Prawo: Rok po Amber Gold

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Światła kamer i fotograficznych fleszy, setki dziennikarzy przed główną siedzibą firmy. Od tej informacji rozpoczynała się większość telewizyjnych i radiowych serwisów informacyjnych. Na pierwszych stronach gazet pytania: jak to się mogło stać. Konferencja goniła konferencję. Wśród ich uczestników śledczy i politycy, którzy znaleźli sposób na zbicie politycznego kapitału. Tak było przed rokiem... Aferą, związaną z nieuczciwością szefostwa firmy Amber Gold i wyłudzeniami pieniędzy od tysięcy klientów żył cały kraj. Mówiło się o zaostrzeniu przepisów, o kontrolach, a przede wszystkim o koniecznej edukacji ekonomicznej Polaków. Dzisiaj kurz opadł, a z ambitnych planów wyszło niewiele...

Marcin Szypszak

To było gorące lato 2012 r. Nie ze względu na pogodę, która akurat nas nie rozpieszczała, ale temperaturę społecznego wrzenia. Sięgała zenitu. Najpierw, niczym kolejne kostki domina, upadały biura podróży. Dziesiątki tysięcy Polaków zostały na lodzie. Marzenia o upragnionych wakacjach trzeba było odłożyć na później. Nadzieje na zwrot pieniędzy również. Chwilę później upadły linie lotnicze OLT Express, których głównym udziałowcem był Marcin P. i jego firma Amber Gold. Ta istniała na rynku od 2009 r. Oferowała klientom atrakcyjne lokaty w złoto, srebro i platynę. Stopa zwrotu, przynajmniej na papierze, sięgała kilkudziesięciu procent. Oferta skusiła wcale nie tak małą grupę klientów, mimo że Komisja

Nadzoru Finansowego ostrzegała, iż spółka nie posiada jej zezwolenia na wykonywanie czynności bankowych, czyli udzielanie kredytów, przyjmowanie depozytów, zwłaszcza ich obciążanie ryzykiem. W ciągu pierwszych kilku – kilkunastu miesięcy firma Amber Gold wypłacała klientom depozyt wraz z obiecywanymi odsetkami. Problemy pojawiły się w zeszłe wakacje. Zamknięte na klucz drzwi większości biur, ustawiające się przed budynkami kolejki zdenerwowanych klientów – obrazki świadczące o tym, że coś jest nie tak.

O ile na początku szef firmy, Marcin P., starał się bagatelizować problemy, zapewniając publicznie, że wszyscy dostaną swoje pieniądze, o tyle z biegiem kolejnych dni stało się jasne, że firma jest bankrutem, a obietnice nie są poparte żadnymi faktami. Dopiero wtedy sprawą zainteresowali się śledczy. Gdańska Prokuratura Okręgowa wszczęła śledztwo. W sierpniu zapadła decyzja o likwidacji spółki. Marcin P. usłyszał wiele zarzutów, m.in. prowadzenia działalności bankowej bez koniecznego zezwolenia oraz poświadczenia nieprawdy. Trafił za kraty. Miesiąc później sąd rejonowy ogłosił upadłość likwidacyjną firmy. Firmy, która pozostawiła po sobie tysiące „sierot”, czyli klientów, którzy ufając jej, powierzyli majątek całego swojego życia!

