Refleksje inwestora: Końca świata ani euro nie będzie!

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

kf.2012.k4.foto.005.250xWszyscy już jesteśmy zmęczeni medialną wrzawą wokół problemów Unii Europejskiej (UE) i strefy euro (SE) podobnie jak końcem świata w dniu 21 grudnia 2012 r. Czy dylematy i przyszłość UE i SE to ważne problemy?

Zbigniew R. Wierzbicki

Oczywiście, że istotne. Problem tkwi zarówno w przyjęciu mniej lub bardziej korzystnego budżetu UE, w słabej koniunkturze w krajach UE, do których kierowana jest znacząca część eksportu z Polski, a więc w konsekwencji w recesyjnym osłabieniu naszej gospodarki. Tego nikt rozsądny nie neguje. Tym niemniej trzeba zachować umiar i dystans, bo Polska nie jest przedmurzem UE i SE, lecz skromnym krajem na dorobku z aspiracjami odrabiania utraconego dystansu rozwojowego po ponad dwustu latach pobytu na peryferiach głównych procesów rozwojowych Europy i świata. Zanim zaczniemy zbawiać świat i Europę, zacznijmy zbawiać nasz kraj, naszą gospodarkę i nas samych.

Pytaniem podstawowym dla nas dzisiaj nie jest, czy UE i SE przetrwają. Z pewnością tak, bo są państwa zainteresowane w utrzymaniu, a nawet we wzmocnieniu swojej pozycji na ogromnym rynku ponad półmiliardowej wspólnoty 27 krajów i społeczeństw tworzących jeden z czterech największych rynków zbytu w świecie. Ważne jest dla nas, jak ewaluują niektóre problemy, jak zmieniają się koncepcje ich rozwiązania i jakie mogą być wariantowo konsekwencje dla nas. W trwającym od kilkunastu miesięcy spektaklu politycznym i finansowym coraz wyraźniej widać, kto określa reguły gry, kto ucieka za kanał La Manche, kto nie chce ginąć za Europę, a kto marszowo systematycznie umacnia swoją pozycję na najbliższe kilkanaście lat w tym nowym rozdaniu strategicznego pokera. Pytanie dla Polski można sformułować następująco: nie jak przetrwać ten okres najbliższych trudnych lat, lecz wprost przeciwnie, co i jak wygrać, co osiągnąć i co wynegocjować i w zamian za co, czyli też jakim kosztem. My, jako Polska nic nie musimy, ale możemy, jeżeli to dla nas będzie opłacalne w średnim i długim strategicznym horyzoncie.

Dzisiaj wyraźnie widać, że dominujące kraje strefy euro chcą mieć czas na naprawienie błędów popełnionych w przeszłości w czterech strategicznie ważnych obszarach.

Pierwszy obszar – to zbyt pochopne przyjęcie do UE, a następnie do SE krajów de facto niespełniających formalnych i merytorycznych, a także kulturowych kryteriów, czyli casus zwłaszcza Grecji.

Drugi obszar – to niekonsekwencja w przestrzeganiu fiskalnych kryteriów konwergencji, tj. limitów deficytu budżetowego i długu publicznego, w odniesieniu do siebie samych, czyli doprowadzenie do prawie katastrofy budżetowej i życia ponad stan znacznej części krajów strefy euro (casus Grecji, Hiszpanii, Portugalii, Włoch, ale nie tylko).

Trzeci obszar – to nadmierny udział zbyt dużych banków i innych instytucji finansowych w gospodarkach tych krajów i w konsekwencji jeszcze niezakończone wyciąganie wniosków z przypadku Irlandii i będącej w orbicie UE też wyspiarskiej Islandii. Sytuacja dominacji na rynku SE i UE banków z syndromem TBTF i TITF, czyli zbyt dużych i zbyt ważnych, aby dopuścić do ich upadłości, jest cechą większości krajów SE.

Czwarty obszar – to „leczenie” portfeli aktywów instytucji finansowych grupy TBTF i TITF zapełnionych obligacjami i kredytami oraz lokatami udzielonymi krajom i bankom z krajów grupy PIGS (Portugalii, Włoch, Grecji, Hiszpanii) i Islandii.

Dzisiaj trudno nie zauważyć, że podstawową przesłanką tzw. unii bankowej jest nie tyle wzmocnienie nadzoru mikroi makroostrożnościowego, lecz znalezienie czasu i remedium na wyjście z piramidalnych kłopotów powstałych w konsekwencji ujemnej synergii rozwojowej wygenerowanej w tych wyżej wymienionych czterech obszarach.

Pytanie, czy chcemy już teraz bezpośrednio brać te kłopoty na swoje plecy. Polska tych kłopotów nie generowała, korzyści wcześniejszych też nie uzyskiwała w przeciwieństwie do PIGS. Jeżeli nas czegokolwiek historia nauczyła, to nie rzucajmy na stos naszego interesu narodowego. Wobec tego może nie powinniśmy zbyt szybko uczestniczyć w kolejnej wersji odsieczy wiedeńskiej, nie zabezpieczając wcześniej twardo swoich interesów. Uczmy się od Wielkiej Brytanii, która konsekwentnie ...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI