Prezes BIK: pod koniec roku wzrośnie liczba zagrożonych kredytów
„Wczesne przeterminowania w przedziale 1‒30 dni zaległości w spłacie kredytu, kształtują się na stabilnym poziomie. Dla kredytów gotówkowych oscylują one w granicach 4-5 proc. (24 maja wyniosły 4,2 proc.), dla kredytów ratalnych około 5‒6 proc. (5,1 proc. na 24 maja), a dla kredytów mieszkaniowych wynoszą 2‒2,5 proc. (2,1 proc. na 24 maja)” ‒ powiedział PAP Biznes Mariusz Cholewa.
Kłopoty przedsiębiorców i samozatrudnionych
Podał, że wyższy poziom wczesnych przeterminowań występuje w przypadku pożyczek pozabankowych – pod koniec marca osiągnął 13 proc. Prezes poinformował, że zmiany w opóźnieniach powyżej 90 dni z powodu kryzysu, będą widoczne dopiero w przyszłości.
„Trzeba przygotować się na znaczące pogorszenie, szczególnie w końcówce roku, ale już teraz możemy spodziewać się większej szkodowości w pewnych segmentach” ‒ powiedział Cholewa.
Jego zdaniem bardziej narażone na pogorszenie jakości mogą być pożyczki pozabankowe, bo to segment klientów, którzy są najbardziej wrażliwi – o już podwyższonym średnim profilu ryzyka.
„W sytuacji pewnych turbulencji na rynku pracy, ta grupa w sposób naturalny będzie narażona na trudności w spłacaniu kredytów” ‒ powiedział Cholewa.
Wskazał, że są także inne segmenty, które również wcześniej były segmentami podwyższonego ryzyka: kredyty wysoko kwotowe zarówno gotówkowe, jak i mieszkaniowe.
„Także kredyty mieszkaniowe zaciągane przez singli. Pojedyncza osoba, która traci pracę albo ma obniżone wynagrodzenie, w sposób naturalny jest narażona na to, że będzie miała trudności ze spłatą kredytów” ‒ powiedział Cholewa.
„Do grupy ryzyka należą także przedsiębiorcy oraz osoby samozatrudnione w branżach najbardziej dotkniętych lockdownem. Właściciele mikrofirm dosyć często brali kredyty prywatne na finansowanie swojej działalności. Gdy gospodarka ma kłopoty, ten segment też narażony jest na wyższe ryzyko” ‒ dodał.
Banki bardziej ostrożne
Prezes poinformował, że z danych BIK wynika, iż z powodu niepewności spowodowanej pandemią i lockdownem od początku okresu pandemicznego mocno spadł popyt na kredyty, jak również liczba przyznanych kredytów.
„Od drugiej połowy marca br. liczba zapytań z banków spadła od 40 proc. do 60 proc. w zależności od produktu kredytowego. Z drugiej strony, zmalała również liczba przyznawanych kredytów, ponieważ instytucje finansowe w związku ze wzrostem ryzyka są ostrożniejsze” ‒ powiedział Cholewa.
„Banki będą bardziej ostrożne przy udzielaniu nowego kredytu z uwagi na wzrost ryzyka. Będą zwracać uwagę na dobrą historię kredytową, wysoki scoring oraz niską relację zadłużenia do dochodów, czyli wskaźnik DTI” ‒ dodał.
Poinformował, że w przypadku kredytów mieszkaniowych obniżono wartość akceptowalnego wskaźnika LtV, tj. relacji wartości kredytu do wartości nieruchomości.
„Wiąże się to ze wzrostem procentowym wymaganego wkładu własnego i będzie to stanowiło barierę dla części potencjalnych kredytobiorców, nieposiadających środków na wyższy wkład własny” ‒ powiedział Cholewa.
Z danych BIK wynika, że w ujęciu liczbowym banki przyznały w kwietniu o 68 proc. mniej rok do roku limitów kredytowych i o 67,3 proc. mniej kart kredytowych. Udzieliły o 48 proc. mniej kredytów konsumpcyjnych oraz o 23 proc. mniej kredytów mieszkaniowych.
„Majowe dane o wnioskach kredytowych i pożyczkowych napawają lekkim optymizmem. Na przykład liczba zapytań o kredyty ratalne przez 3 tygodnie maja była wyższa niż w analogicznym okresie 2019 roku o 7 proc.” ‒ powiedział Cholewa.
Banki przygotowane na większe ryzyko kredytowe?
Prezes ocenia, że nadal jest za wcześnie aby oceniać, na ile lockdown pogorszył sytuację finansową gospodarstw domowych.
„Możemy jedynie spodziewać się negatywnych skutków pandemii z powodu nagłego, gwałtownego odcięcia wszystkich segmentów gospodarki, w tym także spodziewanego wysokiego wzrostu bezrobocia (nawet do 10 proc. na koniec roku), spadku dochodów gospodarstw domowych” ‒ powiedział Cholewa.
„Teraz skala powrotu gospodarki do normalności będzie zależała zarówno od tempa, jak i zakresu tzw. „odmrażania” gospodarki” ‒ dodał.
Prezes ocenił, że banki obecnie są lepiej przygotowane, jeśli chodzi o zarządzanie ryzykiem, więc raczej nie powinno dojść do sytuacji z 2008‒2009 roku, kiedy koszt ryzyka kredytów gotówkowych wzrósł do poziomu 12-14 proc. Obecnie wynosi on 4-6 proc.
„Trudno powiedzieć, czy obecny kryzys przyniesie nam tak wysoki poziom tego wskaźnika. Mam nadzieję, że nie. Wydaje się, że banki są lepiej przygotowane teraz w zakresie zarządzania ryzykiem, ale z drugiej strony kryzys będzie głębszy” ‒ powiedział Cholewa.
Biuro Informacji Kredytowej zostało utworzone w 1997 r. przez banki i Związek Banków Polskich. BIK gromadzi i udostępnia informacje o tym, jak osoby fizyczne oraz podmioty gospodarcze realizują swoje zobowiązania kredytowe i finansowe.
Baza BIK zawiera informacje o 147 mln rachunków należących do 25 mln klientów indywidualnych oraz 1,4 mln firm, w tym o 845 tys. mikroprzedsiębiorcach prowadzących działalność gospodarczą.