Rynek Finansowy: Blockchain czyli niespełniona rewolucja?

Rynek Finansowy: Blockchain czyli niespełniona rewolucja?
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Rocznice zwykle nas zaskakują. Wydaje się, że coś wydarzyło się wczoraj, a okazuje się, że było to lata temu. Nie inaczej jest z technologią blockchain. Choć w tym roku kończy dziesięć lat, wciąż uważana jest za młodą i niedojrzałą.

Piotr Puczyński

Jest to o tyle ciekawe, że w 2008 r. pojawiła się się AppStore i pierwsze urządzenie oparte na systemie Android. Sam iPhone jest zaledwie o rok starszy, a Facebook tylko o cztery lata. Ten ostatni przykład jest szczególnie ciekawy, gdyż wiele osób z młodego pokolenia uważa go za starą technologię ich rodziców. Jak więc patrzeć na dekadę technologii Blockchain?

Interesujące porównanie zaprezentowali Marco Iansiti i Karim Lakhani w opublikowanym rok temu w „Harvard Business Review” artykule „The truth about blockchain”. Obaj profesorowie w Harvard Business School, dostrzegają w tej technologii następcę internetu, rozumianego jako zdolność komunikacji urządzeń za pomocą jednolitego tzw. protokołu TCP/IP (Transmission Control Protocol/Internet Protocol). W tym przypadku niezwykle ważne jest, że autorzy nie koncentrują się na aplikacjach, ale pokazują drogę, na której możemy doświadczyć prawdziwej rewolucji.

Zanim powstał i upowszechnił się sposób komunikacji pomiędzy urządzeniami za pomocą TCP/IP, konieczne było, w celu wymiany danych między nimi, zestawianie dedykowanego połączenia. To rozwiązanie drogie i niepraktyczne z komercyjnego punktu widzenia. Nowatorskie podejście, jakie zostało zastosowane w TCP/IP nie cieszyło się wstępnie dużym zainteresowaniem tych, którzy powinni być jego głównymi odbiorcami, czyli firm telekomunikacyjnych. Wystarczająco zarabiały one na dotychczasowych usługach, a przesyłanie danych innych niż głos wydawało się raczej odległe w przyszłości. Technologia nie umarła głównie dzięki firmom technologicznym, które potrzebowały efektywnie przesyłać dane w swoich wewnętrznych sieciach korporacyjnych. W ten sposób TCP/IP nie tylko przetrwała, ale rozwinęła się tak, że stałą się podstawą rewolucji internetowej lat dziewięćdziesiątych ub. wieku.

Paralela do technologii blockchain wydaje się oczywista. Technologie te, zwane również DLT (Distributed Ledger Technology) warto potraktować właśnie jako nową generację sposobu komunikacji w sieci (technicznie nazywane protokołem komunikacyjnym). Sposobem, który poza komunikowaniem, zapewnia transparentność, uczciwość i bezpieczeństwo działalności komercyjnej prowadzonej w sieci.

Barierą jest niezrozumienie technologii

Wykorzystanie technologii i algorytmów w sposób promujący uczciwość jest wartością, która na pewno daje szansę na dalszy, dynamiczny rozwój cyfrowych działań biznesowych. Wbrew pozorom koncept takiego zbudowania rozwiązania, aby użytkownikom „nie opłacało się” łamać ustalonych zasad nie pojawił się wyjątkowo. Warto przyjrzeć się np. Wikipedii, gdzie działania niezgodne z regulaminem po prostu nie mają sensu. Wysiłek, jaki należy poświęcić, aby umieścić nieprawdziwą informację jest tutaj niewspółmierny z czasem, w jakim takie nieprawdziwe wiadomości znikają.

Wydaje się, że DLT proponuje tyle ciekawych możliwości, że szkoda z nich nie skorzystać. Zwłaszcza że o ile w zakresie front office banki są mocno zaawansowane technologicznie, to w obszarze operacji bankowych stoją przed istotnymi wyzwaniami. Utrzymujące się niskie marże wskazują zdecydowanie na konieczność poprawy efektywności w tym obszarze.

