Polacy nie ufają NFZ, coraz częściej ubezpieczają się na własną rękę
W ubiegłym roku prywatnymi polisami zdrowotnymi dysponowało przeszło 1 mln 764 tys. Polaków – wynika z zestawienia opublikowanego przez samorząd ubezpieczeniowy. Rok wcześniej z komercyjnej ochrony ubezpieczeniowej w tym zakresie korzystało około 1 mln 381 tys. naszych rodaków; ubiegłoroczny wynik oznacza zatem wzrost liczby posiadaczy prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych o przeszło 28 procent. Na rynku nadal dominują polisy o charakterze grupowym, w tym też segmencie dał się zauważyć największy przyrost ubezpieczonych. Na przestrzeni pierwszych 9 miesięcy ubiegłego roku takie umowy dotyczyły 1 mln 414 tys. osób, podczas gdy rok wcześniej ich liczba wyniosła 1 mln 137 tys. Polaków. Nieco mniej dynamicznie rozwijał się rynek polis indywidualnych – korzystało z nich odpowiednio 244,7 tys. ubezpieczonych w roku 2015 i 350,5 tys. rok później. Dorota M. Fal, doradca zarządu PIU ds. ubezpieczeń zdrowotnych ocenia, że tak duża reprezentacja polis grupowych wynika z coraz powszechniejszego zapewniania tej formy ochrony pracownikom przez zatrudniające ich firmy. W wielu przypadkach również same załogi przedsiębiorstw podejmują decyzję o przystąpieniu do dobrowolnego ubezpieczenia zdrowotnego.
Z kolei za przyrost ubezpieczeń indywidualnych może odpowiadać rosnąca niepewność związana z wyjątkowo niestabilną sytuacją w służbie zdrowia. Wiele osób, zwłaszcza o ponadprzeciętnych dochodach, decyduje się na dodatkowe ubezpieczenie z uwagi na wielomiesięczne oczekiwanie na konsultacje specjalistyczne lub szereg refundowanych zabiegów medycznych. Zwłaszcza ten ostatni obszar wzbudza coraz większe zainteresowanie Polaków; Izba deklaruje, ze wiele zapytań trafiających od konsumentów dotyczy właśnie możliwość zawarcia umowy ubezpieczenia obejmującej koszty opieki szpitalnej. Przedstawicielka PIU wskazuje przykład tzw. polis lekowych, czyli ubezpieczeń pozwalających na obniżenie kosztów wykupu medykamentów, które nie zostały objęte refundacją lub też refundacja ta jest niewystarczająca. Innym czynnikiem skłaniającym do poszukiwania ochrony w sektorze komercyjnym mogła być rosnąca świadomość osób niepodlegających obowiązkowym świadczeniom zdrowotnym, takich jak choćby przedstawiciele wolnych zawodów czy też osoby pracujące na umowach o dzieło.
Ta ostatnie przesłanka niebawem może stać się całkowicie nieaktualna. Realizowana przez rząd reforma finansowania służby zdrowia odchodzi od formuły ubezpieczeniowej, w której prawo do korzystania ze świadczeń zdrowotnych przysługuje tylko ubezpieczonym, na rzecz modelu bazującego na zasobach budżetu państwa. Szef resortu zdrowia Konstanty Radziwiłł podkreślił, że dzięki tej zmianie z usług medycznych czy refundowanych leków skorzystać będą mogli wszyscy, którzy płacą podatki na terenie Polski. Takie rozwiązanie ma wejść w życie wraz z początkiem przyszłego roku, jednak już dziś osoby, którym z mocy prawa przysługuje bezpłatna opieka zdrowotna mogą z niej korzystać pomimo braku formalnego zgłoszenia. Zmiana ta jest korzystna w szczególności dla osób pracujących dorywczo oraz przedstawicieli wolnych zawodów, którzy korzystają z ubezpieczenia zdrowotnego współmałżonka. Czy zapowiedzi resortu zdrowia wpłyną negatywnie na dalszy rozwój rynku produktów oferowanych przez towarzystwa ubezpieczeniowe? Informacje przedstawione przez PIU zdają się przeczyć takiej tezie. Główną przesłanką przemawiającą za wyborem komercyjnego ubezpieczenia nie jest bowiem brak możliwości skorzystania ze świadczeń obowiązkowych, ile kilometrowe kolejki w gabinetach lekarskich i wysokie koszty leków i preparatów medycznych. Dodatkowym czynnikiem skłaniającym Polaków do wykupienia dodatkowej polisy mogą być problemy samej Wspólnoty Europejskiej. Nie wiadomo chociażby, czy w wyniku Brexitu nie dojdzie do zawieszenie lub ograniczenia honorowania wzajemnych świadczeń zdrowotnych między Zjednoczonym Królestwem a UE. Dla wielu Polaków, odwiedzających swe rodziny na stałe osiadłe na Wyspach prywatne ubezpieczenie będzie mogła być zatem jedynym sposobem by uniknąć poniesienia sporych kosztów za skorzystanie z brytyjskiego szpitala.
Karol Jerzy Mórawski