Skąd się wzięły kredyty frankowe?
Realizacja polityki dezinflacyjnej powodowała utrzymywanie się stóp procentowych w Polsce i w innych krajach na wysokim poziomie.
Roczne oprocentowanie kredytów mieszkaniowych w złotych sięgało wówczas od kilkunastu do nawet 20%. Tak znaczący koszt kredytu sprawił, że stał się on niedostępny dla wielu Polaków, którzy chcieli nabyć mieszkanie.
Osoby te zaczęły więc szukać wyjścia z tej sytuacji, kierując swoją uwagę w stronę kredytów mieszkaniowych w walutach krajów o niskich stopach procentowych. Ich oprocentowanie było bowiem w sposób naturalny znacznie niższe niż kredytu złotowego.
Rychłe wstąpienie Polski do strefy euro, zapowiadane przez osoby kierujące państwem, według wielu ekspertów miało niemal całkowicie wyeliminować ryzyko kursowe wbudowane w kredyty walutowe
Kredyty mieszkaniowe w walutach obcych były początkowo denominowane zwykle w dolarach i euro, ale z czasem większe znaczenie zyskały kredyty we franku szwajcarskim. Stały się one jednak naprawdę popularne dopiero po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej.
Czytaj także: W Polsce pożyczka w walucie obcej nadal jest możliwa
Wtedy nasza gospodarka przyspieszyła, a przystąpienie do strefy euro wydawało się kwestią niedalekiej przyszłości. Silna gospodarka oznaczała większy popyt na mieszkania i ograniczała ryzyko osłabienia polskiej waluty, a rychłe wstąpienie Polski do strefy euro, zapowiadane przez osoby kierujące państwem, według wielu ekspertów miało niemal całkowicie wyeliminować ryzyko kursowe wbudowane w kredyty walutowe.
Dynamicznie następowała jakościowa zmiana na rynku mieszkań. Wynikała ona ze wzrostu optymizmu konsumenckiego związanego ze stopniową poprawą sytuacji materialnej społeczeństwa, potęgowanego umacnianiem się złotego.
Czytaj także: Szef KNF proponuje rozwiązanie problemu kredytów walutowych
Dla rynku nieruchomości miało to decydujące znaczenie – oprócz kwestii poczucia zamożności rozbudzone zostały bowiem aspiracje społeczeństwa, w tym chęci zaspokajania potrzeb mieszkaniowych.
We wszystkich aglomeracjach koszty najmu mieszkania były wyższe od kosztów obsługi kredytu, zwłaszcza walutowego
Utrzymywał się duży dysparytet stóp procentowych pomiędzy naszym krajem a innymi państwami, co powodowało, że koszty kredytu złotowego były wciąż znacznie wyższe niż koszty kredytu w obcych walutach.
Dla przykładu w 2005 r. oprocentowanie kredytu mieszkaniowego w wys. 250 tys. zł, zaciągniętego na 30 lat w złotych wynosiło ok. 5,3%, w euro: 3,1%, a we frankach szwajcarskich: 1,8% Klient stał więc wtedy przed ważną decyzją – czy zaciągnąć kredyt w złotych i płacić miesięczną ratę prawie 1400 zł, czy w euro z ratą 1100 zł, czy też we franku szwajcarskim z ratą 930 zł, czyli prawie o 500 zł mniejszą niż przy kredycie złotowym!
Czytaj także: Związek Banków Polskich pozytywnie ocenia propozycje KNF ws. kredytów frankowych
Przyczyna, dla której klienci banków chętnie brali kredyty we frankach, była więc prosta – były one wówczas o wiele tańsze. Niższe raty spłaty kredytu we franku szwajcarskim w sposób naturalny zwiększały zdolność kredytową części kredytobiorców. Warto przy tym zauważyć, że we wszystkich aglomeracjach koszty najmu mieszkania były wyższe od kosztów obsługi kredytu, zwłaszcza walutowego, zaciągniętego na porównywalne mieszkanie.
Stanowiło to istotny bodziec do tego, aby zaciągać kredyty na zakup mieszkań, niż je wynajmować.
To zatem głównie sprzyjające otoczenie makroekonomiczne, wysokie stopy procentowe kredytów złotowych i wysokie stawki najmu mieszkań sprawiły, że kredytobiorcy przedkładali kredyty we franku szwajcarskim nad inne.
Więcej informacji o historii kredytów walutowych w „Białej księdze kredytów frankowych w Polsce”