Sektor finansowy i inwestycja Elona Muska w Twittera

Sektor finansowy i inwestycja Elona Muska w Twittera
Fot. stock.adobe.com / AdriaVidal
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Dzisiejszy zgiełk i rejwach wokół platformy X zwanej do niedawna Twitterem (po naszemu „Ćwierkaczem”), nie wywołuje raczej skojarzeń z bankowością i bankami, ale dobrze jest pamiętać, że geniusze biznesu zwykli jednak swoje ekscesy kalkulować, najczęściej właśnie z pobudek finansowych lub innych biznesowych, pisze Jan Cipiur.

Stworzone od zera imperia takie jak „Tesla”, która miała paść w niesławie, satelitarna sieć łączności „Starlink”, czy założona ledwo dwie dekady temu firma SpaceX od potężnych rakiet kosmicznych, ale też sporo innych niesamowitych przedsięwzięć to dzieło jednego ekscentryka Elona Muska, który całkiem niedawno kupił sobie ówczesnego Twittera.

Pytają dziś „wszyscy”: czyżby przejął „Ćwierkacza” tylko po to, by go zniszczyć?

Nieszablonowy miliarder

Ekscentryzm Muska polega głównie na tym, że wystaje poza szablon miliarderów, czyli łotrów odpowiedzialnych za nierówności na Zachodzie i biedę w całej reszcie świata.

Drogę do pieniędzy zaczynał od czyszczenia kotłów w tartaku i wyrębu drzew w kanadyjskim lesie, więc bez centa przy duszy. Jego droga na szczyty jest fascynująca, ale zbyt długa, żeby ją tu rzetelnie opisać. W każdym razie, swoje olbrzymie dziś firmy stworzył za „grosze”, tj. za 165 mln dolarów swojego udziału w podziale wpływów ze sprzedaży firmy obsługi płatności PayPal.

Budzi najczęściej uczucia zwane przez Niemców „Hassliebe”, czyli wybuchową mieszankę nienawiści połączonej z miłością. Dla wielu jest niczym amerykański „robber baron” z końca XIX wieku, czyli bezduszny złoczyńca biznesowy prący do przodu „po trupach”, mając gdzieś prawo i jakiekolwiek zasady.

Kilka dni temu Elon Musk wzbudził wielki emocje wypowiedziami uznanymi w Stanach za antysemickie. Przyznał, że były złe i przeprosił dodając, że „tkwią w nim demony z dzieciństwa”.

Pytany jednak za chwilę o ich skutki biznesowe w postaci wycofania z serwisu X reklam przez ok. 200 dotychczasowych oburzonych i zniesmaczonych klientów, w tym przez takie rekiny jak Disney, Apple i IBM, przyznał, że taka reakcja może doprowadzić do zbankrutowania przedsięwzięcia.

W chwilę potem powiedział jednak w ich kierunku: „a nie dawajcie tych reklam”, wzmacniając to dopowiedzeniem, które można przetłumaczyć eufemistycznie – „a pies wam mordę lizał”, bo oryginalne „go f… yourself” nie mieści się w Polsce w regułach publicznych debat biznesowych, choć w prywatnych jest obecne.

Czytaj także: Elon Musk znowu zmienia zdanie ws. kupna Twittera

Zakup Twittera czyli nietrafiona inwestycja?

Zatem jeszcze raz pytanie, czy Musk stał się po swoich sukcesach zadufanym w sobie chamem i zwykłym dupkiem? Czy opił się „sodówy”, czy traci głowę?

Sądzę, że to nie domniemany upadek moralno-etyczny sprawił, że spostponował swych reklamodawców, choć oczywiście grzecznym chłopcem nigdy nie był, nie jest i nie będzie.

Podzielam ostrożne rozważania renomowanego komentatora Petera Coya z „New York Timesa”, które o ile są trafne, postawiłyby wybuch Elona Muska w kwestii reklam w „X” w zupełnie innym świetle i stałyby się istotne dla bankierów, bankowców i w ogóle przedsiębiorców.

Nawiasem, zmiana nazwy firmy z Twitter na X (po fuzji Twittera z X Corp. należącą do Muska) w takim momencie to marketingowa aberracja.