Czyja to wina…

To pytanie najczęściej pojawiało się tuż po relacjach z Gdańska, gdzie miała swoją siedzibę firma Amber Gold. Etatowi komentatorzy, którzy w telewizyjnym studiu są w stanie skomentować wszystko, i w tym przypadku prześcigali się w opiniach. Byli ekonomiści, socjologowie, czyli spece próbujący objaśnić naszą rzeczywistość. Byli rzecz jasna i politycy, którzy wzajemnie przerzucali się winą za taki stan rzeczy. – Kiedy to oglądałem, trudno było mi powstrzymać nerwy – mówi Bartek. Nie chce ujawniać swojego nazwiska. Mówi, że się wstydzi, bo co o nim pomyślą znajomi… W styczniu ubiegłego roku zaniósł do Amber Gold prawie 10 tys. zł. Chciał więcej. Poważnie rozważał likwidację lokaty w banku i przetransferowanie środków na konto gdańskiego giganta…na glinianych nogach. Na szczęście swoimi planami podzielił się z Tomkiem, kolegą z pracy. Namawiał go, by ten poszedł jego śladem. Tomek wykazał się zdrowym rozsądkiem. Zorientował się, że coś jest nie tak. Skusić się nie dał. Co więcej, starał się odwieść przyjaciela od tego pomysłu. Zadzwonił nawet do jego żony, by ta wpłynęła na męża. – W domu była awantura – wspomina Bartek – byłem nawet zły na Tomka, że zafundował mi takie piekło. Mężczyzna, dla świętego spokoju, wycofał pieniądze z gdańskiej firmy. Resztę zostawił na lokacie. Kilka miesięcy później nie wiedział jak dziękować Tomkowi. Ocalił to, co wypracowywał przez lata. Ocalił wszystkie swoje oszczędności! Nie dzięki politykom, socjologom ani ekonomistom. – Ci ostatni zresztą namawiali wcześniej, by inwestować w złoto i platynę – wspomina Bartek. Majątek pozostał w kieszeni dzięki… koledze z pracy. Nie żadnemu fachowcowi, ale komuś, kto z dużą rezerwą i nieufnością podchodzi do otaczającego go świata. – Przekonałem się, że tak trzeba, że w tym kraju chyba nic nie funkcjonuje jak należy – mówi z ogromnym rozżaleniem Bartek.

Sporo w tym racji, co udowodnił raport opracowany i opublikowany w marcu br. przez Komitet Stabilności Finansowej. Raport, z którego wynika, że wyłudzenie grubych milionów, którego dopuściła się firma Amber Gold i kierujący nią, 29-letni Marcin P. nie byłoby możliwe, gdyby nie wiele zaniedbań i błędów, jakich dopuściły się sądy, prokuratury, UOKiK, CBŚ i ABW. One przede wszystkim. Dostało się także bankom oraz politykom, bo to oni nie zadbali w porę, by prawo przystawało do potrzeb codzienności! Z raportu płynęły też pewne rekomendacje. Co już udało się zrealizować, co czeka na odpowiednie uregulowania.

Ale po kolei

Duża część raportu odnosi się krytycznie do działań prokuratury. Z dokumentu wynika, że do procederu wyłudzenia pieniędzy doszło m.in. przez brak jej odpowiedniej reakcji na zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez organ publiczny, który sprawuje nadzór nad działalnością podmiotów rynku finansowego w Polsce, czyli przez Komisję Nadzoru Finansowego. Dochodziło do zaniedbań. Spowodowało to kilkumiesięczne opóźnienia w podjęciu postępowania w jednej ze spraw! Oznacza to, że Marcin P. nie nabiłby niektórych ludzi w butelkę, gdyby nie zwłoka prokuratorów. W myśl powiedzenia: kogo nie boli… Ci, którzy dopuścili się najpoważniejszych zaniechań, zostali ukarani. Niektórzy musieli się pożegnać ze stanowiskami. Za wszczęciem procedury dyscyplinarnej opowiadał się Prokurator Generalny. Decyzje Andrzeja Seremeta, podjęte w sierpniu 2012 r., mogą mieć znaczenie dla przyszłości całego nadzoru prokuratorskiego. Jak czytamy w raporcie: „skierował on do wszystkich prokuratorów apelacyjnych pismo, w którym zlecił dokonanie przeglądu akt postępowań prowadzonych w sprawach o przestępstwo określone w art.171 ust.1 ustawy z 29 sierpnia 1997 r. – Prawo bankowe lub o czyny kwalifikowane na podstawie innych przepisów, jednakże związane z działalnością parabankową, a następnie – pismem z 16 sierpnia 2012 r. – zlecił dokonanie dodatkowej analizy tych spraw z punktu widzenia zasadności dalszego ich prowadzenia w prokuraturach rejonowych, właściwych rzeczowo dla tego rodzaju spraw według obowiązujących aktualnie przepisów.” Prokurator Generalny zalecił, by w przyszłości postępowania przygotowawcze w sprawach dotyczących parabanków i innych tego typu instytucji finansowych prowadzone były w wydziałach ds. przestępczości zorganizowanej prokuratur okręgowych, a nadzór nad nimi winien być sprawowany przez prokuratury apelacyjne. Szef Prokuratury Generalnej chce, by była ona powiadamiana o każdej tego typu sprawie!

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI