Prapolski Gdańsk i Sopoty AD 1946

Prapolski Gdańsk i Sopoty AD 1946
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
"Polska nad dzisiejszym Bałtykiem jest ziszczeniem snów pokoleń i wieków" - mówił w roku 1945 w Gdańsku ówczesny wojewoda Stanisław Okęcki. "Prapolski Gdańsk", który powrócił do "macierzy" i miał być od tej chwili wraz z Gdynią morską wizytówką nowej, socjalistycznej Polski, stał się w ten sposób propagandowo-politycznym zaklęciem, które powracało w kolejnych powojennych latach wielokrotnie. Nic więc dziwnego, że natychmiast po zajęciu Gdańsku przez wojska Armii Czerwonej, zgrupowane w II Froncie Białoruskim i dowodzone przez marszałka Konstantego Rokossowskiego, przystąpiono do intensywnej akcji "usuwania śladów niemczyzny" i przemianowywania nazw ulic. Jeszcze w roku 1945 przystąpiono też do przygotowania specjalnego "Informatora miasta Gdańska", który zawierał niezbędny skorowidz adresowy, stare i nowe nazwy ulic, siedziby urzędów oraz liczne dowody odradzającego się błyskawicznie życia gospodarczego - reklamy przedsiębiorstw prywatnych (jeszcze ich nie zwalczano), zakładów rzemieślniczych i państwowych, działających na terenie Gdańska i Sopotu.

Po takie wydawnictwa zawsze sięgam z ogromną ciekawością, choć wydawałoby się, że ze spisów adresowych oraz lakonicznych informacji niewiele da się wyczytać. W tym informatorze, wydanym na początku roku 1946, mimo że oficjalnie dotyczył miasta Gdańska, odnalazłem jednak ogromną ilość śladów i tropów sopockich. Powód jest prosty: liczne instytucje publiczne, biura i urzędy znalazły swoje siedziby właśnie na terenie kurortu, który nie został zniszczony podczas działań wojennych w marcu 1945 roku w takim znacznym stopniu jak Gdańsk. Trudniej organizowało się bowiem codzienne życie „wśród pogorzelisk i ruin zdobytego miasta” – jak napisali we wstępie redaktorzy tego wydawnictwa. Ba, nawet sam druk był wówczas problemem, bo „Gdańsk dopiero zaczyna organizować własne drukarnie, dopiero przetapia czcionki niemieckie na polskie”. Jak się możemy dowiedzieć rezydował wtedy w Gdańsku, w ocalałym budynku przy Wałach Jagiellońskich 1/2 wojskowy komendant – „namiestnik” Armii Czerwonej, płk. W.Krutij. Później Armii Czerwonej przekazano we władanie sopocki Pałac na Stawowiu, gdzie czerwonoarmiści byli jedynymi gospodarzami przez ponad rok.

W „Hotelu Morskim” (dziś budynek Wojewódzkiego Szpitala Reumatologicznego przy ul. Grunwaldzkiej) znalazł swoje schronienie Brytyjski Konsulat Generalny, Liga Morska – przy ul. Abrahama 24, a Państwowy Urząd Repatriacyjny – w budynku sopockiego Ratusza.

Nie będę wymieniał wszystkich placówek, zakładów, siedzib partyjnych (jeszcze funkcjonowały PSL, PPS, PPR, Stronnictwo Demokratyczne, Związek Samopomocy Chłopskiej) czy innych sopockich adresów. Ale taki informator to kopalnia wiedzy dla dociekliwych. Odnajdziemy np. w Sopocie siedzibę Związku Harcerstwa Polskiego w pięknym, pałacykowym budynku przy ul. Kościuszki 1. To budynek sąsiadujący z dzisiejszym kościołem św. Jerzego, dziś – biura parafialne i mieszkania księży. Do maja 1945 roku kościół ten świątynią ewangelicką pod wezwaniem Zbawiciela, a zabudowania należały do zboru ewangelickiego. Kościół erygowano, a budynki przekazano harcerzom. Dopiero po wielu latach odzyskano je do celów kościelnych i parafialnych. Z ciekawszych placówek zwrócę jeszcze uwagę na Agencję Propagandy Artystycznej „APA”, działającą przy – jakżeby inaczej – Alei Marszałka Józefa Stalina (dziś Aleja Niepodległości).

W informatorze zamieszczono też spis wszystkich lekarzy (wraz z ich specjalnościami) zamieszkałych „na terenie miasta Gdańska, Wrzeszcza, Oliwy i Sopotu”. Najwięcej medycznych specjalistów odnalazłem znów w Sopocie. Przypomnę zatem niektóre nazwiska z nadzieją, że odezwą się ich potomkowie, wzbogacają nas wspomnieniami czy archiwalnymi dokumentami czy zdjęciami. Czy ktoś pamięta zatem lekarzy dziecięcych: Jana Betlejewskiego, Marię Lipińską, lekarzy chorób wewnętrznych: Romana Bernsteina, Wacława Chrzanowskiego, Jadwigę Dzwonkowską- Szumowicz, Stanisława Lipińskiego, Władysława Moelknera, Brunona Neumanna, Franciszka Szumigaja, Stanisława Warhafta i Józefa Warna-Wiesławskiego? Ta lista jest znacznie dłuższa i nie sposób tu wymienić wszystkich sopockich lekarzy, dlatego dorzucę do tej listy ze znacznie rzadszych wówczas specjalności tylko wybitnego specjalistę-bakteriologa dr Hermana Makowera, fizjologa dr. Czesława Pupiałło czy rentgenologa dr. Władysława Trzetrzewińskiego.

Na koniec apel sopockiego pasjonata: jeśli ktoś z moich czytelników odnajdzie gdzieś w domowych szpargałach, na strychu czy w piwnicy jakieś pożółkłe wydawnictwa, kartki, gazety czy dokumenty – nie wyrzucajcie ich zbyt pochopnie na śmietnik. Mogą stanowić bezcenną wartość dla tych, którzy – tak jak ja – wędrują śladami przeszłości, wciąż odkrywając jej nieznane do tej pory karty.

Wojciech Fułek

PS.

Zawsze czekam na te świadectwa sopockiej (i nie tylko) przeszłości, bo wiele informacji czy archiwalnych materiałów trafia do mnie bezpośrednio od mieszkańców. Będę równie wdzięczny za umożliwienie zapoznania się z takimi dokumentami czy zdjęciami, jeśli chcecie je Państwo zachować w swoich sentymentalnych, rodzinnych zbiorach. Mój e-mail: wojciechfulek@kochamsopot.pl tel. 601-501-001