Połowa energii elektrycznej w Polsce z wiatru?
Robert Lidke: W jaki sposób energetyka wiatrowa może pomóc Unii Europejskiej i Polsce w realizacji coraz bardziej ambitnych celów klimatycznych?
Janusz Gajowiecki: Należy zacząć od tego, że Polska ma doskonałe warunki lokalizacyjne do produkcji energii elektrycznej zarówno na lądzie, jak i na morzu. Energetyka wiatrowa może służyć zaspokajaniu potrzeb lokalnych, jak i eksportowi energii w dłuższej perspektywie.
Według danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych w Polsce jest w tej chwili ponad 6,2 GW (gigawatów) mocy wiatrowych. Według naszych szacunków potencjał energetyki wiatrowej na lądzie wynosi 24 GW, pod warunkiem poluzowania dzisiejszych przepisów lokalizacyjnych. Z kolei na morzu do roku 2050 mogłoby powstać nawet 28 GW nowych mocy wytwórczych.
Mówimy tu o ogromnych mocach, które mogłyby szybko i tanio zasilać polską gospodarkę. Energetyka wiatrowa jest w stanie zaspokoić w 50 procentach zapotrzebowanie gospodarki naszego kraju na energię elektryczną w perspektywie roku 2050.
Jedna średniej wielkości farma wiatrowa oddawana do użytku w ostatnim czasie, składająca się z 10‒15 turbin, zasilać może w energię miasto wielkości Konina. Takich farm jest w Polsce kilkaset, a mogłoby być znacznie więcej.
Czy zdaniem Pana Fundusz Sprawiedliwej Transformacji jest szansą dla rozwoju energetyki wiatrowej w naszym kraju?
To jest ogromna szansa. Pozwala wykorzystać gigantyczne środki finansowe na budowę potencjału wytwórczego dla energetyki wiatrowej. Chodzi tu zarówno o przemysł ciężki, jak i o przemysł innowacyjny, zaangażowany technologicznie.
W grę wchodzi produkcja sterowników, systemów automatyki dla sektora wiatrowego. To jest sposób na stworzenie np. w rejonach po-górniczych przyszłościowych miejsc pracy. Miejsc pracy, które są lepiej płatne, są bezpieczne, są innowacyjne.
Polska ma wszystkie warunki, aby tego typu zakłady były w naszym kraju zlokalizowane. Już dzisiaj znaczna część łańcucha dostaw dla energetyki wiatrowej na lądzie jest realizowana w kraju.
Tak samo morska energetyka wiatrowa może wykorzystać środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji na inwestycje infrastrukturalne, np. na budowę zakładów produkcyjnych dla „offshorów”.
Stowarzyszenie zgłosiło już jeden projekt do Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Aplikujemy o środki na centrum szkoleniowe, które ma na celu przebranżawianie pracowników szeroko rozumianego sektora węglowego, inżynierów, osoby pracujące z różnego rodzaju urządzeniami elektrycznymi i wyszkolenie ich na pracowników dla sektora wiatrowego.
Byli pracownicy sektora górniczego mogą stać się instalatorami czy serwisantami w branży wiatrowej. Taka osoba po półrocznym szkoleniu będzie się nadawała do pracy w innowacyjnym sektorze gospodarki.
Czy Polska może produkować wszystko to, co jest potrzebne do budowania elektrowni wiatrowych i do utrzymania ich w eksploatacji?
To już jest możliwe dzisiaj. Polska produkuje wszystkie elementy konieczne do budowy lądowej energetyki wiatrowej. Mówię tu generatorach prądu, łopatach, wieżach, fundamentach, sterownikach, automatyce.
Chodzi o to, aby takich zakładów jak najwięcej w Polsce powstawało. Można mieć jeden zakład, ale też można mieć ich dziesięć.
Co w tej chwili najbardziej utrudnia rozwój energetyki wiatrowej w naszym kraju?
W lądowej energetyce wiatrowej można mówić o jednej zasadniczej przeszkodzie, w morskiej o trzech.
Jeśli chodzi o lądowe elektrownie wiatrowe to największym problemem jest zasada lokalizacji dla nowych inwestycji, tzw. 10H.
Zasada 10H to zakaz budowy turbin wiatrowych w odległości mniejszej od dziesięciokrotności ich całkowitej wysokości. W praktyce oznacza to zakaz lokalizowania wiatraków bliżej niż 1,5‒2 km od zabudowań gospodarczych i terenów chronionych.
Ten przepis hamuje nie tylko samą budowę elektrowni wiatrowych, ale także inwestycje w rozwój sektora wytwórczego pracującego dla tej branży. I to widać od kilku lat. Żaden nowy zakład produkcyjny w tym czasie nie powstał.
Zniesienie zasady 10H, albo jej złagodzenie może przywrócić napływ inwestycji bezpośrednich w tym sektorze.
Jeśli chodzi o morską eneregtykę wiatrową to są trzy problemy: pierwszy to brak ustawy o morskiej energetyce wiatrowej. Na razie mamy projekt. Ale projekt to za mało, aby ktoś zdecydował się inwestować w tę branżę.
Drugi problem to konieczność wprowadzenia zmian w planach zagospodarowania przestrzennego, które pozwoliłyby na szerokie wykorzystanie potencjału energetyki wiatrowej na Bałtyku.
Trzecim problemem jest przygotowanie infrastruktury pod funkcjonowanie energetyki wiatrowej, czyli odpowiednie dostosowanie sieci przesyłowej. W przypadku energetyki morskiej inwestorzy sami przygotują niezbędne inwestycje umożliwiające przesyłanie energii elektrycznej z morskich farm wiatrowych.
W kwestii infrastruktury lądowej też są oczekiwane inwestycje Polskich Sieci Energetycznych. Liczymy, że podpisanie listu intencyjnego w sprawie umowy sektorowej z rządem i przemysłem polskim pozwoli na pokonanie tych przeszkód.
Przeciwnicy energetyki wiatrowej mówią, że energia z OZE jest dużo droższa dla konsumentów i dla firm od energii ze źródeł konwencjonalnych.
To jest mit, i jeszcze raz mit. Dzisiaj naszym największym lobbystą są przedsiębiorcy. To oni głównie lobbują za tym, żeby energetyka wiatrowa na lądzie mogła się rozwijać. Dlaczego? Bo przedsiębiorcy potrzebują taniej i czystej energii.
Czystość energii zapewnia dzisiaj konkurencyjność na rynkach europejskich. W Europie już nie wystarczy konkurowanie ceną, liczy się to, z jakiej energii dany produkt został wyprodukowany.
Firmy z wysokim śladem węglowym będą już na starcie przegrywać konkurencję na otwartych rynkach.
Cena energii z wiatru jest najniższą ceną ze wszystkich źródeł energii dostępnych w Polsce. Mamy świetne warunki wietrzne, świetne lokalizacje.
Z każdym nowym gigawatem z elektrowni wiatrowej obniżamy cenę energii średnio o 20 zł na megawatogodzinę. Tych faktów nie da się podważyć.