Skoro udało się zaakceptować algorytmiczny sposób oceny encyklopedycznej prawdy (tak, wiem, że są administratorzy, ale bez wsparcia technologicznego nie mogłoby ich być tak mało), nie jesteśmy daleko od akceptacji nadzoru technologicznego nad uczciwością transakcji. Czy jednak na pewno?

Wspomniani wyżej Marco Ianstini i Karim Lakhini nie są w tym zakresie optymistami. Wskazują, że internet potrzebował 30 lat, aby się upowszechnić. Z uwagi więc na to, że aby DLT miało praktyczne znaczenie, konieczna jest społeczność korzystająca z tego rozwiązania, oraz na złożoność technologiczną, profesorowie z Harvard Business School stawiają tezę, że od momentu powszechnego korzystania z DLT dzielą nas raczej dekady niż pojedyncze lata. Warto jednak dodać, że w konkluzji swego artykułu, mimo wszystkich powyższych zastrzeżeń, zachęcają decydentów w korporacjach do rozpoczęcia prac nad wykorzystaniem technologii DLT.

Akceptując logikę powyższych wywodów, warto zwrócić uwagę na jeden czynnik, który nie został wzięty pod uwagę – poziom i tempo akceptacji technologii.

Po pierwsze – o ile 20 lat temu koncepcje tworzenia społeczności w świecie wirtualnym praktycznie nie istniały, o tyle obecnie stały się normą. Wydaje się, że głównym wyzwaniem w upowszechnieniu się technologii TCP/IP było powszechne zrozumienie, gdzie leży wartość w funkcjonowaniu społecznościowym publicznej sieci. Obecnie ta bariera psychologiczna już nie istnieje.

Jednocześnie bardzo dziwi, że rozliczenie wielu transakcji wciąż wymaga dokumentów papierowych i zajmuje dni i tygodnie. To, że transakcje zawierane są w publicznie dostępnej sieci stało się normą. Stąd można oczekiwać biznesowej presji na szybkie rozwiązanie problemów powstających np. w przypadku rozliczeń związanych z handlem zagranicznym, niż dystansu do wykorzystania technologii wymagającej porozumienia wielu uczestników procesu. Zwłaszcza gdy jesteśmy w stanie wskazać na dodatkowe benefity, takie jak bezpieczeństwo zawieranej transakcji, jej transparentność, nieusuwalność etc.

Po drugie – powszechna akceptacja technologii jako takich jest coraz szybsza. Spójrzmy na poniższy przykład bankowy (dane według raportu EFMA „Building the future of mobile banking”). W przypadku bankomatów osiągnięcie poziomu akceptacji ok. 40% wszystkich gospodarstw domowych zajęło ok. 16 lat (ca 2,5 pkt. proc. rocznie). Podobny poziom w przypadku bankowości online osiągnięto po 12 latach (ca 3,3 pkt. proc. rocznie). Jeśli spojrzymy na bankowość mobilną, to poziom ten jest osiągany po ok. 5-6 latach (ca 6,6-8 pkt. proc. rocznie). Wskazuje to zatem, że przyspieszamy i to dość istotnie. Dlatego obserwując otoczenie, należy raczej zakładać, że akceptacja nowej technologii będzie znacznie szybsza niż w ubiegłych dekadach. Należy się spodziewać, że szczyt rozwoju nowej technologii pojawi się nie po 30 latach, a po około 15. W przypadku DLT oznacza to, że dzieli nas od tego momentu niecałe pół dekady.

