Polak nie taki oszczędny jak się wydaje – raport Fundacji Kronenberga
Zdecydowana większość Polaków pochwala oszczędzanie - jedynie co czwarty spośród nas uważa, że nie warto gromadzić pieniędzy na przyszłość. Równocześnie ponad połowa naszych rodaków żyje od wypłaty do wypłaty, a co dwudziesty Polak przyznaje się, iż wydaje więcej aniżeli zarabia.
Jeszcze mniejszą popularnością cieszy się inwestowanie – na dziesięciu ankietowanych tylko jeden wykazuje jakąkolwiek aktywność w tej dziedzinie, a jako najpowszechniejsza metoda inwestowania wskazywanie jest… gromadzenie środków na rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowym. Takie wnioski płyną z najnowszej, siódmej już edycji raportu „Postawy Polaków wobec oszczędzania”, opracowanego przez spółkę PBS na zlecenie Fundacji Kronenberga.
Choć w nazwie raportu mowa jest tylko o oszczędzaniu, jednak prowadzone od roku 2008 pod egidą Fundacji Kronenberga analizy stanowią kompendium wiedzy o poziomie gospodarności naszego narodu – poza postawami w zakresie oszczędzania i inwestowania nadwyżek finansowych znajdziemy tu również dane na temat kontroli wydatków w gospodarstwach domowych czy preferowanych przez Polaków form płatności.
Jak zmienia się postawa polskiego społeczeństwa w zakresie szeroko rozumianej gospodarności na przestrzeni ostatnich lat? Analizując wyniki kolejnych raportów Fundacji Kronenberga pamiętać należy, ze przypadają one na lata 2008 – 2014, a więc na okres najbardziej dynamicznych zmian na rynku finansowym. Przypomniał o tym podczas prezentacji najnowszej edycji raportu Prezes Zarządu Fundacji Kronenberga Krzysztof Kaczmar:
– W ostatnich latach było widać, że zarówno sytuacja makroekonomiczna, jak i czynniki związane z rynkiem finansowym silnie wpływały na podejście Polaków do oszczędzania. W tym roku mamy wyniki, które są umiarkowanie optymistyczne.
Ów optymizm – to przede wszystkim dająca się zauważyć w różnych aspektach poprawa świadomości rodaków w zakresie zarządzania domowym budżetem. Tomasz Pol, szef Pionu Zarządzania Produktami Detalicznymi, Usługami Maklerskimi i Segmentami w Banku Handlowym, ocenia że planowanie domowego budżetu nad Wisłą coraz częściej wykracza poza to, jak przeżyć od wypłaty do wypłaty:
– Dwie trzecie z nas w domach rozmawia o tym co dzieje się z naszymi finansami. Możemy oczywiście wyodrębnić dwie podstawowe postawy w tym zakresie: pierwsza grupa to osoby, które muszą rozmawiać o finansach, gdyż ich domowe finanse są w jakiś sposób zagrożone, są w trudniejszej sytuacji materialnej. Coraz bardziej widoczna zaczyna być jednak inna grupa – są to Polacy, którzy rozmawiają o finansach ponieważ mają szansę o nich porozmawiać w kontekście podejmowania określonych decyzji. Takie osoby zarabiają relatywnie więcej, mają zatem możliwość oszczędzać lub inwestować. Są to przede wszystkim osoby w wieku 34-50 lat.
Paradoksalnie, to właśnie te osoby nierzadko planują domowy budżet w najkrótszej perspektywie – w skali tygodnia. Zdaniem eksperta Banku Handlowego, taka sytuacja nie wynika z krótkowzrocznej polityki czy lekkomyślności; osoby zarabiające powyżej średniej zazwyczaj nie muszą obawiać się o domkniecie budżetu domowego na koniec miesiąca, stąd krótkoterminowe planowanie niezbędnych wydatków nie wyklucza posiadania nadwyżki finansowej. Z kolei do najbardziej dalekosiężnych „strategów” tradycyjnie już zaliczyć można seniorów, a więc osoby osiągające z reguły niewygórowane przychody. Zdaniem Tomasza Pola, horyzont czasowy w dziedzinie zarządzania finansami wydłuża się wraz z wiekiem: młodzi ludzie zdecydowanie później podejmują rozmowy jeżeli chodzi o kwestie wydatków.
Jak wynika z badania, zdecydowanej większości Polaków zakupoholizm nie przesłonił zdrowego rozsądku. Ponad 81 proc. myśli o tym jak wydaje posiadanie środki – a co trzeci z nas skrupulatnie analizuje celowość nawet tak banalnych sprawunków jak zakup gazety czy biletu autobusowego. Do postawy lekkomyślnego pasikonika z bajki Edypa przyznaje się zaledwie 14 proc. ankietowanych – w tej wstydliwej kategorii prym wiodą panowie. Pośród mężczyzn odsetek osób niekontrolujących swoich wydatków wyniósł aż 18 proc – równocześnie jedynie co dziesiąta kobieta przyznaje się do tej formy niegospodarności.
