręcz, że mamy do czynienia z największą recesją od przeszło stu lat. Nawet jeśli uznać te oceny za przesadzone, to i tak globalny rynek czekają lata chude. Rosnące bezrobocie, spadek produkcji i znaczące obniżenie się wolumenu wymiany międzynarodowej to zjawiska, które – zdaniem ekspertów Europejskiego Kongresu Finansowego – będą determinować kondycję gospodarki unijnej w najbliższym czasie. Rezultatem owych niekorzystnych trendów będzie, a w pewnym stopniu już jest, fala upadłości i restrukturyzacji przedsiębiorstw funkcjonujących w sferze gospodarki realnej, jak też utrata podstawowego źródła dochodu przez liczne gospodarstwa domowe. To zaś uderzy bezpośrednio w branżę bankową. Prof. dr hab. Leszek Pawłowicz, koordynator EKF, ocenił, iż głęboka recesja w sektorze nie jest wprawdzie wysoce prawdopodobna, niemniej musimy się liczyć z istotnym pogorszeniem jakości portfela kredytowego. Jego zdaniem, już w przyszłym roku instytucje finansowe odczują pierwsze symptomy tego niekorzystnego zjawiska.
Wyniki gorsze nawet o połowę
Polskie banki mogą być dotknięte wspomnianym problemem w szczególny sposób, jako że posiadają w swych portfelach znacznie większy udział kredytów nieregularnych aniżeli instytucje z państw strefy euro. Ostatnie sześć lat przyniosło bowiem znaczącą poprawę jakości aktywów bankowych w tym regionie, w rezultacie udział zadłużenia nieregularnego obniżył się z 6-8% do 2,5-3%. – My, ciesząc się, że przeszliśmy przez kryzys w dobrym stylu, pozostaliśmy z poziomem kredytów zagrożonych ponad 6,4% aż do 7% – przypomniał Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.
Kolejnym wyzwaniem dla klasycznego, bankowego biznesu pozostaje trzykrotne obniżenie przez Radę Polityki Pienieżnej stóp procentowych do najniższego poziomu w historii, podczas gdy już wcześniejszy trudno było uznać za satysfakcjonujący, jeśli chodzi o dochodowość działalności kredytowej. To z kolei przełoży się bez wątpienia na sytuację polskiego sektora bankowego, a skutki decyzji RPP najsilniej odczują najmniejsze instytucje, ze szczególnym uwzględnieniem bankowości spółdzielczej. – W przypadku banków dużych wyniki obniżą się jeszcze w tym roku o około 22%, w przypadku mniejszych nawet o 50%. Prognozy na rok następny są o wiele gorsze, w dużych instytucjach spadek może sięgnąć 50%, a w mniejszych nawet ponad 60% – przestrzegł prezes ZBP. A to oznacza jedno: chcąc zrekompensować ewentualne straty i utrzymać rezultaty na poziomie porównywalnym do poprzednich okresów, trzeba znaleźć źródła przychodów alternatywne wobec działalności depozytowo-kredytowej.
Bank oknem na świat dla konsumenta
Pandemia koronawirusa i jej negatywne skutki dla gospodarki to nie jedyny powód, dla którego banki, zwłaszcza spółdzielcze, powinny rozejrzeć się za alternatywnymi modelami biznesowymi. Należy wszakże pamiętać, iż transformacja współczesnej gospodarki nosi wszelkie znamiona disruptive change, czyli zmiany o charakterze zarazem przełomowym, ale i destrukcyjnym, której ostatecznym rezultatem jest gruntowne przeorganizowane funkcjonowania całych sektorów. Tak dzieje się w szczególności na rynku bankowym, czego najbardziej widoczną konsekwencją jest gwałtowny przyrost regulacji dla branży. Zjawisko to zyskało miano regulacyjnego tsunami, tymczasem nawet tak alarmistyczne określenie nie odzwierciedla głębi owego procesu.