Wracając do naszych czasów. Jeżeli przyspieszamy w stosunku do lat wcześniejszych (np. do lat rozwoju internetu), to możemy zakładać, że powszechne zastosowanie technologii DLT nastąpi w okresie kilkunastu lat. A to dla nas oznacza, że możemy się tego spodziewać w okresie najbliższych kilku lat. Taki horyzont nie jest już nieosiągalnie odległy, jak w przepowiedni cytowanych na wstępie autorów HBR. To nie dekady. To praktycznie nastąpi jutro.

Jak przełamać konserwatyzm bankowców?

Czy DLT oferuje wystarczająco dużo, aby zainteresować sobą sektor finansowy? Aby odpowiedzieć na to pytanie, warto przypomnieć, jaka była bezpośrednia przyczyna powstania technologii DLT. Był to kryzys finansowy lat 2007-2008, a w jego efekcie głęboki kryzys zaufania do banków. Bitcoin i blockchain powstały jako rezultat poszukiwań nowej „zaufanej trzeciej strony”, która mogłaby zastąpić w tej roli banki (łącznie z centralnymi). Jeżeli więc mamy technologię, która w swoim zamyśle ­miała zastąpić banki i osiąga ona już swoją dojrzałość, to czy wolno nie reagować? Czy strategia czekania na to, co się zdarzy w okresie najbliższych lat jest optymalną? Myślę, że jest to najgorsza z możliwych strategii.

Wydaje się, że DLT proponuje tyle ciekawych możliwości, że szkoda z nich nie skorzystać. Zwłaszcza że o ile w obszarze front office banki są mocno zaawansowane technologicznie, to w zakresie operacji bankowych stoją przed istotnymi wyzwaniami. Utrzymujące się niskie marże wskazują zdecydowanie na konieczność poprawy efektywności w tym obszarze. Trudno jest w dzisiejszych czasach zrozumieć, że choć wykonanie przelewu jest niemal natychmiastowe, to ostateczne rozliczenie transakcji trwa bez porównania dłużej. Jest więc nad czym pracować. A blockchain oferuje „wbudowaną” funkcjonalność, która daje ogromny potencjał. I jest on coraz powszechniej dostrzegany.

Rok 2017 na świecie nie był już rokiem nieśmiałych prób. To już poważne zaangażowania finansowe i pojawiające się na rynku gotowe produkty oparte na technologii DLT. A przykłady? Proszę bardzo…. Zaczynając od obszaru płatności, Ripple wraz z liczną grupą partnerów bardzo zintensyfikował prace w zakresie płatności międzynarodowych. Staje w szranki z dużym przeciwnikiem – SWIFT jest w końcu organizacją bankową. Notabene on również rozpoczął swoje prace nad wykorzystaniem technologii DLT. We wrześniu 2016 r. powstała wokół Ripple grupa mająca na celu przebudowę systemu globalnych płatności (GPSG) i, już w kwietniu 2017 r., gromadziła takich graczy, jak Bank of America Merrill Lynch, Royal Bank of Canada, Santander, UniCredit czy też Mitsubishi UFJ Financial Group. Ripple czuł się w 2017 r. na tyle mocno, że zorganizował swoją konferencję dokładnie w terminie i miejscu, gdzie odbywała się doroczna konferencja SWIFT – SIBOS.

Ripple to nie tylko kwestia globalnych płatności. W Japonii powstało konsorcjum, które dzisiaj gromadzi instytucje reprezentujące ok. 80% bankowego rynku w tym kraju. Celem jest zrewolucjonizowanie lokalnych płatności i ich rozliczeń przy wykorzystaniu platformy Ripple.

Zastosowanie technologii DLT pozwoli uniknąć problemu z jednym miejscem gromadzenia danych, których utrata może być katastrofalna. Kanadyjskie banki widzą w tym projekcie swoją wielką szansę biznesową. Bezpośredni udział w zarządzaniu tożsamością umacnia ich pozycję jako zaufanej trzeciej strony. Pozostają nadal jednym z głównych partnerów dostarczających usługi dla klientów.

