Prof. Witold Orłowski o kryzysie, który zagrozi bankom
Jest pewne gigantyczne zagrożenie, rysujące się na horyzoncie, dla sektora finansowego.
Banki też są zagrożone
Jeśli będziemy mieli do czynienia z naprawdę potężną recesją, znacznie większą niż cokolwiek co widzieliśmy w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat na całym świecie, to część gospodarstw domowych przestanie spłacać kredyty, bo nie będzie w stanie. Będą naciski polityczne, żeby wprowadzić wakacje kredytowe, będą bankructwa firm.
To bardzo wpłynie na sytuację banków i stąd pytanie – czy część banków sama nie znajdzie się w sytuacji podbramkowej.
Zależy to oczywiście od danego kraju. Inaczej to będzie wyglądało w kraju, gdzie sektor bankowy jest zdrowy, a inaczej tam, gdzie od początku wiadomo, że jest słaby.
Kryzys, który przerasta poprzednie przewidywania
Proszę przypomnieć sobie stress testy, które robiła Komisja Europejska dla banków, i tam zdaje się zakładano np. spadek PKB wynoszący 1%, jako skrajny scenariusz.
A dzisiaj we Włoszech będziemy mieli kilkanaście procent spadku PKB. A już przy zakładanym w stress teście 1% spadku PKB okazało się, że część włoskiego sektora bankowego jest niedokapitalizowana, znajduje się na skraju bankructwa.
Zobaczymy, jak to będzie w sytuacji szoku znacznie potężniejszego, jak rządy będą umiały sobie z tym poradzić.
Konsekwencje polityczne
Jest jeszcze jeden problem – oczywiście rządy gigantycznie się zadłużą. I to też będzie tworzyło zagrożenie dla stabilności finansów.
Dlatego uważam, że jest bardzo prawdopodobne, że po tej recesji czeka nas kryzys finansowy, który w latach 2008‒2009 był samoistnym kryzysem, a teraz może być „deserem” po zakończeniu długotrwałego, ciężkostrawnego posiłku, czyli po bardzo ciężkiej recesji.
To wszystko oczywiście zależy od tego, jak sobie będziemy potrafili z tym radzić, bo nie chcę powiedzieć, że na kryzys jesteśmy skazani. Ale ryzyko będzie ogromne.
I jest jeszcze czwarta faza tego wszystkiego, czyli ewentualne konsekwencje polityczne. Jako przykład podam, że nie ma wątpliwości, że nastąpi drastyczny wzrost bezrobocia, który np. we Włoszech wyniesie ponad 20%, w Hiszpanii, we Francji pewnie też, i to spowoduje wzrost ksenofobii w polityce i wzrost eurosceptycyzmu.
Jakie będą konsekwencje tego dla poszczególnych krajów, dla Unii Europejskiej, to dopiero zobaczymy. Ale niestety, lekcje historii wskazują, że trzeba być ostrożnym.