Stabilność polskich finansów publicznych jest zagrożona, jak daleko z Warszawy do Aten?

Stabilność polskich finansów publicznych jest zagrożona, jak daleko z Warszawy do Aten?
Dr Sławomir Dudek, Źródło: Pracodawcy RP
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Dalsze rozmontowywanie reguł fiskalnych i kreatywna księgowość w wykonaniu państwa spowodują w Polsce kryzys jak w Grecji - ostrzegają niektórzy ekonomiści. Nie, Polska nie jest dziś drugą Grecją. Ale to nie znaczy, że Polsce nie grozi kryzys fiskalny. Owszem, grozi jak najbardziej ‒ podkreśla dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP.

#SławomirDudek: Jeśli nie uszczelnimy i nie wzmocnimy naszych reguł fiskalnych, jeżeli nie odbudujemy przejrzystości finansów publicznych ‒ to przyszłość Polski nabierze greckich barw #Budżet #Deficyt #FinansePubliczne #Reguły Fiskalne #Kryzys @PracodawcyRP

W tej chwili stabilność polskich finansów publicznych jest zagrożona.

Nie tylko ja, lecz wielu ekonomistów ostrzega, że rozmontowywanie reguł fiskalnych, kreatywna księgowość w celu omijania tych reguły i PR-owej poprawy mierników stanu finansów publicznych, zapowiedzi zniesienia konstytucyjnego progu zadłużenia oraz wprowadzanie kolejnych trwałych wydatków bez pokrycia w trwałych dochodach – że to wszystko może doprowadzić do poważnej nierównowagi w finansach państwa.

Bezpieczeństwo ekonomiczne bez stabilnych finansów publicznych?

Niektórzy jednak posuwają się tak daleko, że wprost przykładają Polskę do historii Grecji. To prawda, że Grecja jest dobrym przykładem, czym może się skończyć nieodpowiedzialna polityka budżetowa.

Jednak nie pasuje wprost do obecnej sytuacji naszego kraju. Aby to ocenić, należy głębiej wniknąć w historię tego, jak przez dziesiątki lat Grecja dochodziła do kryzysu fiskalnego.

Gospodarka to system naczyń połączonych. Układanka złożona z wielu równie ważnych „klocków”. Pandemia pokazała, że zarówno gospodarka, jak i finanse publiczne muszą być silne i stabilne, aby zapewnić bezpieczeństwo zdrowotne swoim obywatelom.

To ostatnie wymaga bowiem bezpieczeństwa ekonomicznego, bo to firmy i jej pracownicy zapewniają dochody finansów państwa. Nie da się jednak zapewnić bezpieczeństwa ekonomicznego bez stabilnych finansów publicznych.

Czytaj także: Rekordowy deficyt na poziomie 109,3 mld zł, rząd przyjął nowelizację budżetu na 2020 r.

Jak rozwijał się grecki kryzys fiskalny

Gospodarcza układanka przypomina więc wieżę ułożoną z klocków, przy czym finanse publiczne to jej fundament. Grecy zamiast jednak budować solidną wieżę, zaczęli grać w jengę. Chyba każdy z nas zna tę grę i wiemy, czym się ona kończy. Grecy zaczęli wyciągać klocki z podstawy wieży, aby budować jak najwyżej. Ta gra trwała kilkadziesiąt lat.

Omijano regułę zadłużenia, stosowano inżynierię finansową, aby zaniżać dług publiczny. Dochodziło do fałszowania greckich statystyk opracowywanych na potrzeby UE.

Jeszcze w latach 60. Grecja miała dług poniżej 50 proc. Potem dwie najważniejsze partie przez kilka kadencji na zmianę licytowały się obietnicami politycznymi. Były tam m.in. 13-tki, 14-tki, bony, krótszy wiek emerytalny itd.

W jednej z kampanii było nawet hasło „Pieniądze są”. Brzmi znajomo? Grecki dług zaczął szybko rosnąć. Do tego doszło jeszcze kilka kryzysów ‒ naftowy, DotCom, azjatycki, finansowy…

To wybiło dług na astronomiczne poziomy. W latach 2008‒2011 Grecy w dolnej części swojej jengi wyjęli ostatnie klocki. Ich zadłużenie sięgnęło ponad 100 proc. PKB i wieża runęła.

Polska spirala populistycznych obietnic

W Polsce przez ostatnich kilka lat oczekiwania społeczeństwa zostały mocno rozbudzone. Wpadliśmy w pułapkę populizmu. Teraz już ze wszystkich stron padają liczne obietnice, 200+, 300+, itp., bony, zwolnienia podatkowe tej czy innej grupy społeczeństwa, emerytury bez podatków.

Co najgorsze większość polityków jawnie lub milcząco uznaje, że obniżenie wieku emerytalnego to nie problem. Czy istnieje większy absurd ekonomiczny? Przykład na brak odpowiedzialności za państwo w wieloletniej perspektywie?

Jesteśmy na początku spirali populistycznych obietnic. Do tego mamy ogromny konflikt polityczny, społeczeństwo jest podzielone na pół. Politycy są przekonani, że jeśli nie będą obiecywać coraz więcej, to przegrają. A już za 3 lata mamy kolejne wybory. Nasza gra w jengę dopiero wystartowała, ale zaczynamy grać w tym samym stylu, co Grecy.

