Rozbudowa kopalni w Turowie jest błędem

Rozbudowa kopalni w Turowie jest błędem
Fot. stock.adobe.com / ukasz
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
O kopalni węgla brunatnego w Turowie, naszym bezpieczeństwie energetycznym i perspektywach rozwoju w Polsce odnawialnych źródeł energii rozmawiamy z Grzegorzem Wiśniewskim, prezesem Instytutu Energetyki Odnawialnej.

Robert Lidke: Jak skomentuje Pan to, co się dzieje obecnie wokół Kopalni i Elektrowni Turów?

Grzegorz Wiśniewski: Większość uczestników tego „przypadku” w Turowie zwraca uwagę na aspekty prawne, że przegraliśmy postępowanie wobec Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, że „górą” były Czechy, i ich pozew okazał się skuteczny.

Ja uważam, że to nie jest najważniejszy aspekt tej sytuacji, jaką mamy teraz w Turowie. To jest proszenie się o problemy, inwestowanie w odchodzące technologie węglowe. Pół gigawata nowych mocy dodanych w tym roku na węglu brunatnym w Europie, na pograniczu trzech krajów, jest pewnego rodzaju prowokacją.

I my nie możemy tego uzasadnić bezpieczeństwem energetycznym. Dlatego, że zmiany klimatu, problemy, które mamy z funkcjonowaniem elektrowni węglowych w ostatnich latach pokazują, że absolutnie to nie jest bezpieczeństwo energetyczne.

Natomiast nie liczymy się ze skutkami. Są dwa rodzaje skutków. Jeden to są potężne emisje, które przekładają się na ceny energii w Polsce. Ale drugi, to jest problem realny. Tam, w tym regionie, tak samo, jak i w regionie Wielkopolski, odbywa się walka o wodę. Problem odkrywek węgla brunatnego przede wszystkim sprowadza się do obniżania poziomu wód gruntowych w tym regionie, nawet o kilka metrów.

Oczywiście, my możemy podejmować działania kompensacyjne, ale problem pozostaje. I prawdopodobnie w tej chwili będzie nas to kosztowało znacznie więcej, niż korzyści z budowy tego typu źródła energii dla Polski. To też jest dowód na to, że my musimy zmienić całkowicie strategię inwestycyjną.

Jeśli chodzi o odnawialne źródła energii, to mówi się, że są niestabilne, takie jak energia z wiatru, ze słońca. Bo mogą być chmury, może nie być wiatru. I wtedy potrzebna jest energia z innych źródeł, które zapewnią prąd w fabrykach, czy w gospodarstwach domowych. I właśnie elektrownie oparte o węgiel brunatny czy węgiel kamienny miałyby taką gwarancję dostarczenia prądu dawać.

‒ Ta teza, że musimy mieć bardzo dużo źródeł w podstawie jest powtarzana w Polsce, a na razie w podstawie jest tylko węgiel i to jest 80 proc. Ale ta teza nie daje się zweryfikować, patrząc choćby na kraje unijne czy inne kraje na świecie. W tej chwili w Unii Europejskiej mamy 30 proc. energii ze źródeł odnawialnych. Są takie kraje, jak Niemcy, Dania, Hiszpania, gdzie źródła pogodowo-zależne, wiatrowo-słoneczne stanowią 30, 40, a nawet 60 proc. energii.

Czyli chodzi o to, co jest tą podstawą. My potrzebujemy w podstawie 20-30 proc. źródeł, które pracują ciągle, ale nie potrzebujemy 70-80 proc. Polscy energetycy są na tyle wykształceni, na tyle inteligentni, że są w stanie prowadzić system energetyczny właśnie w ten sposób. Jeżeli mają wątpliwości, to można zafundować im szkolenia w innych krajach i poradzimy sobie z tym.

Powinniśmy tworzyć zdecentralizowany system energetyczny, a nie planować wymianę jednej centralnej elektrowni węglowej na inną centralną elektrownię, choćby atomową

Natomiast to nie chodzi tylko o mix energetyczny, to też chodzi o pewne podejście do systemu energetycznego. My powinniśmy powodować, zwiększać elastyczność systemu poprzez takie rozwiązania, jak łączenia sektorów.