Piotr Puczyński, niezależny ekspert rynku finansowego, podczas wystąpienia na tegorocznym Forum Technologii Bankowości Spółdzielczej nie pozostawił wątpliwości: w przeciwieństwie do katastrofalnej fali, która prędzej czy później ustępuje i odsłania ląd, wzmożona aktywność legislacyjna pozostanie stałym elementem rynku finansowego. Działania regulatorów, zarówno na szczeblu krajowym, jak i unijnym, stanowią wszak odpowiedź na znacznie głębsze przemiany społeczne, wśród których na pierwsze miejsce wysuwa się dążenie konsumentów do jak największego komfortu.
Eksperci i nadzorcy zgodnie twierdzą, że przedstawiciele tzw. pokolenia millennialsów nie są skłonni zrezygnować z wygody utożsamianej przez pojęcie one-click nawet w imię własnego bezpieczeństwa. W tym też kontekście należy rozpatrywać decyzje zakupowe młodszych generacji potencjalnych klientów, którzy coraz częściej pragną mieć do dyspozycji jeden interfejs, łączący w sobie ofertę dostawców różnych usług, przydatnych w życiu codziennym. Z uwagi na powszechne występowanie zdalnych kanałów transakcyjnych w bankowości właśnie ten sektor, także w jego spółdzielczej części, może być owym pośrednikiem pomiędzy konsumentem a rynkiem.
Koniec mitu bezpiecznego świata
Jakie rodzaje usług powinny w pierwszej kolejności znaleźć się w ofercie lokalnych instytucji bankowych? Na początek warto uwzględnić produkty z innych segmentów rynku finansowego. W obecnej sytuacji nie brak wprawdzie przypadków, kiedy to banki angażują się w różnego rodzaju działalność całkowicie odmienną od dotychczasowego profilu – począwszy od prowadzenia sklepów ze sprzętem elektronicznym aż po obrót używanymi pojazdami – niemniej takie eksperymenty czynią z reguły silne, komercyjne podmioty o zasobach pozwalających na podejmowanie tego rodzaju ryzyka, lub ambitne, finansowe startupy, dla których niepewność jutra stanowi nieodłączny element strategii.
Bank o regionalnym lub lokalnym zakresie działalności powinien umiejętnie wykorzystać wszystkie swoje przewagi, a do takowych należą choćby kompetencje załogi w zakresie sprzedaży, jak i obsługi posprzedażnej usług z branży finansowej. Takim rozsądnym i zarazem przyszłościowym wyborem wydają się być przede wszystkim ubezpieczenia, które po pandemii najpewniej będą przeżywać prawdziwy rozkwit. Atak wirusa o symbolu SARS-CoV-2 zakwestionował wszak budowaną od dłuższego już czasu wizję bezpiecznego świata, w którym zdecydowana większość zagrożeń o charakterze naturalnym znajduje się pod kontrolą, a jedyne, czego powinniśmy się obawiać, to zakusy mniej lub bardziej zorganizowanych środowisk przestępczych. Realna, a nie tylko teoretyczna możliwość zarażenia się patogenem, mogącym wywołać katastrofalne skutki dla zdrowia nie tylko podczas egzotycznej wyprawy, ale również w codziennym życiu skłoni wielu ludzi do zapewnienia należytej ochrony przed skutkami takich zjawisk, nie tylko w aspekcie medycznym, ale i finansowym.
Firmy potrzebują ubezpieczeń, bank może je zaoferować
Poprawa świadomości ubezpieczeniowej Polaków wskutek obecnych, kryzysowych uwarunkowań obejmie nie tylko osoby prywatne. Także i sektor MŚP czy agro, które to branże powszechnie korzystają z usług bankowych, a dla lokalnych instytucji finansowych stanowią istotną grupę docelową, bez wątpienia zaczną w większym niż dotychczas stopniu zwracać uwagę na szeroką gamę możliwych zagrożeń, ze szczególnym uwzględnieniem utraty podstawowego źródła przychodów.
