Pracownicy w Niemczech, w tym Polacy nie zostaną na lodzie przez Covid-19
Pakiet to przede wszystkim 600 miliardów euro na ratowanie dużych firm w formie szerokich gwarancji finansowych i, w razie konieczności, upaństwowienia ważnych przedsiębiorstw (z późniejszą prywatyzacją). Ta część pakietu obejmie firmy z dużymi obrotami lub zatrudniające ponad 250 pracowników.
Bezzwrotne wsparcie dla samozatrudnionych
Ponadto 50 miliardów przewidziano na kredyty dla mniejszych firm za pośrednictwem państwowego Banku Rozwoju (KfW).
Oprócz tego odroczono płacenie podatków, a ponadto małe firmy oraz osoby na samozatrudnieniu, np. muzycy, fotografowie, opiekunowie, masażyści, bioterapeuci będą mogły ubiegać się o bezpośrednie bezzwrotne wsparcie finansowe w wysokości od 9 do 15 tys. euro przez trzy miesiące.
Ratunek dla firm i dla pracowników
Bundestag 25 marca uchwalił nowelizację budżetu, zaciągając dodatkowy kredyt w wysokości 156 miliardów euro, czyli o 100 miliardów więcej niż wynosi próg ostrożnościowy (i dlatego równocześnie tę kotwicę dla długu publicznego i budżetowego zawieszono).
O ile przyjęty właśnie megaprogram ratuje przede wszystkim egzystencję przedsiębiorstw (a tym samym oczywiście miejsca pracy), o tyle zatrudnionych może chronić jeszcze inny mechanizm: przejście na skrócony wymiar pracy (Kurzarbeit).
Odciąża to firmę, bo wypłaca mniej pracownikom, a więc pomaga jej przetrwać trudny okres, a jednocześnie pracownik otrzymuje od państwa częściową rekompensatę za utratę zarobków.
Skrócony czas pracy
Regulacja ta istnieje od dłuższego czasu w prawodawstwie niemieckim i uratowała setki tysięcy miejsc pracy np. podczas wielkiego kryzysu w 2008 roku.
Obecnie koncern samochodowy Volkswagen od 3 kwietnia wysyła na skrócony wymiar pracy 80 000 osób. Podobnie czyni koncern Daimler, który skraca czas pracy w dniach od 6 do 17 kwietnia. I górnolotnie obudowuje to w oświadczeniu: „Tym posunięciem Daimler wnosi swój wkład w ochronę załogi, tłumienie rozprzestrzeniania się pandemii i utrzymanie miejsc pracy”.
Zgodnie z ustawą firma pod pewnymi warunkami może skrócić czas pracy dla załogi lub jej części, ograniczyć zarobki i zaoszczędzić, a jednocześnie dla tych ludzi uzyskać częściową rekompensatę finansową z Agencji Pracy. Rekompensata wynosi 60 proc. dla bezdzietnych, a dla ojców i matek 67 proc.
Jeśli ktoś zarabia 3000 euro brutto, czyli 1938 netto, a po obcięciu godzin pracy zarobi 1500 brutto i 1129 netto, to straci 809 euro na rękę. Agencja Pracy zrekompensuje bezdzietnemu 60 proc. utraconych zarobków czyli 485 euro. Dostanie on więc, pracując krócej, 1614 euro. Rozwiązanie satysfakcjonujące dla wszystkich.
Co mówią Polacy zatrudnieni w Niemczech?
Korzystają też na tym Polacy, dojeżdżający do pracy po niemieckiej stronie, choć teraz sytuacja jest szczególna, bo granica została zamknięta.
Jak radzą sobie niemieccy hotelarze, zdani na polskich kelnerów, masażystów, recepcjonistów, sprzątających? Np. na wyspie Uznam w kurortach graniczących ze Świnoujściem?
W jednym z nich, w hotelu Steigenberger w Heringsdorfie pracuje fizjoterapeutka Elżbieta Hawrylewicz, mieszkająca w Świnoujściu. Mówi nam, że dyrekcja hotelu w połowie marca zaproponowała wszystkim przejście w kwietniu na skrócony czas pracy z ustawowym wyrównaniem 60 i 67 proc.
Po zamknięciu granic będzie to oznaczało niepracowanie i hotel na to niewątpliwie przystanie, bo i tak prawie nie ma gości. W przeciwnym razie utraciłby sprawdzonych polskich pracowników na czas po zarazie.
Czytaj także: Niemcy zamykają granice dla pracowników sezonowych