Sposoby na inflację: nadpłacanie kredytu nie każdemu się opłaca
Robert Lidke: Z badania „Inflacja i stopy procentowe widziane oczami Polaka” zrealizowanego we wrześniu tego roku wynika, że Polacy widzą jak inflacja uszczupla ich portfele, ale mimo posiadania tej wiedzy większość z nas nie podejmuje działań, które mogłyby zachować wartość naszych pieniędzy. Dlaczego tak się dzieje?
Piotr Kalisz: Z naszej ankiety rzeczywiście wynika, że inflacja doskwiera Polakom. Mniej więcej jedna trzecia osób twierdzi, że podjęła działania zaradcze, ale jeśli pytamy o to, co robią ze swoimi aktywami – to okazuje się, że są one często trzymane na lokatach, a pewna grupa osób przechowuje je w gotówce. Widać więc, że te działania nie są zbyt aktywne.
Pytani o to, jak się bronić przed inflacją, Polacy wskazują na zakup nieruchomości, złota, dzieł sztuki.
Ale w praktyce na takie kroki zdecydowało się niewielu ankietowanych. Można przypuszczać, że jest to związane z faktem, że wiele osób dysponuje po prostu zbyt małymi zasobami, aby inwestować np. w nieruchomości.
Badanie pokazuje jednak, że przed inflacją bronimy się ograniczając wydatki…
I tak, i nie. Tu padają dwie odpowiedzi: wydawać więcej i wydawać mniej.
Przy wysokich cenach trudno kupować więcej. Ale przyśpieszanie wydatków czasami jest racjonalne i na taką opcję wskazują odpowiedzi niektórych ankietowanych. Można się domyślać, że chodzi o wydatki, które i tak miałyby nastąpić ze względu na potrzeby gospodarstwa domowego, np. zakup lodówki, pralki, komputera itd.
Takie zachowanie może byś sensowne, bo środki na lokacie tracą realnie na wartości, a czekanie z zakupem oznacza ryzyko, że dany produkt będzie droższy niż jest w tej chwili.
Druga grupa osób ankietowanych informuje o rezygnacji z remontów, wyjazdów na wakacje, wizyt w restauracjach. Jednym słowem ograniczają wydatki na te dobra i usługi, które nie zaspokajają ich podstawowych potrzeb.
Nie doszukałem się w badaniach, o których rozmawiamy informacji o tym, że Polacy za sposób ograniczania negatywnego wpływu inflacji na ich zasoby uznają szybsze lub całkowite spłacanie kredytów…
Z naszych badań wynika, że kilkanaście procent ankietowanych nadpłaciło swój kredyt, a jednocześnie jedna piąta nosi się z takim zamiarem. Nie jest to więc w tym momencie powszechne zjawisko, ale w pewnej skali jednak występuje.
Z punktu widzenia ekonomicznego nadpłacanie kredytu w okresie bardzo wysokich stóp procentowych można uznać za racjonalne. Z drugiej jednak strony można przypuszczać, że takie zachowanie nie dla każdego jest optymalne.
Trzeba bowiem pamiętać, że inflacja jest wyraźnie wyższa nawet niż oprocentowanie kredytów, więc gospodarstwa domowe, które są w stanie utrzymać wzrost przychodów i płac – mogą uznać, że w ich przypadku powstrzymanie się od nadpłacania kredytu jest korzystną strategią. W takiej sytuacji dochody w ujęciu realnym mogą rosnąć, podczas gdy realna wartość zadłużenia będzie spadać.
Niemniej wydaje się, że większość osób reagując na inflację działa pod wpływem intuicji i wysokie oprocentowania kredytów skłania te osoby do tego, aby ograniczać swoje zadłużenie.
Lub nie tworzyć nowego zadłużenia…
To widać już w twardych danych o nowych kredytach, także w danych NBP. Od pierwszej połowy roku mamy znaczące wyhamowanie akcji kredytowej.
Czytaj także: Przyszłe emerytury blisko 20 mln Polaków zależne od wyceny giełdowej banków>>>
Innym sposobem reagowania na inflację może być szukanie nowego zajęcia…
Tego pytania nie było w naszej ankiecie, ale można przypuszczać, że jest to jedna z potencjalnych reakcji na inflację lub ogólnie na pogarszający się poziom życia. W okresie dynamicznego wzrostu cen część pracowników może być skłonna aktywniej poszukiwać nowych okazji na rynku pracy, aby zwiększyć swoje dochody.
Inna ważne zachowanie w czasie inflacji to regulowanie na czas zobowiązań, aby nie wpadać w pętlę zadłużenia…
Można zaryzykować stwierdzenie, że ta zasada jest słuszna niezależnie od sytuacji gospodarczej…
Przewiduje się, że w roku przyszłym inflacja będzie dwucyfrowa, a w kolejnym powyżej celu inflacyjnego, czyli będziemy żyli w okresie wysokiej inflacji co najmniej przez dwa lata. Moje pytanie wobec tego jest takie: jak się przygotować do okresu kiedy inflacja będzie wysoka i stopy procentowe będą wysokie przez kilka lat?
Już żyjemy w okresie wysokiej inflacji. W roku ubiegłym, pod jego koniec mieliśmy inflację w okolicach 9 procent, teraz to jest 18 procent.
Przewidujemy, że inflacja będzie wysoka przez dłuższy czas, zapewne przez lata. Co prawda po pierwszym kwartale przyszłego roku może ona zacząć spadać, ale pozostanie podwyższona przynajmniej do 2024 roku, a prawdopodobnie i dłużej.
W takiej sytuacji kluczowe jest to, co się stanie na rynku pracy. Czy wzrosty wynagrodzeń będą na tyle wysokie, żeby zbliżyć się do poziomu inflacji? Na razie rzeczywiście mamy do czynienia z taką sytuacją, ale nie wiemy na ile trend ten się utrzyma.
Druga ważna kwestia wiąże się z tym, czy bezrobocie pozostanie niskie. W tym momencie stopa bezrobocia w Polsce jest drugą najniższą w Unii Europejskiej. Niemniej wzrost bezrobocia jest spodziewany w kolejnych latach, choć najprawdopodobniej w relatywnie niewielkiej skali.
W sumie oznacza to, że gospodarstwa domowe są we względnie korzystnej sytuacji, bo choć inflacja będzie uszczuplała ich zasoby, bezrobocie pozostanie dość niskie i pracownicy utrzymają pracę i źródło przychodów.
Najgorszą mieszanką z punktu widzenia gospodarstw domowych byłaby wysoka inflacja i jednocześnie wysokie bezrobocie. W takim scenariuszu niepracujące osoby otrzymywałyby świadczenia, których realna wartość byłaby zmniejszana przez inflację. Ale – jak podkreślam – w tym momencie nie jest to scenariusz bazowy.