Wystarczy przypomnieć, że już w drugiej połowie maja br. liczba wniosków, złożonych przez polskie firmy w ramach tzw. tarczy antykryzysowej, przekroczyła 4,5 mln, a łączna wartość środków wsparcia przekazanych w tym czasie przedsiębiorcom i samozatrudnionym osiągnęła wartość ponad 12 mld zł. Nie ma najmniejszej wątpliwości, iż tak powszechna reakcja świadczy nie tylko o właściwym doborze instrumentów pomocowych, ale również o braku należytej ochrony i zabezpieczenia samych firm przed skutkami sytuacji, z jaką mamy do czynienia.
Pomimo systematycznej poprawy świadomości ubezpieczeniowej polskich przedsiębiorców, pokaźny odsetek podmiotów z segmentu mikro w dalszym ciągu dysponuje jedynie pakietem OC/AC/NW pojazdu wykorzystywanego w działalności gospodarczej czy też polisą, wymaganą na podstawie innych przepisów, w rodzaju OC odpowiedzialności zawodowej. Narastająca świadomość, jak szybko i niespodziewanie mogą zmaterializować się naprawdę poważne zagrożenia, zdolne w ciągu kilku tygodni postawić świetnie prosperującą firmę na krawędzi istnienia, bez wątpienia skłoni setki tysięcy drobnych przedsiębiorców do poszukiwania nie tylko odpowiednio dobranej ochrony ubezpieczeniowej, ale również fachowego wsparcia i rzetelnej obsługi – zarówno w procesie zakupu, jak i później. A czyż można sobie wyobrazić lepszego i bardziej wiarygodnego partnera dla niedużego przedsiębiorcy, aniżeli bank, któremu powierza on pieczę nad całymi swymi finansami?
W jaki sposób obecny kryzys może wpłynąć na współpracę banków z ubezpieczycielami?
Norbert Jeziolowicz
dyrektor Zespołu Bankowości Detalicznej i Rynków Finansowych
Związku Banków Polskich
Pandemia przyszła nagle i w zasadzie w ciągu kilkunastu zaledwie dni zmieniła wszystko w gospodarce, w tym także niejako „unieważniła” fragmenty dotychczasowych modeli biznesowych oraz prognoz na bliższą i dalszą przyszłość. Wprowadzony w Polsce i innych krajach europejskich lockdown całych gospodarek przyniósł takie zmiany w życiu klientów instytucji finansowych, które dotychczas byłyby uznane za niewyobrażany scenariusz z koszmarnego snu.
Jednak obecna sytuacja to także olbrzymia szansa dla rozwoju bancassurance. Co prawda, wyniki sprzedaży w marcu czy kwietniu zapewne były niezadawalające (to taki eufemizm), ale z sygnałów docierających z rynku wynika, że w ostatnich tygodniach mamy do czynienia z odbudową rynku.
Ten trend ma szansę się utrzymać, ponieważ banki mają bardzo dobrze rozbudowane kanały elektronicznej sprzedaży produktów, co w tych trudnych czasach może być szczególnie preferowane przez poszukujących ochrony ubezpieczeniowej. Ponadto właśnie w trudnych czasach może się bardzo poprawić wizerunek ubezpieczeń, jako że więcej klientów skorzystało np. z ochrony w przypadku utraty dochodów.
Wskazane byłoby nawet zacieśnienie współpracy pomiędzy bankami a firmami ubezpieczeniowymi, tak aby wspólnie wypracować zupełnie nową generację polis odpowiadających na aktualne potrzeby klientów, w tym także nową ofertę w zakresie ochrony zdrowia, ryzyka prowadzenia działalności gospodarczej czy też utraty źródeł dochodu. Jestem przekonany, że większość podmiotów obecnych na naszym rynku tę szansę wykorzysta i odpowie pozytywnie na wyzwania. Kto wie, może za kilka lat będziemy uważali pandemię za pozytywny impuls rozwojowy dla bancassurance?