Wyścig na obietnice w mętnej wodzie

Zdecydowana większość ekonomistów, dziennikarzy i komentatorów jest zgodna, że polskie finanse publiczne są nieprzejrzyste. Taką opinię też wyraziła Najwyższa Izba Kontroli w swojej ocenie budżetu za 2019 rok.

Nieprzejrzystość panuje w Polsce od lat, ale skala manipulacji, kreatywności i nieprzejrzystości osiągnęła teraz niebotyczne rozmiary.

Warto przypomnieć przesuwanie zwrotów w VAT, co zakłóca obraz dynamiki tego podatku, przesuwanie wydatków między funduszami, omijanie konstytucyjnej definicji długu, uwypuklanie deficytu budżetu centralnego zamiast deficytu całego sektora, brak konsultacji nowelizacji budżetu z RDS. Do tego dochodzi omijanie i rozluźnianie reguły wydatkowej.

Czytaj także: Reguła wydatkowa uchylana tylnymi drzwiami, co na to eksperci?

Zagrożeniem dla finansów publicznych jest także ogłaszanie kolejnych, drogich pokazowych projektów inwestycyjnych o wątpliwej efektywności dla przyszłego rozwoju gospodarczego.

Chodzi choćby o przekop Mierzei Wiślanej, budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego w sytuacji załamania się transportu lotniczego czy inwestycje w energetykę węglową.

W Grecji było podobnie, nie wspominając już o obiektach sportowych w związku z organizacją Igrzysk Olimpijskich.

Grecy przed kryzysem fiskalnym mieli słabszą gospodarkę i fundamenty gospodarcze od Polski. My mamy więcej solidnych klocków u podstawy wieży. Komisja Europejska też od tego czasu wzmocniła nadzór fiskalny. Europejskie statystyki finansów publicznych są bardziej odporne na kreatywność.

Ale przyszłość nie jest kolorowa. Czeka nas kryzys demograficzny, co może oznaczać wyciągnięcie nawet kilku klocków. Ubędzie ok. 10 mln osób w wieku produkcyjnym, a wzrost PKB według prognoz KE spowolni do 1 proc. A my obniżamy wiek emerytalny, nie posiadamy żadnej polityki migracyjnej, wprowadzamy transfery socjalne zniechęcające do aktywności zawodowej.

Jesteśmy też w konflikcie z KE w zakresie praworządności. Na razie bez konsekwencji, ale może to się skończyć okrojeniem funduszy. Na pewno pogorszy klimat inwestycyjny w Polsce. To kolejny wyciągnięty klocek.

Polska Grecją Międzymorza?

Nie jesteśmy Grecją, ale nie jesteśmy też potęgą gospodarczą lub technologiczną. Stabilności naszych finansów publicznych nie możemy porównywać do Niemiec, Japonii czy Francji. Oni u podstaw swojej wieży gospodarczej mają klocki, których my nie mamy do dyspozycji.

Jesteśmy w UE, ale nie należymy do krajów bogatych. Nie jesteśmy nawet w strefie euro! Do tego klocki u nas są wyciągane losowo, bez przewidywania kilku ruchów do przodu. W wielu płaszczyznach funkcjonowania państwa nie ma długoterminowych strategii, co dodatkowo destabilizuje naszą wieżę.

Polska nie jest dziś na miejscu Grecji, ale na rozdrożu. Jeśli pójdzie w ślad krajów skandynawskich czy Niemiec, to zażegna niebezpieczeństwo kryzysu fiskalnego.

Czytaj także: Zniesienie konstytucyjnego limitu zadłużenia to kierunek na katastrofę

Gdyby jednak karnawał obietnic wyborczych miał trwać tak, jak w Grecji, jeśli nie uszczelnimy i nie wzmocnimy naszych reguł fiskalnych, jeżeli nie odbudujemy przejrzystości finansów publicznych ‒ to przyszłość Polski nabierze greckich barw. Globalne wstrząsy koniunktury mogą ten proces tylko przyspieszyć.

Przy czym kryzys fiskalny nie musi oznaczać natychmiastowego bankructwa. To ostateczność. Wcześniej nastąpią: silne osłabienie złotego, wzrost kosztów obsługi długu, które wypchną z budżetu inne potrzebne wydatki. Pojawi się wzrost inflacji, spadek PKB, wzrost bezrobocia. Ostateczną cenę zapłaci społeczeństwo, nie politycy.

Dlatego trzeba skupić się na obronie fundamentu naszych finansów publicznych. To reguła fiskalna zapisana w konstytucji. Niemcy nazywają swoją „hamulcem zadłużenia” i słusznie, bo stabilizuje finanse publiczne.

Jest to najważniejszy instrument broniący nasze finanse przed politykami chcącymi zagrać w jengę. W Polsce wiele klocków u podstaw finansów zostało już wyciągniętych.

Mimo to dalej mamy szansę, aby nie powtórzyć pełnego greckiego scenariusza. Postarajmy się o to.

Dr Sławomir Dudek,

główny ekonomista Pracodawców RP.

Źródło: aleBank.pl