Już w 2016 r. wiele banków centralnych rozpoczęło eksperymenty z wykorzystaniem własnych kryptowalut do usprawnienia systemów rozliczeń płatności. Jednak w 2017 r. banki komercyjne wykazały pewną niecierpliwość, niezadowolone z tempa prac rozpoczęły własne projekty. Jednym z nich jest projekt prowadzony przez konsorcjum banków, w tym m.in. UBS i Barcklays’ Bank.

Konsorcjum to pracuje nie tylko nad kwestiami związanymi z płatnościami. W końcu 2017 r. prowadzono równolegle sześć projektów. Spośród nich jeden jest zapowiedziany jako ten, który kończy fazę eksperymentów i rozpoczyna swoje funkcjonowanie operacyjne. To MADREC i ma zapewnić realizację jednego z głównych wymagań nowej regulacji MiFID.

Widać więc, że nie tylko płatności, ale również możliwość sprawnego realizowania nowych wymagań regulatora to obszar efektywnych zastosowań blockchain.

Inny interesujący projekt, w znacznie szerszym zakresie zajmujący się usprawnieniem obsługi wymagań regulacyjnych, jest prowadzony w Irlandii. Tutaj konsorcjum prowadzone przez Bank of Ireland, z udziałem m.in. Deutsche Banku, ma na celu wykazać, że na podstawie zgromadzonych przez uczestników konsorcjum danych transakcyjnych można, automatycznie, przygotować wymagane przez regulatorów sprawozdania.

Banki pracują nie tylko nad usprawnianiem procesów. W erze cyfrowej niezwykle ważny temat to bezpieczeństwo. Tutaj dla odmiany podstawa to poprawne zarządzanie tożsamością cyfrową. W tym zakresie ważny projekt prowadzą banki w Kanadzie. Jego celem jest zbudowanie bezpiecznego systemu zarządzania tożsamością, ułatwiającego klientom ich identyfikację w miejscach, gdzie to uwierzytelnienie jest wymagane. Zastosowanie technologii DLT pozwoli uniknąć problemu z jednym miejscem gromadzenia danych, których utrata może być katastrofalna. Kanadyjskie banki widzą w tym projekcie swoją wielką szansę biznesową. Bezpośredni udział w zarządzaniu tożsamością umacnia ich pozycję jako zaufanej trzeciej strony. Pozostają nadal jednym z głównych partnerów dostarczających usługi dla klientów.

W obszarze zarządzania tożsamością w 2017 r. zawiązane zostało konsorcjum DIF (Decentralized Identity Fundation), którego celem jest m.in. promocja standardów dla systemów zarządzania tożsamością opartych na technologii blockchain. Gromadzi ono wszystkich głównych graczy na rynku, którzy na co dzień bardzo mocno ze sobą konkurują. Jak powiedział w jednym z wywiadów Daniel Buchner, CEO konsorcjum DIF, „jest to sygnał, że istnieje szerokie porozumienie w tym zakresie, które przekracza wszelkie strategiczne i organizacyjne bariery”.

Powyższe przykłady to tylko niewielka próbka tego, co działo się w świecie bankowym w 2017 r. w obszarze technologii DLT. Dzieje się wiele, pomimo że efektywne wykorzystanie technologii wymaga współpracy wielu stron i budowania konsorcjów.

A co słychać w Polsce?

Dużą pracę wykonano w Ministerstwie Cyfryzacji. Szczególnie interesujące są propozycje dotyczące cyfrowej tożsamości, których rozwój oparty na współpracy państwa i sektora bankowego budzi wielką nadzieję. Ostatnie zmiany wskazują jednak na co najmniej wyhamowanie działań.

W świecie finansów ciekawy projekt prowadzi KDPW. Nie dotyczy on, co prawda, bezpośrednio samego rejestru, ale ma pomóc zarządzać nie mniej ważnym procesem związanym z walnymi zgromadzeniami.

