Rok 2013 okazał się dla funkcjonowania banków znacznie mniej korzystny w stosunku do przewidywań
Środowisko bankowe z optymizmem wkracza w 2014 r. Rok zaciskania pasa żegna oceną: rok poniżej oczekiwań.
Środowisko bankowe z optymizmem wkracza w 2014 r. Rok zaciskania pasa żegna oceną: rok poniżej oczekiwań.
Piątkowa sesja, podobnie jak wczorajsza, przebiegać będzie w nerwowej atmosferze, będącej wynikiem zwiększenia napięcia na Ukrainie. Trudno przewidzieć, jak potoczą się wydarzenia za naszą wschodnią granicą i równie trudno nakreślić scenariusz dla giełd. Widać wyraźną chęć do wzrostów, ale w niemal wojennych warunkach niełatwo o jej realizację.
Obawy przed głębszą korektą notowań na nowojorskim parkiecie wciąż nie mogą się zmaterializować, jednak coraz bardziej widoczne są sygnały ostrzegawcze. Płyną one z rosnącego zróżnicowania sytuacji w poszczególnych segmentach rynku. Spadkową tendencję rozpoczęły indeksy małych spółek oraz firm nowych technologii, a jej skala i dynamika może wskazywać na początek większej fali.
Trwająca od kilku dni poprawa nastrojów na głównych giełdach zdaje się dobiegać końca. Indeksom na naszym kontynencie nie pomogły lepsze niż się spodziewano wskaźniki PMI w Niemczech i strefie euro. Przeważyły nieznacznie gorsze informacje z Chin i Stanów Zjednoczonych.
Trwająca od dwóch sesji poprawa nastrojów na naszym parkiecie niewątpliwie cieszy. Należy się jednak liczyć z testem tego optymizmu, tym bardziej, że towarzyszyły mu bardzo niskie obroty. Sprawdzian czeka też inwestorów na wiodących parkietach, gdzie indeksy także ostatnio poszły mocno w górę. Możliwe, że weryfikacja tych tendencji nastąpi już dziś.
Główne giełdy europejskie we wtorek kontynuowały rozpoczętą tuż przed świętami zwyżkę. Szczególnie dobrze radził sobie wskaźnik we Frankfurcie, zwyżkujący pod koniec dnia o prawie 1,9 proc. Nasze indeksy z tego optymizmu także skorzystały, ale zdobycze byków były o połowę mniejsze.
Od czerwca 2012 r. dolar staniał o ponad 50 groszy, czyli o około 16 proc. Korzystamy z tego kupując towary i usługi, których ceny zależą od kursu amerykańskiej waluty. Jednak w przypadku inwestycji, korzyści nie zawsze są takie oczywiste. Decyzje zarówno konsumentów, jak i inwestorów zawsze obarczone są sporym ryzykiem, bowiem sytuacja na rynkach walutowych jest zmienna, a jej przewidywanie to niełatwa sztuka.
Nasz rynek nie był w stanie dostosować się do dobrych nastrojów, panujących w otoczeniu. Najwyraźniej inwestorzy obawiają się zaostrzenia sytuacji za wschodnią granicą. Strach najmocniej uwidocznił się w segmencie małych i średnich spółek.
Trwająca trzeci rok obecna faza hossy na głównych giełdach, choć wciąż napędzana luźną polityką pieniężną, zaczęła zyskiwać uzasadnienie fundamentalne w postaci nadchodzącego ożywienia w gospodarce. Przesadnych nadziei inwestorów nie potwierdzają jednak oceny i nastawienie banków centralnych, a widoczne w ostatnich dniach spadki mogą oznaczać większą korektę rynkowego optymizmu.
Po publikacji danych makroekonomicznych z Chin inwestorzy będą mieli do wyboru albo cieszyć się z tego, że gospodarka wzrosła nieco mocniej niż się spodziewano, czy martwić tym, że wzrost jest słabszy niż poprzedni i najniższy od pięciu lat. Którą opcję wybiorą, trudno zgadnąć, ale niewątpliwie każda z nich będzie miała wpływ na sytuację na rynkach.
