Tanie kwatery nad morzem- nie na wyspie Sylt
Ceny nieruchomości na Sylcie biją rekordy w Niemczech: przeciętnie 7.910 euro za metr kw. Jak zauważył w swym najnowszym raporcie portal nieruchomości Immowelt, nigdzie indziej nie kosztuje tyle posiadłość w regionie wypoczynkowym. Na innych popularnych wyspach na Morzu Północnym Norderney i Wangerooge cena za metr kw. to 7.830 i 6.990. A w popularnym ośrodku sportów zimowych Garmisch-Partenkirchen „tylko” 4.390 euro.
Niektóre obiekty cenowo znacznie przekraczają przeciętną. Kai Enders z biura maklerskiego Engel & Völkers ujawnił, że w tym roku za szczególnie atrakcyjne obiekty feryjne płacono do 20.000 euro za metr kw. Co oznaczało w niektórych przypadkach do 17 milionów za „domek”.
Nie ma drzew, a każdy chce tu wypoczywać
Parę lat temu postanowiłem przez rok pomieszkać i popracować na Sylcie, żeby przyjrzeć się tej północnej perle. Faktycznie, piękna plaża wzdłuż całej 40-kilometrowej długości; z jednej strony otwarte morze, z drugiej tzw. Morze Watowe, Wattenmeer, płytkie, z miękkim piaskiem przy odpływie, siedliskiem tysięcy morskich stworzeń i stworzonek, pod ochroną UNESCO. Ale brakowało mi tam drzew, lasu, choćby lasku. Tylko płaski teren do jazdy na rowerze lub pofałdowane wydmy porośnięte krzakami. W końcu to też coś.
Przed wojną wakacje na Sylcie spędzali noblista Tomasz Mann, aktorka Marlena Dietrich, malarz Emil Nolde. A w czasach współczesnych wydawcy Axel Springer i Rudolf Augstein, trenerzy piłkarscy Joachim Löw i Jürgen Klopp czy kultowy piosenkarz Udo Lindenberg. Oprócz nich tysiące zasobnych przedsiębiorców, aktorów, przedstawicieli wolnych zawodów.
Miejscowi skarżyli mi się na ten napływ obcych „milionerów”, którzy podnosili ceny wszystkiego, domów, ziemi, a zwłaszcza czynszów, uderzających w zasiedziałych mieszkańców wyspy. Niejeden chciał opuścić wyspę, inny musiał.
Milionerzy mają kłopot z dojazdem
Od paru lat jednak coraz trudniej na Sylt dojechać. Tworzą się gigantyczne korki na autostradzie A7 i A1 już koło Hamburga, po kilkanaście kilometrów dziennie. Na wyspę można dostać się pociągiem (jeden tor), a samochodem tylko lorą (Sylt Shuttle) po Grobli Hindenburga (Hindenburg-Damm), wybudowanej w latach 20-tych.
Sylt, choć pozostaje wyspą, jest faktycznie połączona groblą z lądem stałym. Często dochodzi do opóźnień. W Zielone Świątki z powodu awarii lokomotywy podróżni stali w palącym słońcu osiem godzin. Ci najbogatsi przylatują na Sylt na jedno lotnisko własnym samolotem, „zwykli” urlopowicze na drugie lotnisko rejsowym, z Frankfurtu, Monachium czy Düsseldorfu.
Pięć lat temu na Sylcie bawiło 836.000 urlopowiczów (6,4 mln noclegów). Dwa lata temu już 938.000 i 6,93 mln noclegów, o pół miliona więcej. Chętnych (snobów?) nie brakuje więc mimo czasem uciążliwych dojazdów. Ale jako lokata kapitału dla tych, którzy chcą kupić obiekt pod wynajem, Sylt utracił w tym roku pozycję lidera.
Najazd milionerów obniży ceny nieruchomości?
Tak przynajmniej sądzą eksperci z Niemieckiego Związku Domów Feryjnych (Deutscher Ferienhausverband). Według ich badań, największe zainteresowanie potencjalnych urlopowiczów budzą teraz wybrzeża Bałtyku w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, Morza Północnego i Bałtyku w Szlezwiku-Holsztynie. Sylt znalazł się na czwartym miejscu.
Wysokie są koszty utrzymania wyspy. Okoliczne prądy stale zabierają piasek z plaż. Co roku trzeba go rurami wtłaczać, by plaże nie zanikły.
Sylt łączy więc w sobie masowość i ekskluzywność. Wyrazisty styl w postaci domów z dachami z trzciny i banalność w postaci kwater dla przeciętnego łowcy snobistycznej aury. Od stu euro za jedną noc dla dwóch osób w przeciętnej kwaterze do 850-1000 euro za pokój w hotelu wielogwiazdkowym. Nie każdy może kupić domek za miliony, ale każdy może wpaść, by taki domek zobaczyć i pooddychać powietrzem, którym kiedyś oddychała niezapomniana Marlena Dietrich.