Jeżeli mamy dużo źródeł pogodowo-zależnych, to ich nadwyżki powinniśmy przeznaczać na podgrzewanie ciepłej wody, co pozwala na zmagazynowanie energii. Mamy potężne systemy ciepłownicze i te systemy pochłoną każdą nadwyżkę zielonej energii elektrycznej. Tym bardziej, że cierpią z powodu zbyt wysokiej emisji, zbyt wysokich kosztów.

Powinniśmy inwestować w źródła pogodowo-zależne, zeroemisyjne, żeby rozwijać transport elektryczny. Przecież transport elektryczny są to magazyny, elektromobilności,  to są magazyny, które po pierwsze zużywają energię, a gdy jest jej za dużo i jest tania, to magazynują tę energię.

Powinniśmy działać na rynku energii. Taryfy powinny być dynamiczne, zachęcać do zużywania energii wtedy, kiedy mamy jej najwięcej, najtańszej, zeroemisyjnej energii w systemie energetycznym.

Sieci energetyczne powinniśmy rozwijać pod rozproszone źródła energii. Powinniśmy tworzyć zdecentralizowany system energetyczny, a nie planować wymianę jednej centralnej elektrowni węglowej na inną centralną elektrownię, choćby atomową.

Bo to nie jest droga do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego, ani to nie jest droga do obniżenia kosztów, a wręcz przeciwnie.

Jest jeszcze jedna sprawa, otóż rozwijając zieloną energetykę, płacimy mniej za prawa do emisji CO2.

‒ Tak. Koszty uprawnień do emisji CO2  nie powinny być dla nikogo zaskoczeniem. Od 30 lat mamy Konwencję Klimatyczną, transformujemy się przez 30 lat, mamy już trzeci pakiet klimatyczno-energetyczny w Unii Europejskiej. I wiadomo było, że ceny uprawnień do emisji będą rosły.

Przez najbliższe lata niestety ceny uprawnień do emisji będą rosły i będziemy płacić frycowe za to, że nie potrafimy planować inwestycji w sektorze energetycznym

Nie ma sensu zasłaniać się spekulacją, czy brakiem spekulacji na tym rynku. Fakt jest taki, że w tym roku Niemcy odłączą ‒ a ostatecznie w 2022 roku ‒ cała flotę energetyki jądrowej. W związku z tym będzie zwiększona emisja, będą rosły emisje w Europie i ceny uprawnień do emisji będą jeszcze rosły.

To jest zjawisko zachodzące na całym świecie. Te systemy zaczynają funkcjonować w Stanach Zjednoczonych, w Chinach, to nie jest tylko wymysł europejski. Europa daje tylko pewien przykład.

W związku z tym my musimy w naszych modelach biznesowych, w energetyce, po prostu doliczać koszt CO2, w myśl zasady „zanieczyszczający płaci”. I nie udawać, że tego kosztu nie ma,  albo optymistycznie zakładać, że on po prostu spadnie.

Przez najbliższe lata niestety ceny uprawnień do emisji będą rosły i będziemy płacić frycowe za to, że nie potrafimy planować inwestycji w sektorze energetycznym.

Cena energii w Polsce należy do jednych z najwyższych w Europie. Polscy przedsiębiorcy muszą płacić więcej za energię, niż przedsiębiorcy w Niemczech czy w innych krajach.

‒ Cena energii w Polsce jest rzeczywiście wysoka, i przede wszystkim wynika to w wysokich cen uprawnień do emisji. Ale to nie jest jeden czynnik. Ona wynika też z bardzo wysokich cen krajowego węgla. Wynika też z dużych strat, bo mamy system energetyczny oparty na centralnej elektrowni i paliwach kopalnych. Prawdopodobnie wynika też z wysokiej skali monopolizacji rynku.

Czyli my, odchodząc od węgla, możemy jednocześnie załatwić kilka spraw. Zmniejszyć emisję, zmniejszyć koszty zakupu uprawnień do emisji, możemy zmniejszyć straty. I również możemy wprowadzić rynek, który będzie ograniczał wzrost cen energii powodowany nadmierną koncentracją kilku graczy na rynku.

Źródło: aleBank.pl