Wtorek nie przyniósł zmiany nastrojów na giełdach. Na naszym kontynencie przeważały umiarkowane spadki. W Warszawie w ciągu dnia słabo zachowywał się wskaźnik średnich spółek. WIG20 nie tylko nie zdołał sforsować oporu w okolicach 2445 punktów, ale zbliżył się do 2400 punktów. Handel od kilku dni toczy się przy malejących obrotach.
Nasi inwestorzy nerwowo zareagowali na zaostrzenie sytuacji na Ukrainie. Nie całkiem uspokoiły się po braku eskalacji wydarzeń wraz z upływem terminu ukraińskiego ultimatum i stosunkowo stonowanym oświadczeniu ze strony Rosji. Warszawskie indeksy traciły najmocniej, plasując się zaraz po rynkach obu krajów zaangażowanych w konflikt i tracącym ponad 3 proc. wskaźniku w Atenach.
W ostatnich dniach widać zmianę nastawienia inwestorów do poszczególnych segmentów rynku. Najmocniej na wartości tracą indeksy wiodących giełd, zaś na większości emerging markets mamy do czynienia nie tylko z wyhamowaniem spadków, ale także mniej lub bardziej śmiałymi próbami ruchu w górę. To dobrze rokuje także naszemu parkietowi, który co prawda traci, ale nieporównanie mniej niż Frankfurt, czy Paryż.
Początek czwartkowej sesji za oceanem nie zwiastował wielkich wydarzeń. Jednak jej ostateczny bilans był fatalny dla posiadaczy akcji. Silne spadki objęły zdecydowaną większość spółek, a najmocniej ucierpiał sektor technologiczny, z jego dotychczasowymi liderami na czele. Zarówno zasięg, jak i skala przeceny, wskazuje na możliwość wystąpienia poważniejszej korekty. Nie ominie ona również naszego rynku.
W czwartek inwestorzy mieli dylemat, czy cieszyć się z gołębiego tonu, wyłaniającego się z protokołu z posiedzenia Fed, czy martwić załamaniem chińskiego eksportu i importu. Na głównych giełdach europejskich początkowa umiarkowana radość ustępowała miejsca obawom, ale brak zdecydowania widoczny był do końca dnia. Do myślenia dała też informacja o spadku liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych do poziomu najniższego od czasów sprzed kryzysu finansowego.
Handel na przeważającej większości parkietów przebiegał w środę bez większych emocji i przy małej zmienności. Uspokojenie sytuacji dobrze inwestorom zrobiło, choć być może była to tylko cisza przed burzą, którą zawdzięczamy brakowi informacji z Ukrainy i oczekiwaniu na publikację protokołu z posiedzenie Fed. Nasz rynek nieoczekiwanie osłabł pod koniec dnia.
Pierwszy kwartał rozczarował warszawskich inwestorów. Choć główne indeksy zyskały na wartości, apetyty były większe, szczególnie w odniesieniu do segmentu dużych spółek. Nastroje się pogorszyły, a analitycy nie wróżą hossy w najbliższych miesiącach. Zagrożeń rzeczywiście nie brakuje, ale z pewnością będzie można znaleźć okazje do zarobku, a pesymizm często stanowi dobrą pożywkę dla byków.
Mocna dwudniowa przecena na Wall Street została we wtorek powstrzymana. Inwestorzy postanowili poczekać z decyzjami na publikacje raportów finansowych firm oraz protokołu z posiedzenia Fed. Podobnego scenariusza można się dziś spodziewać w Europie, choć tu nastroje może psuć Ukraina. Nasz parkiet będzie miał szansę na potwierdzenie swojej względnej siły.
Fatalne zakończenie piątkowej sesji na Wall Street i kolejne niepokojące wieści zza wschodniej granicy nie pozwoliły na kontynuację dobrej passy na giełdach. W Moskwie spadki sięgały chwilami 4 proc., na Ukrainie przecena przekraczała 2,5 proc. Mocno ucierpiał indeks we Frankfurcie, zniżkując pod koniec dnia o prawie 2 proc.
Po raz kolejny okazało się, że wydarzenia lub informacje uznawane za bardzo ważne i mogące przesądzić o losach rynków, wcale takimi się nie stają. Przełomu nie spowodowały ani czwartkowe posiedzenie EBC, ani piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy. Inwestorzy będą musieli poczekać więc na kolejne impulsy.