QT, czyli jak dobrze wyjść z pokrzyw
Poprzednim razem było dlaczego nas dopadła. Na czele wśród wielu przyczyn są olbrzymie fury pieniędzy sypane gdzie się tylko da podczas fal tzw. luzowania ilościowego (ang. QE). „Drukarnie” banków centralnych i rządowe pracowały na hurra, bez planu i refleksji, byle tylko kasy było więcej.
Mówią: kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Nie ma bogactwa bez pracy i rozumu, ale za to inflacja ma się bez nich świetnie.
Dość długo tysiące nowych miliardów nie czyniło dużej krzywdy, krążąc sobie w dużej mierze bez sensu po coraz bardziej przepastnych rynkach finansowych. Ale nie ma nic raz na zawsze.
Z powodów pandemicznych i wyniku napaści Rosji na Ukrainę zaczęła spadać podaż energii i żywności, no i się zaczęło.
Czas na sprzątanie
Pojawiło się więc zadanie heroiczne, bo inflacja to smok wielkogłowy. Ukatrupić takiego to mordęga. Zadanie w sam dla współczesnego Herakalesa, który zamiast machać widłami w stajniach Augiasza, ruszył był skutecznie czerepem i miał łajno z gównem z głowy.
Sprzątanie zaczynać trzeba z dobrym planem i refleksją nad własnymi porażkami. W ostatnich dniach światowe media obiegły słowa pani Janet Yellen – byłej długoletniej szefowej amerykańskiego banku centralnego Fed, która jest teraz ministrem finansów w rządzie prezydenta Bidena.
Zapytana w CNN, czy nie była w błędzie nie doceniając groźby wybuchu inflacji przyznała bez ceregieli, że pomyliła się, lekceważąc możliwość jej nadejścia.
Joe Biden spotkał się kilka dni temu z następcą J. Yellen w Fed, prezesem Jerome Powell’em. Nic w tym dziwnego, bo najważniejszy polityk państwa powinien rozmawiać z osobą primus inter pares w świecie finansów i banków.
Prezydent USA podkreślił, że jest zdecydowany wypleniać inflację i zapewnił bankowca, że nie mowy o próbach wpływania władz państwowych na bank centralny.
Jak działa QT?
Te wypowiedzi pp. Yellen i Bidena powinny być punktem odniesienia dla osobistości na tych samych stołkach w wielu innych krajach, w tym także w Polsce.
Oświadczenie Joe Bidena jest tym istotniejsze, że rugowanie inflacji, zwłaszcza tej o zasięgu globalnym, to – jak się rzekło – zadanie dla Herkulesa. Trudne także dlatego, że najlepsze lekarstwo w postaci chłodzenia gospodarki oraz ograniczania popytu ma silne własności trujące. Zabić wprawdzie nie zabije, ale wpędzić może w ciężki kryzys.
Trzeba zatem cierpliwości i zarazem stanowczości, czyli mozolnego łączenia oleju z wodą, co – jak wiedzą nawet podkuchenne/i – proste nie jest.
W Stanach zaczną od QT, czyli alter ego QE. Luzowanie ilościowe, tj. „drukowanie” ile popadnie, poszło w kąt, zaczyna się zacieśnianie ilościowe (qunatitative tightening). QT to określenie eleganckie, ja wolałbym sprzątanie lub wymiatanie „nadrukowanych” pieniędzy do śmietnika bilansowego banku centralnego.
Przy tym QT to nie jakaś kaszka z mlekiem. Żaden bank centralny poza Fed tej procedury jeszcze nie stosował, a tenże Fed w 2019 r. wycofał się jak niepyszny z pierwszej próby, gdy okazało się, że wymiatanie śmieciowego pieniądza (junk money) wywołuje zamieszanie w gospodarce.
Wartość papierów dłużnych rządu USA wynosi obecnie 23 200 mld dolarów, z czego Rezerwa Federalna posiada 5 800 miliardów
Dość sporo o tym mowa, ale wiedza o QE/QT jest wśród nas śladowa. QE to wykup obligacji (głównie skarbowych) przez bank centralny. Rząd tworzy dług, dług ten staje się nowym pieniądzem za środki banku centralnego, który pieniędzy nie pozyskuje, bo może je tworzyć.