Ciekawie wyglądają wyniki w zakresie nawyków płatniczych Polaków. Aż 40 proc. naszych rodaków już dziś bez większego żalu mogłoby pożegnać „papierowych królów” na banknotach – osoby te dostają wynagrodzenie na konto bankowe, a większość zakupów dokonują przy użyciu karty bankowej. Rok wcześniej taką postawę reprezentował jedynie co czwarty z badanych. Systematycznie spada liczba tych, którzy posługują się głównie gotówką – jeszcze rok temu co drugi Polak korzystał głównie z tej formy płatności, dziś jest to domeną niespełna 40 proc. respondentów. Gotówkowe lobby wciąż jednak jest bardzo silne. Co przekonuje Polaków do najbardziej konserwatywnej formy płatności? O to zapytano jej zwolenników, których liczba, w porównaniu z rokiem poprzednim znacznie się zmniejszyła – 378 osób w ostatniej edycji badania wobec 480 w roku poprzednim. Dla 39 proc. respondentów kluczowym atutem gotówki jest wygoda dokonywania płatności, a niemal co trzeci z Polaków uważa, że płacenie przy użyciu banknotów i monet pozwala zachować większą kontrole nad budżetem. 26 proc. ankietowanych woli pozostać przy gotówce z obawy przez cyberprzestępcami, a 23 proc. Polaków dostrzega problem z dokonywaniem zapłaty kartą w niektórych miejscach – jak urzędy czy małe sklepiki.
Optymistyczny obraz gospodarności naszych rodaków psują nieco wyniki dotyczące zarządzania domowym budżetem. Aż 51 proc. Polaków żyje od pierwszego do pierwszego – i w tej dziedzinie mamy do czynienia ze wzrostem o 6 punktów procentowych w stosunku z rokiem wcześniejszym. Co gorsza, taka postawa nie jest wyłącznie pochodną niskich płac, uniemożliwiających odłożenie nadwyżek budżetowych – aż 18 proc. respondentów deklaruje, że brak nadwyżki idzie u nich w parze z brakiem jakiegokolwiek planowania wydatków. Z drugiej strony systematycznie rośnie grupa Polaków, którzy wydają tylko część dochodów i uważnie planują swoje wydatki – w tym roku takie osoby stanowiły19 procent, co jest wynikiem o 5 proc. lepszym aniżeli rok wcześniej.
Spośród 40 proc. naszych rodaków przyznających się do odkładania nadwyżek gotówki na przyszłość jedynie około 12 proc. oszczędza regularnie – w tej dziedzinie nie możemy nawet nawiązać konkurencji z państwami „starej” Unii. Według danych OECD, stopa oszczędności polskiego gospodarstwa domowego wyniosła w roku 2013 minus 0,5 proc, a w tym roku ma sięgnąć do poziomu 1,6 proc. To wynik mizerny w zestawieniu z rezultatami osiąganymi przez zamożne społeczeństwa europejskie – średnia dla strefy euro wynosi 7,8 proc. Najwyższy poziom stopy oszczędności w Europie notowany jest we Francji – jest to 15,6 proc, w Szwajcarii wynik ten to 13,3 proc, a w Szwecji – 12,2 proc. Najwyższa stopa oszczędności na świecie występuje w… Chinach – 38 proc. Warto jednak pamiętać, że w przypadku Państwa Środka tak wysoki poziom oszczędności wynika z braku systemu zabezpieczeń socjalnych – zgromadzone środki stanowią zatem podstawę egzystencji na starość czy w przypadku niezdolności do pracy.
Jeżeli już podejmujemy decyzję o oszczędzaniu, to najczęściej gotowi jesteśmy odkładać kwoty pomiędzy 100 a 500 złotych – tak robi co drugi z oszczędzających Polaków. W porównaniu z rokiem wcześniejszym dość znacznie zmalała liczba osób, które są w stanie oszczędzić najwyższe kwoty, – z 8 do niespełna 3 procent. Ponad połowa zaoszczędzonych środków trafia na depozyty terminowe: według danych NBP łączne oszczędności Polaków wynoszą ponad 890 miliardów złotych, z czego 550 miliardów złotych zgromadzonych jest na lokatach.
Kontrowersyjne posunięcie rządu w sprawie otwartych funduszy emerytalnych spowodowało utratę zaufania do obowiązkowych form zabezpieczenia emerytalnego – a w konsekwencji rozbudziło potrzebę dodatkowego oszczędzania. Jeśli w roku 2013 zaledwie 9 proc. Polaków korzystało z dodatkowych form gromadzenia środków na starość, to rok później na cele emerytalne oszczędza już 16 proc. respondentów. Dla porównania, do inwestowania nadwyżki środków przyznaje się niemal 10 proc. ankietowanych, z czego przynajmniej co trzeci wydaje się nie rozumieć pojęcia „inwestowanie”. 24 procent badanych pod pojęciem „inwestycji” rozumie przechowywanie środków na nieoprocentowanym rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowym, a około 9 proc. widzi inwestycję w… przysłowiowej skarpecie. Najczęściej wskazywanym instrumentem de facto inwestycyjnym są konta oszczędnościowe, które stopniowo wypierają lokaty terminowe. Warto jednak zaznaczyć, że przywiązanie do ROR-ów może mieć również inną przyczynę aniżeli brak świadomości w zakresie oszczędzania. Spora część tych rachunków wykorzystywana jest przez mikroprzedsiębiorców jako konta osobiste i firmowe jednocześnie. W takiej sytuacji kwestią priorytetową jest łatwy i szybki dostęp do środków, wykorzystywanych na potrzeby działalności – a to gwarantuje właśnie ROR.
Karol Jerzy Mórawski