Stopa bezrobocia w Polsce na koniec 2021 roku sięgnie 9 procent?
„Jeżeli w kolejnych miesiącach liczba bezrobotnych zacznie wyraźnie przyrastać i na koniec 2020 roku stopa bezrobocia przekroczy 8 proc., i jeżeli w styczniu mielibyśmy przyrost bezrobotnych powyżej 100 tys., to zdeterminuje to ścieżkę bezrobocia w kolejnych miesiącach 2021 r. Wtedy, mimo zakładanych przeze mnie sezonowych spadków liczby bezrobotnych w okresie wiosenno-letnim, na koniec przyszłego roku stopa bezrobocia może sięgnąć 9 proc.” – powiedziała główna ekonomistka Banku Pocztowego Monika Kurtek.
Czytaj także: Bezrobocie niskie, ale najgorsze przed nami >>>
Konsensu przygotowany przez PAP Biznes z początku lipca zakłada, że stopa bezrobocia w grudniu 2020 wyniesie 8 proc., a na koniec 2021 roku 7,2 proc.
Prognoza ekonomistki jest wyższa także od konsensusu agencji Bloomberg, który prognozuje, że bezrobocie w Polsce na koniec przyszłego roku wyniesie 6,2 proc.
Wygasanie tarcz antykryzysowych
Według Moniki Kurtek za takim scenariuszem będzie przemawiać m.in. wygasanie tarcz antykryzysowych.
„Przyrost możemy zobaczyć już w okresie wakacyjnym, ale przede wszystkim na jesieni i to wyniesie stopę bezrobocia ponad 8 proc. na koniec tego roku. Dalej kluczowy będzie styczeń, miesiąc, w którym każdego roku przyrost liczby bezrobotnych jest najwyższy w skali roku” – powiedziała.
Ekonomistka zwróciła uwagę, że po kryzysie finansowym w 2008 roku oraz w kilku kolejnych latach z rzędu liczba bezrobotnych w pierwszym miesiącu roku przyrastała nawet o ponad 150 tys. osób i determinowała później całą ścieżkę stopy bezrobocia w kolejnych miesiącach danego roku.
Ścieżka PKB może nie pokrywać się ze ścieżką bezrobocia
Główna ekonomistka Banku Pocztowego wskazała, że ścieżka PKB może w kolejnych miesiącach nie pokrywać się ze ścieżką bezrobocia.
„W tym momencie mniej istotna jest ścieżka PKB, bo wszyscy zakładają jego odbicie. Będzie to w dużej mierze efekt statystyczny, ze względu na niską bazę odniesienia. Jeśli chodzi o bezrobocie to może się ono rozkładać trochę inaczej. Wzrost bezrobocia, którego nie widzimy w tej chwili, w dużej mierze może być „odroczonym wyrokiem”. Bezrobocie nie rośnie znacznie w tym najgorszym momencie dla gospodarki, w jakim jesteśmy od marca, ale jego przyrost może nastąpić w późniejszych okresach, kiedy z gospodarki realnej będą napływać już lepsze statystyki” – powiedziała.
Nadejście II fali epidemii koronawirusa
W swoim scenariuszu Kurtek zakłada nadejście II fali epidemii koronawirusa, ale według niej obecnie nie da się przewidzieć, w jaki sposób pandemia będzie przebiegać i jakie ograniczenia mogą w związku z tym zostać wprowadzone w gospodarce. Ekonomistka zakłada, że nie nastąpi ponowne całkowite zamrożenie gospodarki, tak jak miało to miejsce w marcu i kwietniu, i jednocześnie – jej zdaniem – raczej niemożliwa będzie już interwencja rządowa na taką skalę, jak to miało miejsce po wybuchu pandemii w marcu.
„Jeśli będą jakieś programy pomocowe, to raczej skierowane do branż w najtrudniejszym położeniu. Liczba bezrobotnych może wtedy gwałtownie przyrastać, bo nie będzie „zapory”, jaką mamy teraz, tzw. postojowego i różnego rodzaju zmian, które powstrzymały firmy przed zwolnieniami pracowników” – powiedziała.
Czytaj także: Fala zwolnień pracowników dopiero przed nami >>>
„Miejmy nadzieję, że ten scenariusz się nie sprawdzi, ale biorąc pod uwagę skalę niepewności jaka się utrzymuje, gdybyśmy wiedzieli, że fala epidemii przeszła, skończyła się i nie wróci to sądzę, że prognoza wyglądałaby zupełnie inaczej. Natomiast w sytuacji kiedy istnieje prawdopodobieństwo wystąpienia drugiej fali, a przecież nikt nie powie, że nie będzie też trzeciej i kolejnej, bo wirus nie zniknie, lepiej zakładać pesymistyczne scenariusze niż optymistyczne” – dodała.