Strefa VIP: Skok zza biurka na siodełko

Tekst i zdjęcia Artur St. Rolak

Zima w tym roku trzymała trochę dłużej niż zwykle, więc sezon rowerowy zaczął się później. Nie brak oczywiście takich, którzy jeżdżą niezależnie od aury, ale większość „niedzielnych” rowerzystów – zawody o puchar ZBP to jeszcze nie Tour de France (może to nawet lepiej, bo wszyscy ścigają się na czystym talencie, a nie brudnym dopingu) – z rosnącą niecierpliwością czekała na powrót wiosny.

W upale po lesie

W zeszłym roku w Legionowie zawodnicy rywalizowali w otwartym terenie w bardzo sprzyjającej wysiłkowi temperaturze. W Piasecznie warunki były znacznie trudniejsze – od startu do mety prowadziły leśne drogi Chojnowskiego Parku Krajobrazowego. Widoki na pewno piękne, ale trasa bardzo trudna i wymagająca. W wielu miejscach było tak wąsko, że wyprzedzanie wymagało naprawdę dobrej techniki jazdy. I jeszcze ten nieznośny upał.

Do mety śpieszyło się wszystkim, ale jednym bardzo, innym trochę mniej. Im więcej czasu poświęca ktoś na treningi, tym mocniej naciska na pedały i tym większą wagę przywiązuje do sprzętu. Są też i tacy, którzy nie muszą mieć roweru i innych akcesoriów najnowszej mody czy z najwyższej półki. To oni wymieniali się opiniami na temat wyższości opon niemal „zdartych do czerwonego” nad zupełnie nowymi. Inni, korzystając z bezpłatnego serwisu na miejscu zawodów, wcale się nie dziwili, że ich rower jest po zimie mocno rozregulowany.

Nic też dziwnego, że najwięcej osób ruszyło na trasę z sektora XI. To ci, którzy w klasyfikacji Merida Mazovia MTB Marathon (właśnie w ramach tego cyklu odbywają się ...