Gdy już je stworzy może przychodzić w sukurs państwu pożyczając je, czyli wykupując jego krótkoterminowe (bony skarbowe) i długoterminowe (obligacje skarbowe) papiery wartościowe. Potem nowe pieniądze za pośrednictwem banków komercyjnych trafiają do sektora prywatnego, tj. do realnej gospodarki.
Ponieważ wielkie liczby przestały robić wrażenie posłużę się wskaźnikami. Bank of Japan ma na swym bilansie aż 44 proc. rządowych obligacji Japonii. Europejski Bank Centralny kupił po ponad 40 proc. rządowych długów Danii, Finlandii i Niemiec, udział Fed w tzw. treasuries wynosi 40 proc., a Bank of England posiada 30 proc. „pozłacanych” obligacji rządu Jej Królewskiej Mości (tzw. gilts).
QT to proces odwrotny. Obligacje mają swoje terminy „zapadalności”, czyli kończą kiedyś swoją ważność. Dłużnik (tu rząd) musi je wówczas wykupić, czyli zwrócić dług. W przypadku QE dochodziło zazwyczaj do rolowania długów, czyli zapadające obligacje zamieniane były na nowe. Poziom zadłużenia w ramach QE albo pozostawał bez zmian, albo – częściej – rósł.
QT w USA polegać zatem będzie na zaprzestaniu rolowania. Jeśli wszystko pójdzie z oznajmionym planem, w lipcu/sierpniu 2022 r. tempo QT osiągnie 95 mld dolarów miesięcznie, a w 2023 r. Fed nie przedłuży obligacji, czyli zdejmie z rynku ok. 1 bilion (1 000 mld dolarów).
Wartość papierów dłużnych rządu USA wynosi obecnie 23 200 mld dolarów, z czego Rezerwa Federalna posiada 5 800 miliardów. Poza tym w aktywach Fed są jeszcze gwarantowane przez rząd papiery zabezpieczone należnościami z tytułu kredytów hipotecznych (mortgage-backed securities -MBS) na kwotę ok. 2 700 mld dolarów.
Ostrożne planowanie zakresu i szybkości QT wynika z niepokoju i obaw o wpływ tych bezprecedensowych operacji na rynek obligacji i na dolara, który jest przecież największą walutą rezerwową świata, podczas gdy najważniejszą formą rezerw są właśnie obligacje USA.
Burza czy huragan?
Opinii jest mnóstwo, ale jednego mądrego nie ma. Mówi się np. że skoro QE wspomagało ruch stóp procentowych w dół, to QT powinno ciągnąć je rynkowo w górę, co byłoby zgodne z taktyką walki z inflacją. Z drugiej strony są obawy, że tak istotny dla USA i świata rynek obligacji przestanie działać wystarczająco sprawnie, także dlatego, że Fed był wielkim nabywcą świeżego długu, a teraz ten dług trzeba będzie upychać gdzie indziej.
Banki centralne nie mają wyboru, bo w systemie (pływa) jedna wielka płynność. Muszą ją zmniejszyć w celu zatrzymania spekulacji, zmniejszenia cen domów i podobnych rzeczy
W teorii, zakupy długu rządowego za pieniądze z rynku, a nie za świeże środki prosto z „drukarni” (QE), powinny mieć dobry skutek antyinflacyjny, ale to się jeszcze okaże.
„Będzie burza” powiedział w maju w kontekście QT i wojny na Ukrainie Jamie Dimon, nie byle kto, bo szef największego banku amerykańskiego JPMorgan Chase.
Niedługo potem zmienił jednak zdanie – 1 czerwca uznał, że czeka nas nie burza, a huragan. „Przygotujcie się”, ostrzegł inwestorów i w ogóle ludzi.
Podkreślił, że QT to wielka niewiadoma, ale trzeba to robić, bo to słuszne: „Banki centralne nie mają wyboru, bo w systemie (pływa) jedna wielka płynność. Muszą ją zmniejszyć w celu zatrzymania spekulacji, zmniejszenia cen domów i podobnych rzeczy (stuff like that)”.
Z operacji QT/QT wyciągniemy w końcu wiele nowych nauk, tyle że po cholerę te nauki skoro mama z tatą mówili, nie wchodźcie córuś i synusiu w pokrzywy na bosaka, a dzieci nie słuchały.