Można zatem założyć, że jako gracz wytrawny, ale przecież omylny próbuje teraz redukować wielkie negatywne skutki strategicznego błędu, jakim był zakup Twittera. Kupił go wierząc zapewne, że zyska wpływ na opinię publiczną, co niesłychanie pomaga w interesach. Może też jednak niesłychanie zaszkodzić, gdy opinia uzna, że się nią manipuluje.

W wymiarze biznesowym w dużej części sfinansował transakcję pożyczkami wysokości 12,5 mld dol. Udzieliły ich największe banki. Wybuchła inflacja, więc po wysokim wzroście stóp procentowych bardzo wzrosły jego koszty finansowe. Pojawiły się szacunki, że roczne koszty obsługi tych pożyczek wynoszą teraz ok. 1 mld dol.

Już zatem latem 2022 roku, czyli zaledwie w trzy miesiące od podpisania umowy wartej 44 mld dol. Elon Musk podjął próbę uznania jej za niebyłą. Zarzucił Twitterowi, że z rozmysłem bardzo zaniżył liczbę fałszywych kont (tzw. spam bots), co oznaczałoby, że istotnie zawyżył w ten sposób liczbę rzeczywistych użytkowników serwisu, a więc wartość firmy.

Przegrał przed sądem, więc jesienią 2022 r. musiał przejąć Twittera i zapłacić te 44 miliardy dolarów. Spółka jest prywatna, więc nie wiadomo, jak wyceniałby ją teraz rynek, ale firma Fidelity zarządzająca funduszami wzajemnymi o dwie trzecie obniżyła 30 września ‘23 wycenę pakietów akcji „X” w jej portfelach w porównaniu z momentem przejmowania firmy przez Elona Muska.

Czytaj także: Elon Musk kupił Twittera za 44 mld dolarów i zwolnił czołowych menedżerów

Czy Elon Musk gra w szachy 4-D?

Indagowany przez Petera Coya prof. Eric Talley z Columbia Law School nie jest ciągle w stanie zdecydować, czy Elon Musk gra w jakieś czterowymiarowe szachy, czy popisał się nieobliczalnością i nieodpowiedzialnością.

Jeśli gra w szachy 4-D, to można podejrzewać, że na krótką metę szkodzi interesom Twittera/X po to żeby zmusić banki do zgody na „restrukturyzację” pożyczek zaciągniętych na zakup firmy. Pożądana przez Muska restrukturyzacja mogłaby polegać na obniżeniu oprocentowania długu, wydłużeniu okresów jego spłacania, spisaniu przez banki na straty części należności od Muska.

Dopiero po czymś takim Musk mógłby się skupić na naprawie Twittera/X . Prof. Talley dodał, że decydując się na taką zagrywkę Musk musiałby być przekonany, że użyte przez niego narzędzia pirotechniczne nie wybuchną w sposób niekontrolowany i nie zniszczą całej wartości firmy.

Można sobie też wyobrazić, że Musk pójdzie jeszcze dalej i odkupi część pożyczek od banków i w ten sposób Twitter/X stanie się jego dłużnikiem. Następny krokiem byłoby postawienie firmy w stan upadłości i negocjowanie zamiany jej długów na akcje.

W razie powodzenia tej taktyki, powiększyłby psim swędem swoje udziały w Twitterze/X (w transakcji uczestniczyła razem z Muskiem i objęła akcje za 7, 1 mld dol. także grupa niezależnych 19 inwestorów, więc Musk nie jest w spółce jedynym właścicielem), a udana (potencjalnie) naprawa firma pociągnęłaby za sobą wielki wzrost wartości akcji.

Taki scenariusz ma też istotne słabe strony. Od strony biznesowej bardzo trudno jest podnosić firmę z niemal „umarłych”. Istotniejsze byłyby wszakże liczne przeszkody prawne. Regulatorzy mogliby się doszukiwać, że po drodze przekazywał niesolidne oświadczenia wpływające na wartość firmy, a banki zabezpieczyły się zapewne przed przejmowaniem od nich pożyczek na zakup Twittera/X.

Podstawa powyższych rozważań jest bardzo słaba, ponieważ opiera się wyłącznie na domysłach, domniemaniach, spekulacjach, pogłoskach.

Z drugiej strony bardzo trudno wszakże uwierzyć, że Elon Musk jest w stanie wyrzucić w błoto kilkadziesiąt miliardów dolarów, lecz przede wszystkim w to, że chciałby wystawić na pożarcie reputację biznesowego i przemysłowego cudotwórcy.

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: BANK.pl