Polska nauka nagrodzona!
Długie lata radzieccy uczeni byli synonimem głupoty; amerykańscy − oczywistości.
Ig Noble są bardziej demokratyczne i nagrodę za najdziwniejsze odkrycia naukowe może dostać każdy.
W tym roku również Polacy dostąpili tego zaszczytu. Za magnesowanie karaluchów. 10 trylionów dolarów Zimbabwe niewątpliwie wpłynie na podniesienie poziomu ich badań.
Bo, nie ukrywajmy, to jedna z niewielu nagród, jakie w ostatnich latach otrzymali polscy naukowcy. Studenci − owszem: jak nie projekty pojazdu marsjańskiego czy lądownika dla tej planety, to notoryczne lądowanie wśród najlepszych matematyków bądź informatyków świata. A później?
Prof. Józef Spałek, specjalizujący się w fizyce teoretycznej oraz fizyce ciała stałego, mówił w piątek w RMF FM, że w przypadku polskiej nauki to właśnie fizyka stoi najwyżej ze wszystkich nauk ocenianych przez gremium światowe. − Powiedzmy, że jesteśmy gdzieś w połowie drugiej dziesiątki, na 14 − 15 miejscu − stwierdził.
Jeśli najlepsza dziedzina polskiej nauki jest w połowie drugiej dziesiątki, to gdzie znajdują się inne? Pewnie tam, gdzie pozwalają na to budżety polskich uczelni, instytutów badawczych itp.
Te, jak wiadomo, finansowane są głównie z państwowej kasy. A państwo jako żywo nie jest zainteresowane miejscem zajmowanym na świecie przez polskich naukowców. Chociaż ma to niejaki związek z prestiżem kraju, o który tak dba.
A co jest dla rządzących najważniejsze? O tym można się przekonać sprawdzając, która uczelnia dostaje ostatnio najwięcej dotacji i wygrywa najwięcej przetargów.
Może zatem nagroda za karaluchy to jedyna droga na szczyty?
Jak pisze Onet, badania nad żywymi i martwymi karaluchami, które zostały namagnesowane pokazało, że żywe karaluchy, a także inne owady wydają się być zdolne do wykrywania pól magnetycznych i mogą same się magnesować. Stosując nieinwazyjną technikę magnetoreaksometryczną (MRX) naukowcy ustalili, że żywe karaluchy rozmagnesowują się znacznie szybciej niż martwe.