W bankowości w 2017 r. działo się niewiele. Przedstawiciele banku centralnego i KNF raczej straszą i wzywają do uregulowania kwestii kryptowalut, podtrzymując jednocześnie nieszczęśliwą zbitkę blockchain = bitcoin.

Trwają zapoczątkowane przez Krajową Izbę Rozliczeniową prace nad realizacją wymagań dotyczących tzw. trwałego nośnika. Przeprowadzono działania testowe, czyli tzw. POC. Nieco niepokoi fakt, że niezależnie od KIR konkretne rozwiązania są oferowane bezpośrednio bankom. Wygląda, że współpraca w ramach sektora może się nie powieść. Ogólnie, zainteresowanie nową technologią DLT w bankach w Polsce nie było duże. Co prawda jeszcze w grudniu 2016 r., z inicjatywy Centrum Prawa Bankowego i ZBP odbyło się spotkanie, mające zainicjować wspólną rozmowę na temat nowej technologii. Jednak skończyło się to już na drugim spotkaniu, głównie z powodu braku zainteresowania banków.

Bardzo możliwe, że poszczególne banki prowadzą własne projekty, o których mało mówią. Warto jednak zwrócić uwagę, że efektywne wykorzystanie blockchain wymaga współpracy wielu podmiotów. Jest to technologia „społecznościowa” z natury. Własne prace studialne mają walor edukacyjny, ale nie przyniosą wielkiej wartości, jeżeli nie zostaną wsparte przez praktyczne zastosowanie, wymagające działania wspólnego.

image

Częstym zarzutem w odniesieniu do DLT jest brak jej uregulowania prawnego. Nie wdając się w dyskusje natury prawnej, przypominam sobie przebieg ostatniej dużej rewolucji w polskiej bankowości – czyli wprowadzenie bankowości internetowej. Odważni pionierzy nowej technologii wprowadzali ją w ramach obowiązujących przepisów i dzięki ich interpretacjom. Nie oznacza to, że nie prowadzono wówczas sporów, np. z nadzorem bankowym. Spory były i to bardzo burzliwe. Jednak innowacyjni bankowcy byli przekonani, że jest to krok niezbędny dla dalszego rozwoju nie tylko ich instytucji, ale całego sektora. Zaryzykowali i wszyscy na tym wygraliśmy.

Dzisiaj, zanim cokolwiek zaczęliśmy robić, już martwimy się co na to powie regulator i prawnicy. A przecież blockchain to tylko narzędzie. Trudno jest oczekiwać opinii regulatorów na temat narzędzi, jeżeli jeszcze nie potrafimy powiedzieć, w jaki sposób chcemy z nich korzystać.

Rok 2017 był czasem bardzo dynamicznego rozwoju technologii blockchain i jej zastosowań w skali globalnej. A początek roku 2018 pokazuje, że będzie się działo coraz więcej. Niestety stosowana powszechnie „strategia przeczekania” stawia polski sektor bankowy w trudnej sytuacji. Nadchodzą zmiany o charakterze rewolucyjnym. Bez przygotowania trudno nam będzie odnaleźć się w nowym świecie. Wiele dyskusji wokół przyszłości bankowości jako takiej wskazują, że usługi bankowe staną się jednym z elementów, jedną z grup usług świadczonych dla klienta w jego cyfrowym ekosystemie. I to niezależnie od tego, czy mówimy o kliencie indywidualnym, czy korporacyjnym. Jeżeli tak ma być, to element tworzenia społeczności i współpracy w ramach tej społeczności będzie kluczowy. I od nas dzisiaj zależy, czy będziemy w tym ekosystemie funkcjonowali jako „dostawca surowca”, usługi finansowej udostępnionej przez regulacyjnie wymuszone API, czy też będziemy pełnili rolę ważnego gracza. Takiego, który dla klienta jest oknem na świat cyfrowy i gwarantem jego bezpieczeństwa w tym świecie.